Kijów
- 
- No, no, dobry plan. Poza tym ten sklepikarz miał jakąś broń, to możemy mu ją odebrać. 
- 
– Okaże się czy jest dobry, jak tam wejdziemy i wszystko pójdzie po mojej myśli. A broń zawsze się przyda. 
- 
I tak po kilku chwilach dyskusji, zbliżyliście się do feralnego sklepu. 
- 
- No, tutaj się rozdzielamy. Powodzenia. - odparł, klepiąc towarzysza po ramieniu, po czym zaczął szukać tylnego wejścia do sklepu. 
- 
– Eh, trzeba będzie uważać. – powiedział szeptem sam do siebie, po czym wszedł do sklepu. 
- 
Antek: 
 Znalazłeś je bez trudu, gorzej, że ktoś wyłamał drzwi i zamurował wejście.
 Zohan:
 Od wejścia dzieliło Cię tylko jakieś osiem metrów, gdy usłyszałeś strzał, a pocisk wystrzelony ze środka sklepu wbił się w beton i gruz nieopodal Ciebie.
- 
- Jebany, przygotował się. - pomyślał i zaczął szukać niezabarykadowanych okien. Mógłby spróbować przez nie się dostać. 
- 
– Jeżeli strzelisz jeszcze raz i mnie trafisz, to wydasz na siebie wyrok, kolego. I nie będzie to szybka śmierć. – powiedział najspokojniej jak tylko mógł i odsunął się z linii strzału. 
- 
Antek: 
 Niezabarykadowane okna były tylko od frontu, stamtąd mógł prowadzić ostrzał, na zapleczu były tylko dwa: Jedno, normalne, które zamurowano tak jak drzwi, i mału lufcik tuż przy dachu, za mały i za wąski, żeby mógł wcisnąć się w niego jakikolwiek człowiek.
 Zohan:
 - Jak Cię trafię, to będziesz martwy, czyli chyba wydam wyrok na Ciebie, co nie? A teraz wypierdalaj mi z posesji, bo druga kulka będzie celniejsza, a ja amunicji mam sporo.
- 
To kontynuował poszukiwanie innych możliwości dostania się do środka, nie licząc wejścia od frontu, gdyż lepiej będzie zaatakować tego sklepikarza z dwóch stron. 
- 
– Jak mnie zabijesz, to przyjdą tutaj ukraińscy żołnierze i wypatroszą ci flaki, więc przestań strzelać. Chcę pogadać, a nie cię okraść. 
- 
Antek: 
 Też zdawał sobie z tego sprawę, bo nie zostawił żadnej możliwości, aby ktoś mógł wejść do środka.
 Zohan:
 - To gadaj, to chyba robimy gdzieś od minuty, co nie? A Ty nie wyglądasz na ukraińskiego żołnierza, to po kiego mnie takimi straszysz?
- 
Spróbował więc przekraść się do środka przez front. 
- 
//Czekam na Zohana, bo bez jego pomocy zarobisz pewnie drugą kulkę.// 
- 
// I to będzie kula w łeb :v // 
- 
– Bo nie jestem, ale dla nich pracuje i jestem również dla nich cenny. Widzisz, postrzeliłeś mojego przyjaciela, przez co zadłużyłem się u nich i przez to mi nie odpuszczą, więc wyjdź na zewnątrz. 
- 
Zohan: 
 - Przyjaciela? Tę lebiegę? Niech się cieszy, że nie lubię żywych zabijać, bo inaczej leżałby tam, gdzie Ty teraz stoisz. A teraz won mi z posesji, bo zastrzelę jak Zombie.
 Antek:
 Kryjąc się za rogiem, wypatrzyłeś zamknięte drzwi i okno, częściowo zamurowane, częściowo zawalone gruzem i tym podobnymi elementami miejskiego krajobrazu. To pewnie tam otwór strzelniczy miał ten, który Cię trafił.
- 
– Chce ci się tłumaczyć ukraińskim żołdakom? Chociaż nie, zajebią cię zanim cokolwiek powiesz. 
- 
- A więc skurwiel będzie chował się za tą prowizoryczną barykadą i będzie strzelał z tego otworu… Kurwa, jak mam się do niego dostać?! - pomyślał i sprawdził, gdzie jest jego towarzysz, bo trzeba będzie wykombinować jakiś plan, dzięki któremu dostaną się do pomieszczenia, w którym przesiaduje sklepikarz. 
- 
Zohan: 
 - No, negocjator to z Ciebie zajebisty. Pogadaliśmy, jak chciałeś. A teraz won, bo będę strzelać.
 Antek:
 Był niedaleko tego samego miejsca, w którym i Ty omal nie dostałeś pierwszą kulką.
 


