Kijów
-
-
-
-
-
// pozwolę zrobić sobie odpis //
– I tak się stanie. Może pohandluje z kimś w tym czasie.
-
- W takim razie mi przypadnie przeszukiwanie sklepu po składniki. Może znajdę puste butelki, gdybyśmy chcieli zrobić koktajle Mołotowa.
-
//To to kończcie się dogadywać i lecimy z akcją, chłopy.//
-
– Trzeba mieć też do czegoś nalać tego trunku. – odpalił silnik i ruszył w kierunku stacji.
-
- Zgadza się, przyjacielu. Gdy dojedziemy na stację, to ja pójdę szukać jakiegoś supermarketu.
-
//Mam teraz lekkie wątpliwości: Obaj siedzicie w samochodzie, tak?//
-
// Ta. A przynajmniej tak mi się wydaje, bo nie wychodziłem podczas rozmowy Zohana z żołnierzami. //
-
//siedzimy//
-
Żołnierze albo poinformowali swoich kompanów o Waszym możliwym przybyciu, albo sami wrócili na stację benzynową, nim tam zajechaliście, bo choć zobaczyliście posterunki i warty, a nawet jeden CKM na trójnogu obstawiający główny zjazd na stację, to żaden z Ukraińców pilnujących swoich płynnych zapasów nie miał zamiaru do Was strzelać.
-
- No to co, parkujemy Wołgę, nie?
-
– Ehe.
Zaparkował gdzieś swój samochód, a następnie go zgasił. Wyciągnął broń razem z magazynkiem.
– Masz, przyda Ci się. -
//Czekam.//
-
Wziął dość niechętnie pistolet swojego towarzysza.
- Wiesz, wolałbym jednak mieć tylko moje czekany przy sobie, ale mogę ten pistolet wziąć… Tylko czym ty się będziesz bronił? -
– Ucieknę albo się schowam, a Tobie bardziej się przyda, bo nie wiesz na co trafisz.
-
- W sumie racja. - odparł i zaczął szukać jakiegoś supermarketu bądź warzywniaka.
-
Najbliższy był niemalże na wyciągnięcie dłoni, wystarczyło przejść na drugą stronę ulicy i pójść te dwadzieścia metrów, ale wątpliwe, żeby coś tam było, bo jeśli nie osuszyli go do dna szabrownicy, to zrobili to stacjonujący nieopodal ukraińscy żołnierze.