Kijów
-
- Jebane pizdy, zamiast powalczyć z nami i Ukraińcami chcą nas zajebać ładunkami wybuchowymi. - odpowiedział zdenerwowany i również zawrócił. Mógł jednak nie sugerować Ukraińcom pójścia do galerii, którą za chwilę zniszczą dresiarze, ale czasu nie da się cofnąć. Teraz liczą się sekundy, bo nie wiadomo, kiedy nastąpi wybuch.
-
Żeby ich ostrzec mogliście wrócić nad zawalone schody i się wydrzeć, ale nie było gwarancji, że ktokolwiek albo wszyscy usłyszą. Co więcej, w ten sposób mogliście też zaalarmować tamtych, którzy tylko przyspieszyliby detonację. No i w ten sposób możecie się sami nie uratować, dlatego lepiej będzie zacząć od znalezienia drogi na dół.
-
Prawda, najlepiej znaleźć jakieś inne zejście na dół i to jak najszybciej. Mogliby się wydrzeć, ale te zjeby od razu by wysadziły cały budynek. Jeżeli nie znalazł jakiegoś zejścia na dół, to pozostaje im chyba tylko pójście tam, gdzie szły te brudasy.
-
Ruszył za towarzyszem.
- Ty, Paweł, a myślisz, że zdążymy tych cholernych Ukraińców ostrzec? Bo istnieje ryzyko, że spotkamy tych dresiarzy, a wtedy wywiąże się strzelanina. I wszystko pójdzie się jebać. - rzekł do Pawła. -
— Bardziej się obawiam, że my wyjdziemy z tego cało, a Ukraińcy nie. Jak wszystkich szlak trafi w tym centrum, to może uda nam się ujść z życiem z tego miasta, a gorzej jak jakiś przeżyje i doniesie innym.
-
- A wtedy będziemy musieli napierdalać się z ukraińskimi żołnierzami, na co nam nie starczy ani amunicji, ani medykamentów. Żebyśny tylko zdążyli ostrzec Ukraińców. Albo zdążyli uciec stąd i być jedynymi ocalałymi.
-
Przy tych niewesołych rozważaniach odnaleźliście w końcu kolejne ruchome schody, ruchome rzecz jasna tylko z nazwy, które mogły zaprowadzić was zarówno na wyższe jak i niższe piętro.
-
— Rozdzielamy się czy od razu na dół? — zapytał młodszego.
-
- Zapieprzamy na dół. Trzeba ostrzec Ukraińców. - odpowiedział stanowczo.
-
— Schodzę pierwszy, Ty za mną. — oznajmił Michaiłowi i zaczął schodzić po ruchomych schodach, które nie są ruchome.
-
Kiwnął głową, a następnie, będąc za swoim towarzyszem, zszedł po (nie)ruchomych schodach.
-
I tak też znaleźliście się na dole. Nim zadecydowaliście, gdzie iść, aby szukać tamtych, na parterze dało się usłyszeć strzelaninę, co może naprowadzić was na cel lub jakąś niezłą kabałę.
-
— Idziemy tam czy spierdalamy stąd?
On sam by wolał z tego wyjść cało i najlepiej bez żadnych niezałatwionych spraw z Ukraińcami, ale to się pewnie nie uda. -
- Kurwa, wolałbym nie ryzykować gniewu tych ukraińskich debili. Sprawdźmy, kto się strzela, a potem cholera wie, co zrobimy.
-
//Czekam.//
-
— Ta, zapierdalajmy tam.
Im szybciej się dostanie do tych Ukraińców, tym lepiej, więc zaczął zapierdalać, czyli biegnąć truchtem. -
Pobiegł truchtem za swoim towarzyszem.
-
Szybko, ale nie za szybko, bo o mały włos, a wpadlibyście prosto w środek strzelaniny między najemnikami w dresach a ukraińskimi żołnierzami, dostając się w ogień krzyżowy obu grup, gdzie żadna się was nie spodziewała, a obie mogły zabić, jedna przypadkiem, druga przypadkiem i celowo. Szczęśliwie tamci, skryci za różnymi osłonami, byli zajęci wzajemną wymianą ognia, gróźb i wyzwisk, więc mieliście czas, aby ukryć się i nie dać wystrzelać jak te kaczki.
-
No ukryć się trzeba na pewno, bo dostanie kilka kulek w klatę nie wchodzi w grę. Schował się za jakąś osłoną, która gwarantuje mu nie przyjęcia garści ołowiu od obu stron, ale też taką, z której uda mu się strzelać do tych w dresach.
-
Również schował się za jakąś osłoną, po chwili wychylając się z niej, aby oddać dziesięć strzałów w kierunku dresiarzy.