Kijów
- 
Rozpoznałeś ją bez trudu, ale nie dlatego, że wyglądała jak typowa ciężarówka z zaopatrzeniem (na którą żołnierze ładowali jakieś worki i skrzynie), ale bardziej przez to, że była właściwie jedyną ciężarówką w okolicy, a przynajmniej jedyną, która nie wyglądała jak wrak. 
- 
Podszedł więc bliżej do ciężarówki i zagadał do jakiegoś żołnierza przy niej: 
 — Podwieziecie mnie i kolegę w pewne miejsce? Mamy karabiny, a w tych czasach każda broń i człowiek, który potrafi się z nią obchodzić, się przyda. To jak?
- 
Zapytany żołnierz widocznie tu nie dowodził, ale przekazał wiadomość dalej. Z szoferki na miejscu pasażera wysiadł młody żołnierz, bardzo młody, mógł mieć co najwyżej dwadzieścia lat. 
 - Kapral Jegorow, ja tu dowodzę. - przedstawił się krótko, mierząc was obu wzrokiem. - Przewieziemy was na pace i nie zboczymy z trasy. Jeśli spróbujecie coś ukraść albo uciec, gdyby nas ktoś zaatakował, będziemy strzelać do was, aby zabić. Jeśli wam się spieszy to pomóżcie z załadunkiem skrzyń. Jakieś pytania?
- 
— Ja jestem Paweł, tamten z czekanami to Michaił. Nie śpieszy się nam, ale mam bardzo duże serce i pomogę z załadunkiem skrzyń. — powiedział kapralowi i zabrał się za załadunek skrzyń. 
- 
Zdecydował się pomóc swojemu towarzyszowi z załadunkiem skrzyń, więc ruszył za nim. 
- 
Podoficer wzruszył ramionami, widocznie gówno obchodziły go wasze motywacje, grunt, żeby załadunek poszedł szybko i sprawnie. Gdy wszystko było gotowe, załadowaliście się wreszcie na pakę pojazdu, a z wami czterech innych sołdatów. Pojazd z kierowcą i kapralem w szoferce ruszył powoli przez ulice miasta. Siedzący z wami żołnierze nie byli zbyt spokojni, siedzieli plecami do siebie, uważnie lustrując okolicę, z karabinami na udach, gotowi w każdej chwili je odbezpieczyć i otworzyć ogień do zagrożenia. Ciekawe, bo Zombie w okolicy nie brakowało, ale nie strzelali do nich. Zastanawialiście się, czy to może przez chęć oszczędzenia amunicji, czy bardziej interesowało ich coś innego. 
- 
— Nie marnujecie na nich amunicji czy nie chcecie robić większego hałasu niż silnik ciężarówki? — zapytał z ciekawości jednego z żołnierzy. 
- 
- Zdechlaki to są śmiechu warte, a nie zagrożenie. Lepiej oszczędzać pestki na ruskich. - odparł ponuro jeden. 
 - Zombie musi podleźć, żeby ugryźć, tamci mogą zastrzelić cię z daleka, nim ich zobaczysz.
- 
— Nie każdy martwe ścierwo podchodzi. Są takie, które mogłyby zapierdalać na olimpiadach, a są też takie mutanty, które by się nadawały na zawody w rzucaniu kulą. Chyba brakuje jeszcze takich, które by potrafiły jeździć na łyżwach, hehe. 
- 
- Wszystko jest możliwe. Nie zdziwiłbym się, gdyby takie zombie istniały. 
- 
Jeden z żołnierzy parsknął śmiechem. 
 - Akurat widziałem kiedyś Zombie łażące po lodzie. Najlepsze, co możesz zobaczyć w tych pojebanych czasach, bo te pokraki w ogóle sobie nie radzą. Śmieszniej by było, gdyby potrafiły jeszcze przeklinać.
- 
— Kurrrhghwa, jebhanhy lódhhh… — wydał z siebie niskie, gardłowe dźwięki i wykrzywił do tego mordę. — Najgorsze są te świeże pojeby. Nie wiesz, czy jest to człowiek czy jebany zombie. 
- 
Zaśmiali się gromko, bo widocznie twoje przedstawienie Zombie szczerze ich rozbawiło. 
 - Podobno są takie, które potrafią krzyczeć, płakać albo coś wołać tak długo, aż ktoś przyjdzie im pomóc, bo pomyśli, że to ludzie. No a potem wiadomo.
- 
— Ludzie też są do czegoś takiego zdolni. Płaczą, skomlą, a potem wbiją ci nóż w plecy, ale przedtem cię wykorzystają i zerżną jak najbrzydszą dziwkę w burdelu. 
- 
- Dlatego ludzie są gorsi. 
 Kolejnych kilka minut jazdy minęło wam we względnym spokoju i ciszy, dopiero wtedy ciężarówka stopniowo zwalniała i w końcu zatrzymała się. Przyczyną okazał się wrak samochodu, który kompletnie blokował przejazd.
 - Złazić z paki! Raz! Trzeba przepchnąć tego kloca, bo dalej nie pojedziemy! - krzyknął ktoś z kabiny.
 - Pułapka jak cholera, więc wy idziecie, my was osłaniamy. - rzucił jeden z żołnierzy, zeskakując na ziemię.
- 
— Ruszaj dupę, Michaił, mamy arcyważne zadanie do wykonania, które przerasta nawet jakiś żołdaków. — zwrócił się do swojego towarzysza i zeskoczył z paki ciężarówki. 
 Ruszył powoli w kierunku wraku, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu jakiś podejrzanych rzeczy, ruchów. Gdy już dotarł do tego samochodu, rzucił okiem i sprawdził, czy nie ma nigdzie żadnej linki, granatu, bomby czy cokolwiek. Jeżeli nie znalazł niczego, to zawołał Michaiła, aby przepchać to gówno z drogi.
- 
//Rozkaz był taki, żebyście obaj zleźli, jakby co.// 
- 
//antek, ciułaj dupę // 
- 
Zgodnie z rozkazem towarzysza, zeskoczył z paki ciężarówki, i podobnie jak jego towarzysz, ruszył powoli w kierunku wraku, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu ewentualnego niebezpieczeństwa. 
 // I tak, będę przepychał wrak samochodu, jeśli postać Zohana niczego nie znajdzie. //
- 
Tamci mruknęli coś pod nosami, bo choć im ubliżyłeś, to jednak woleli zostać obrażeni i przeżyć niż zginąć w obronie honoru i dobrego imienia, tak jak chyba każdy, kto się jeszcze ostał na tej planecie. Tak czy siak, dotarliście do wraku, a z niego nie wysypali się wrodzy żołnierze ani ktokolwiek inny, nie eksplodował, wszystko było w normie. Chyba rzeczywiście wystarczy go po prostu przepchnąć, co jest o tyle prostsze, że choć niezdolny do jazdy, to wciąż ma sprawne koła, więc jeśli nie został unieruchomiony, możecie go przepchnąć, choć się przy tym napocicie. 
 


