Kijów
- 
//Przewijaj//
 - 
Gdy alkohol zaczął działać, medyk również wziął się do pracy, grzebiąc pęsetą w odkażonej ranie. Nie trwało to długo, ale bolało jak cholera, choć w końcu wyciągnął z rany wystrzelony ołowiany pocisk, odrzucając go na ziemię. Później ponownie odkaził ranę, zaszył ją, a na koniec posmarował jakąś maścią i obandażował.
 - 
- Kurwa… Cholernie bolało, ale nie na tyle, żebym panu wpierdolił. Gratuluję udanej operacji. - odparł do medyka.
 - 
– Jakbyś mu wpierdolił, to byśmy już nie żyli. Albo raczej ty, bo ja przynajmniej umiem samogon robić. – uderzył go otwartą dłonią w bark. – Zbierajmy się już, bo składniki same się nie znajdą.
 - 
- To ruszamy. Ja prowadzę, bo znam drogę. - powiedział, oddając przy okazji towarzyszowi jego pistolet.
 - 
Podziękował medykowi i ruszył za Michaiłem.
 - 
Zaczął iść w stronę tego sklepu, gdzie spotkał tego popierdolonego sklepikarza, bo podobno Paweł ma jakiś plan.
- Wspominałeś, że masz jakiś plan. Możesz mi o nim coś powiedzieć? - zwrócił się do towarzysza. - 
– Ja go spróbuję jakoś zająć, a Ty drogi przyjacielu spróbujesz wejść innymi drzwiami lub jakimś oknem i jak się tam dostaniesz, to go ogłuszysz. Jeżeli to się nie powiedzie, to będziemy improwizować.
 - 
- No, no, dobry plan. Poza tym ten sklepikarz miał jakąś broń, to możemy mu ją odebrać.
 - 
– Okaże się czy jest dobry, jak tam wejdziemy i wszystko pójdzie po mojej myśli. A broń zawsze się przyda.
 - 
I tak po kilku chwilach dyskusji, zbliżyliście się do feralnego sklepu.
 - 
- No, tutaj się rozdzielamy. Powodzenia. - odparł, klepiąc towarzysza po ramieniu, po czym zaczął szukać tylnego wejścia do sklepu.
 - 
– Eh, trzeba będzie uważać. – powiedział szeptem sam do siebie, po czym wszedł do sklepu.
 - 
Antek:
Znalazłeś je bez trudu, gorzej, że ktoś wyłamał drzwi i zamurował wejście.
Zohan:
Od wejścia dzieliło Cię tylko jakieś osiem metrów, gdy usłyszałeś strzał, a pocisk wystrzelony ze środka sklepu wbił się w beton i gruz nieopodal Ciebie. - 
- Jebany, przygotował się. - pomyślał i zaczął szukać niezabarykadowanych okien. Mógłby spróbować przez nie się dostać.
 - 
– Jeżeli strzelisz jeszcze raz i mnie trafisz, to wydasz na siebie wyrok, kolego. I nie będzie to szybka śmierć. – powiedział najspokojniej jak tylko mógł i odsunął się z linii strzału.
 - 
Antek:
Niezabarykadowane okna były tylko od frontu, stamtąd mógł prowadzić ostrzał, na zapleczu były tylko dwa: Jedno, normalne, które zamurowano tak jak drzwi, i mału lufcik tuż przy dachu, za mały i za wąski, żeby mógł wcisnąć się w niego jakikolwiek człowiek.
Zohan:
- Jak Cię trafię, to będziesz martwy, czyli chyba wydam wyrok na Ciebie, co nie? A teraz wypierdalaj mi z posesji, bo druga kulka będzie celniejsza, a ja amunicji mam sporo. - 
To kontynuował poszukiwanie innych możliwości dostania się do środka, nie licząc wejścia od frontu, gdyż lepiej będzie zaatakować tego sklepikarza z dwóch stron.
 - 
– Jak mnie zabijesz, to przyjdą tutaj ukraińscy żołnierze i wypatroszą ci flaki, więc przestań strzelać. Chcę pogadać, a nie cię okraść.
 - 
Antek:
Też zdawał sobie z tego sprawę, bo nie zostawił żadnej możliwości, aby ktoś mógł wejść do środka.
Zohan:
- To gadaj, to chyba robimy gdzieś od minuty, co nie? A Ty nie wyglądasz na ukraińskiego żołnierza, to po kiego mnie takimi straszysz?