Dallas
-
// Ja rozszerzam polski, historię i angielski. Angielskiego i polskiego nie boję się, ale z historii strasznie liczę na 70+ procent. A co do podstawy z majcy się zgodzę, stałe 50% u mnie na próbnych. //
-
- Bez obrazy, ale chyba zajmiemy się nimi same. - odparła, doceniając chęci, ale widocznie obawiając się braku twoich umiejętności. Może też ci nie ufała, bo byłeś tu wciąż nowy, albo zwyczajnie bała się, że przez brudne łapy do ran wda się zakażenie. - Szef jest na górze, lepiej z nim pogadaj.
-
No to trzeba do szefa. Zostawił kobietki z rannymi i udał się na górę, gdzie poszukał szefa. Oby tym razem nie miał spiny z Jaxem, bo nie jest na to pora.
-
Był tu gdzieś, to na pewno, ale nie w zasięgu twojego wzroku, więc raczej nie przyjdzie wam się znowu wykłócać. Kowboja znalazłeś przy jednym z okien, skąd strzelał do wrogów ze swojego karabinu.
-
Przyległ do któreś ze ścian, aby nikt go nie trafił przez okno, i zapytał kowboja:
— Jest coś do zrobienia oprócz bronienia tego domu? -
//Mój błąd, zapomniało mi się na śmierć.//
- Potrzeba mi kilku gierojów, z którymi wyjdziemy na zewnątrz i weźmiemy ich w dwa ognie. - odparł. - Chętny? -
— Z większą ilością amunicji bardzo chętnie się tego podejmę.
-
Wskazał ruchem ręki na skrzynki stojące pod ścianą.
- Częstuj się, a potem zejdź na dół, zaczekamy tam na ciebie. - dodał i z kilkoma ludźmi zszedł tam po schodach. -
Więc się poczęstował nabojami do obrzyna, który mu się spodobał, ale nie pogardziłby garścią naboi kalibru 44 do jego rewolweru. Gdy już uzupełnił amunicję, zszedł na dół, gdzie powinni na niego czekać.
-
Wszyscy byli gotowi i chyba czekali tylko na ciebie, bo dopiero po twoim przybyciu kowboj zaczął objaśniać plan:
- Próba wyjścia przez drzwi to samobójstwo, nawet debile z przeżartymi przez prochy mózgami wiedzą, że moglibyśmy tego spróbować i łatwo nas wystrzelają. Możliwe, że mają na oku też tylne wejście. Dlatego schodzimy do piwnicy, a stamtąd tunelem do wyjścia awaryjnego. Wyjdziemy jakieś osiem metrów na prawo stąd, niedaleko szop z narzędziami. Jeśli nam się poszczęści, uda nam się najpierw za nimi schować, a dopiero potem strzelać. Dobra, to by było na tyle. Pytania? -
– Co potem?
-
- Nie ma żadnego “potem”. - mruknął, patrzą na ciebie spod byka. - Wychodzimy, strzelamy, zabijamy, koniec planu.
-
O plan “B” woli nie pytać, bo wie jak będzie on brzmieć: “Spierdalać ile sił w nogach”.
– Wychodzimy, strzelamy, zabijamy i koniec. – zaakceptował ten jakże prosty i nieskomplikowany plan. – Jedziemy z kurwami?
-
Skinął głową, upewnił się, że niczego nie zapomniał, a później poszedł jako pierwszy trasą, o której wam wcześniej powiedział. Tunel był ciasny i brudy, wszędzie unosił się odór wilgotnej ziemi i zgnilizny, który nieprzyjemnie kojarzył się z Zombie. Ale podróż nie trwała długo i dotarliście do wyjścia. Kowboj otworzył drzwiczki i wyszedł na powierzchnię jako pierwszy, po chwili dając wam sygnał, że jest czysto i wy również możecie wyjść.
-
Każdy trup jebie ziemią i zgnilizną, ale dalej nie może się przyzwyczaić do tego brzydkiego zapachu. Ble! Dobrze chociaż, że ten tunel nie jest upaprany we flakach i rozczłonkowanych trupach, bo wtedy na pewno by się zrzygał i to nie jeden raz, a kilka.
Przed wyjściem na powierzchnię, sprawdził, czy w obrzynie są pociski, a następnie wyszedł na powierzchnie.
-
Broń załadowana i gotowa do użycia. Tak jak mówił mężczyzna, w pobliżu były szopy z narzędziami, które powinny zapewnić wam nieco osłony przed ogniem Bestii. Zauważyłeś ich, ale oni na szczęście was jeszcze nie, co daje czas na rozstawienie się i przygotowanie do walki. Gorzej, że twój obrzyn nie zda się na wiele na takim dystansie.
-
Obrzyn albo rewolwer. Obrzyn jest dużo lepszy na bliskie dystanse, ale jego siła ognia oraz celność maleje wraz z odległością, więc nie pozostaje mu nic innego jak rewolwer, z którym może w tej chwili cokolwiek znaczyć. Teraz czeka gotowy na rozkaz do ataku czy coś.
-
Pozostali również zajęli pozycję, które zapewniały choć minimum osłony, także czekając na rozkazy. Te nie padły, ale wasz dowódca po prostu wymierzył i wypalił, trafiając w łeb jednego z bandytów. Nim pozostali zorientowali się w ogóle, skąd padł strzał, wszyscy inni z grupy wypadowej również otworzyli ogień.
-
Thomas wstrzymał powietrze, a rękojeść rewolweru ścisnął na tyle mocno, aby mu przypadkiem nie wyleciał z dłoni. Następnie zaczął wybierać kolejno cele, w które strzelał powoli, ale na tyle celnie, na ile umie.
-
Pozostali się tak nie ograniczali i przeważnie pruli tyle, ile fabryka dała. Nie ma co się im dziwić, nie wszyscy byli tak doświadczeni jak ty, część miała za to więcej amunicji, niż ty, więc mogli sobie na to pozwolić, niektórych na pewno zżarły nerwy i stres, przez co uznali, że i tak nie będą w stanie celnie strzelać. Ty jednak zdjąłeś dwóch atakujących, nim wszyscy inni padli martwi. A przynajmniej wszyscy, którzy znajdowali się akurat w tym miejscu.