Kijów
- 
- Zdechlaki to są śmiechu warte, a nie zagrożenie. Lepiej oszczędzać pestki na ruskich. - odparł ponuro jeden. 
 - Zombie musi podleźć, żeby ugryźć, tamci mogą zastrzelić cię z daleka, nim ich zobaczysz.
- 
— Nie każdy martwe ścierwo podchodzi. Są takie, które mogłyby zapierdalać na olimpiadach, a są też takie mutanty, które by się nadawały na zawody w rzucaniu kulą. Chyba brakuje jeszcze takich, które by potrafiły jeździć na łyżwach, hehe. 
- 
- Wszystko jest możliwe. Nie zdziwiłbym się, gdyby takie zombie istniały. 
- 
Jeden z żołnierzy parsknął śmiechem. 
 - Akurat widziałem kiedyś Zombie łażące po lodzie. Najlepsze, co możesz zobaczyć w tych pojebanych czasach, bo te pokraki w ogóle sobie nie radzą. Śmieszniej by było, gdyby potrafiły jeszcze przeklinać.
- 
— Kurrrhghwa, jebhanhy lódhhh… — wydał z siebie niskie, gardłowe dźwięki i wykrzywił do tego mordę. — Najgorsze są te świeże pojeby. Nie wiesz, czy jest to człowiek czy jebany zombie. 
- 
Zaśmiali się gromko, bo widocznie twoje przedstawienie Zombie szczerze ich rozbawiło. 
 - Podobno są takie, które potrafią krzyczeć, płakać albo coś wołać tak długo, aż ktoś przyjdzie im pomóc, bo pomyśli, że to ludzie. No a potem wiadomo.
- 
— Ludzie też są do czegoś takiego zdolni. Płaczą, skomlą, a potem wbiją ci nóż w plecy, ale przedtem cię wykorzystają i zerżną jak najbrzydszą dziwkę w burdelu. 
- 
- Dlatego ludzie są gorsi. 
 Kolejnych kilka minut jazdy minęło wam we względnym spokoju i ciszy, dopiero wtedy ciężarówka stopniowo zwalniała i w końcu zatrzymała się. Przyczyną okazał się wrak samochodu, który kompletnie blokował przejazd.
 - Złazić z paki! Raz! Trzeba przepchnąć tego kloca, bo dalej nie pojedziemy! - krzyknął ktoś z kabiny.
 - Pułapka jak cholera, więc wy idziecie, my was osłaniamy. - rzucił jeden z żołnierzy, zeskakując na ziemię.
- 
— Ruszaj dupę, Michaił, mamy arcyważne zadanie do wykonania, które przerasta nawet jakiś żołdaków. — zwrócił się do swojego towarzysza i zeskoczył z paki ciężarówki. 
 Ruszył powoli w kierunku wraku, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu jakiś podejrzanych rzeczy, ruchów. Gdy już dotarł do tego samochodu, rzucił okiem i sprawdził, czy nie ma nigdzie żadnej linki, granatu, bomby czy cokolwiek. Jeżeli nie znalazł niczego, to zawołał Michaiła, aby przepchać to gówno z drogi.
- 
//Rozkaz był taki, żebyście obaj zleźli, jakby co.// 
- 
//antek, ciułaj dupę // 
- 
Zgodnie z rozkazem towarzysza, zeskoczył z paki ciężarówki, i podobnie jak jego towarzysz, ruszył powoli w kierunku wraku, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu ewentualnego niebezpieczeństwa. 
 // I tak, będę przepychał wrak samochodu, jeśli postać Zohana niczego nie znajdzie. //
- 
Tamci mruknęli coś pod nosami, bo choć im ubliżyłeś, to jednak woleli zostać obrażeni i przeżyć niż zginąć w obronie honoru i dobrego imienia, tak jak chyba każdy, kto się jeszcze ostał na tej planecie. Tak czy siak, dotarliście do wraku, a z niego nie wysypali się wrodzy żołnierze ani ktokolwiek inny, nie eksplodował, wszystko było w normie. Chyba rzeczywiście wystarczy go po prostu przepchnąć, co jest o tyle prostsze, że choć niezdolny do jazdy, to wciąż ma sprawne koła, więc jeśli nie został unieruchomiony, możecie go przepchnąć, choć się przy tym napocicie. 
- 
- Dobra, stary parchu, pomóż mi przepchać ten złom. - rzekł do Pawła, a następnie zaczął pchać wrak samochodu. 
- 
— Ciesz się gówniarzu, że nie jesteś w moim wieku póki co. — oparł ręce o klapę bagażnika lub o słupek i zaczął pchać kupę złomu. 
- 
Choć nie było to niemożliwe, to jednak swoje się namachaliście przy tej robocie. W końcu udało się wam jednak przepchnąć pojazd na tyle, aby umożliwić przejazd ciężarówce. Fakt, że samochód nie eksplodował przy okazji tego manewru rokował całkiem nieźle, jak i to, że pod nim znaleźliście jedynie studzienkę kanalizacyjną, żadnych bomb czy innych nieprzyjemności. 
- 
— Michaił, albo jestem niedopity, albo mam jakieś dziwne przeczucie. — rozejrzał się jeszcze raz po okolicy i zaczął powoli się wycofywać do ciężarówki. — Obym był niedopity. 
- 
- Intuicja alkoholika, hm? - zapytał lekko zdezorientowany, ale również zdecydował się powoli wycofać do ciężarówki. - Albo faktycznie jesteś niedopity, albo przez twój alkoholizm wyrobiłeś sobie szósty zmysł. 
- 
Zapakowaliście się na ciężarówkę, a ta powoli ruszyła dalej, mijając wrak. Nim się jednak nawet porządnie rozpędziła to z pobliskiego budynku padły strzały, trafiając kierowcę. Siedzący obok Ukrainiec w porę chwycił za kierownicę i zatrzymał pojazd, nim doszło do kolizji, a wy zauważyliście kilka postaci biegnących ku wam przez gruz i ruiny, których dalej wspierał ogień strzelca z budynku. 
- 
Oddał kilka strzałów w kierunku, z którego jakiś pierdolony jegomość zaczął strzelać, i zeskoczył z ciężarówki i skrył się za jakąś osłoną, która uchroni go przed postrzeleniem przez tych obdartusów. 
 


