Dallas
-
-
Kuba1001
Twój kompan bez słowa wykonał polecenie. Jak zauważyłeś po zbliżeniu się, jeden z Bandytów był nieprzytomny, ale oddychał. Drugi był o wiele ciężej ranny, ale jeszcze żył i gdy tylko wszedłeś w zasięg jego wzroku, wypalił do Ciebie dwa razy z pistoletu, podwójnie pudłując. Potem opuścił broń, zapewne z braku amunicji, bo jeszcze naciskał spust. Pewnie nie był aż tak słabym strzelcem, ale jakiś uraz głowy, z której lała się krew, musiał zrobić swoje.
-
-
Kuba1001
Martwemu zegarek się nie przyda, Ty zaś zyskałeś ładną i praktyczną ozdobę bądź przyzwoity towar na handel. Jeśli chodzi o trupy, to były martwe tak jak do tej pory i nie zamierzały wstawać. Jix podjechał już samochodem, zauważyłeś też zbliżającego się pickupa pozostałych ocalałych, z którymi wyruszyliście na tę wyprawę.
-
-
-
-
Kuba1001
Skonfiskowałeś wiele noży, pałek, kastetów i tym podobnych, nie zabrakło też pistoletów i rewolwerów pamiętających o wiele lepsze czasy, trafiły się również dwa obrzyny oraz sporo różnej amunicji. Zabrawszy łup, wszyscy oddaliliście się pospieszenie z miasteczka i już tylko w czwórkę wróciliście na rancho.
-
-
-
-
-
-
-
-
Pokiwał głową, choć bez przesadnego smutku na twarzy. Może to dlatego, że obcował już ze śmiercią, tą zwykłą i gnijącą, chodzącą oraz łaknącą ludzkiego mięsa, na tyle długo, aby nie przejmować się stratą kolejnego kompana. Mogli też nie być mu zbyt bliscy. Albo podejrzewał, że robisz go w jajo.
-
– Mam opowiedzieć co się tam dokładnie stało?
-
- A czemu nie? Ciekawość mnie teraz zżera.
-
– Pojechaliśmy w szóstkę do miasteczka i nie zanosiło się na żadne kłopoty. Gdy przeszukaliśmy wszystkie budynki i już mieliśmy się zbierać do odjazdu, ale ktoś zaczął do nas napierdalać ze wzgórza. Schowaliśmy się w budynkach po dwie osoby i jak przyjechali, to wybiliśmy ich jak szczury. Myśleliśmy, że to koniec i po wyjściu z budynku zaczęli nas katować tym rozrzutnikiem min, więc znów pochowaliśmy się w budynkach i czekaliśmy. Nagle jeden z budynków się zwalił, w którym siedział ten z zegarkiem i dwóch innych dryblasów. Był ze mną jeszcze taki jeden, ale on wybiegł, zaczął odkopywać z gruzów te ciała, ale dostał kulkę. W taki sposób zostałem tylko ja i Jax. – przystopował na chwilę, aby się podrapać po karku. – Nie mogliśmy wyjść głównym wejściem, bo pełno bandytów na ulicy, więc wyszliśmy tylnymi drzwiami i po drodze zajebałem dwóch zjebów. Przeszliśmy przez kilka budynków i dostaliśmy się do takiego, z którego mieliśmy dobry widok na tych bandytów. Całe szczęście jeden z tych dwóch zjebów miał granat samoróbkę przy sobie, więc go rzuciłem w tłum. Tylko dwóch z tej grupki ocalało, ale pewnie są teraz pożerani przez trupy, bo zostali ciężko rani.
-
Całej historii wysłuchał z największą uwagą, ale pod koniec parsknął. Czyżby tak bardzo rozbawiła go wizja Bandytów pożeranych żywcem?
- A tamci to co? - zapytał w końcu, wskazując gdzieś za Ciebie. - Zmartwychwstali, co nie?