Kijów
-
– Ja nie mam. Michaił? – spojrzał się na swojego kamrata.
-
- Nie mam żadnych pytań. Po prostu poczekajmy na te posiłki.
-
//Jeszcze jakieś przygotowania, plany, rozmowy, interakcje, cokolwiek? Czy przewijać?//
-
//Ja jestem za przewinięciem//
-
// Ja również. //
-
Czekaliście w względnej nudzie jakąś godzinę. Niedługo będzie zmierzchać, ale może to i lepiej? Tak czy siak, po tej godzinie przyjechały obiecane posiłki, kolejnych trzydziestu ukraińskich sołdatów na trzech ciężarówkach, z czego jedna była zapełniona tylko kilkoma ludźmi i pewnie miała posłużyć za transport Wam, sierżantowi i kilku jego najlepszym ludziom.
-
– No, Michaił, chyba idziemy.
Jeszcze raz pochopnie obejrzał swojego kałacha i ustawił się przy ciężarówce. -
- Ano. - odparł krótko i również ustawił się przy ciężarówce.
-
Sierżant i jego ludzie zajęli miejsca na pace pojazdu, konwój czekał już właściwie tylko na Was.
-
Zatem wskoczył na pakę pojazdu.
-
Również wszedł na pakę pojazdu.
- Oby ci skurwiele w dresach słabo się przygotowali pod obronę. - pomyślał. -
Tego można przekonać się tylko w jeden sposób. Nieniepokojona, kolumna pojazdów podjechała tak blisko centrum handlowego, jak się dało. Nie pod samo centrum, rzecz jasna, bo Ukraińcy aż tak Wam nie ufali, obawiali się zasadzki czy kanonady już od wejścia, więc resztę drogi musicie pokonać pieszo, do tego na szpicy, będziecie w końcu ich przewodnikami.
-
Przeżegnał się, choć nigdy tego nie robił, a on i wiara były jak kot i mysz. Ale kto wie, może to będzie jego ostatni dzień życia i skończy z dziurą w czole? Zszedł z paki i ustawił się na przodzie i czekał, aż sierżant powie, żeby on i Michaił prowadzili.
-
Również zszedł z paki i odbezpieczył Kałasznikowa.
- Przezorny zawsze ubezpieczony. - odparł sam do siebie, a następnie odwrócił się w stronę Pawła.
- Miło było cię znać, staruchu. Zobaczymy, czy przeżyjemy ten atak na centrum. -
Starszyna nie dał Wam czasu na zbyt wiele sentymentów, a jedynie wskazał dłonią na centrum. W sumie nie potrzebowaliście więcej gestów czy wyjaśnień.
-
Odbezpieczył kałasznikowa i odsunął zamek. Lepiej będzie, jeżeli zrobi te dwie czynności teraz niż marnować te trzy sekundy przed strzałem. No i ruszył w kierunku centrum handlowego.
-
Również ruszył w kierunku centrum handlowego, przy okazji rozglądając się po okolicy, czy nie ma w pobliżu dresiarzy.
-
Doszliście bezpiecznie w okolice głównego wejścia, a choć trupy stamtąd posprzątano, to świeże plamy krwi, ślady eksplozji granatów i mniejsze fragmenty ciała, rozerwanego przez wybuch, wciąż były na miejscu. Niedługo mogą zlecieć się do tego jakieś zdesperowane Zombie, ale póki co byliście tylko Wy i Ukraińcy, jakieś trzydzieści metrów za Wami.
-
Zszedł ze środka ulicy (o ile w ogóle tak szedł) i szedł bardziej bokiem, co jakiś czas chowając się za jakąś osłonę.
-
Również szedł bokiem, kierując się w stronę głównego wejścia. Jeśli udało mu się tam dotrzeć, odsunął się na lewo od głównego wejścia do centrum handlowego, gdyż głupotą byłoby od razu wejście do środka, bo nie wiadomo, czy zaraz by nie oberwał kulą w dziąsło.