Kijów
-
— O! Ciężarówka też może być. To nawet lepsze niż rower. Dziękuję ci. — klepnął go po ramieniu i zaczął się rozglądać za jakąś ciężarówką, która może wyglądać na taką, co rozwozi zaopatrzenie po okolicy.
-
Rozpoznałeś ją bez trudu, ale nie dlatego, że wyglądała jak typowa ciężarówka z zaopatrzeniem (na którą żołnierze ładowali jakieś worki i skrzynie), ale bardziej przez to, że była właściwie jedyną ciężarówką w okolicy, a przynajmniej jedyną, która nie wyglądała jak wrak.
-
Podszedł więc bliżej do ciężarówki i zagadał do jakiegoś żołnierza przy niej:
— Podwieziecie mnie i kolegę w pewne miejsce? Mamy karabiny, a w tych czasach każda broń i człowiek, który potrafi się z nią obchodzić, się przyda. To jak? -
Zapytany żołnierz widocznie tu nie dowodził, ale przekazał wiadomość dalej. Z szoferki na miejscu pasażera wysiadł młody żołnierz, bardzo młody, mógł mieć co najwyżej dwadzieścia lat.
- Kapral Jegorow, ja tu dowodzę. - przedstawił się krótko, mierząc was obu wzrokiem. - Przewieziemy was na pace i nie zboczymy z trasy. Jeśli spróbujecie coś ukraść albo uciec, gdyby nas ktoś zaatakował, będziemy strzelać do was, aby zabić. Jeśli wam się spieszy to pomóżcie z załadunkiem skrzyń. Jakieś pytania? -
— Ja jestem Paweł, tamten z czekanami to Michaił. Nie śpieszy się nam, ale mam bardzo duże serce i pomogę z załadunkiem skrzyń. — powiedział kapralowi i zabrał się za załadunek skrzyń.
-
Zdecydował się pomóc swojemu towarzyszowi z załadunkiem skrzyń, więc ruszył za nim.
-
Podoficer wzruszył ramionami, widocznie gówno obchodziły go wasze motywacje, grunt, żeby załadunek poszedł szybko i sprawnie. Gdy wszystko było gotowe, załadowaliście się wreszcie na pakę pojazdu, a z wami czterech innych sołdatów. Pojazd z kierowcą i kapralem w szoferce ruszył powoli przez ulice miasta. Siedzący z wami żołnierze nie byli zbyt spokojni, siedzieli plecami do siebie, uważnie lustrując okolicę, z karabinami na udach, gotowi w każdej chwili je odbezpieczyć i otworzyć ogień do zagrożenia. Ciekawe, bo Zombie w okolicy nie brakowało, ale nie strzelali do nich. Zastanawialiście się, czy to może przez chęć oszczędzenia amunicji, czy bardziej interesowało ich coś innego.
-
— Nie marnujecie na nich amunicji czy nie chcecie robić większego hałasu niż silnik ciężarówki? — zapytał z ciekawości jednego z żołnierzy.
-
- Zdechlaki to są śmiechu warte, a nie zagrożenie. Lepiej oszczędzać pestki na ruskich. - odparł ponuro jeden.
- Zombie musi podleźć, żeby ugryźć, tamci mogą zastrzelić cię z daleka, nim ich zobaczysz. -
— Nie każdy martwe ścierwo podchodzi. Są takie, które mogłyby zapierdalać na olimpiadach, a są też takie mutanty, które by się nadawały na zawody w rzucaniu kulą. Chyba brakuje jeszcze takich, które by potrafiły jeździć na łyżwach, hehe.
-
- Wszystko jest możliwe. Nie zdziwiłbym się, gdyby takie zombie istniały.
-
Jeden z żołnierzy parsknął śmiechem.
- Akurat widziałem kiedyś Zombie łażące po lodzie. Najlepsze, co możesz zobaczyć w tych pojebanych czasach, bo te pokraki w ogóle sobie nie radzą. Śmieszniej by było, gdyby potrafiły jeszcze przeklinać. -
— Kurrrhghwa, jebhanhy lódhhh… — wydał z siebie niskie, gardłowe dźwięki i wykrzywił do tego mordę. — Najgorsze są te świeże pojeby. Nie wiesz, czy jest to człowiek czy jebany zombie.
-
Zaśmiali się gromko, bo widocznie twoje przedstawienie Zombie szczerze ich rozbawiło.
- Podobno są takie, które potrafią krzyczeć, płakać albo coś wołać tak długo, aż ktoś przyjdzie im pomóc, bo pomyśli, że to ludzie. No a potem wiadomo. -
— Ludzie też są do czegoś takiego zdolni. Płaczą, skomlą, a potem wbiją ci nóż w plecy, ale przedtem cię wykorzystają i zerżną jak najbrzydszą dziwkę w burdelu.
-
- Dlatego ludzie są gorsi.
Kolejnych kilka minut jazdy minęło wam we względnym spokoju i ciszy, dopiero wtedy ciężarówka stopniowo zwalniała i w końcu zatrzymała się. Przyczyną okazał się wrak samochodu, który kompletnie blokował przejazd.
- Złazić z paki! Raz! Trzeba przepchnąć tego kloca, bo dalej nie pojedziemy! - krzyknął ktoś z kabiny.
- Pułapka jak cholera, więc wy idziecie, my was osłaniamy. - rzucił jeden z żołnierzy, zeskakując na ziemię. -
— Ruszaj dupę, Michaił, mamy arcyważne zadanie do wykonania, które przerasta nawet jakiś żołdaków. — zwrócił się do swojego towarzysza i zeskoczył z paki ciężarówki.
Ruszył powoli w kierunku wraku, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu jakiś podejrzanych rzeczy, ruchów. Gdy już dotarł do tego samochodu, rzucił okiem i sprawdził, czy nie ma nigdzie żadnej linki, granatu, bomby czy cokolwiek. Jeżeli nie znalazł niczego, to zawołał Michaiła, aby przepchać to gówno z drogi. -
//Rozkaz był taki, żebyście obaj zleźli, jakby co.//
-
//antek, ciułaj dupę //
-
Zgodnie z rozkazem towarzysza, zeskoczył z paki ciężarówki, i podobnie jak jego towarzysz, ruszył powoli w kierunku wraku, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu ewentualnego niebezpieczeństwa.
// I tak, będę przepychał wrak samochodu, jeśli postać Zohana niczego nie znajdzie. //