Pustynia Śmierci
-
— Przejdę się z wami do tego miasta kasyn, a jak mi się nie spodoba i nie znajdę jakieś fuchy, to wrócę tutaj. Gdzie teraz idziesz?
-
— Eh… Do wieczora muszę się zmyć, potrzebują mnie na górze. — Podrapał się po czuprynie. — A płatność… Za co kupię alkohol u was w barze? — Ruchem dłoni wskazał kierunek, w jakim znajdował się bar.
-
Zohan:
- I tak nie mam nic do roboty, więc pałętam się między stoiskami. Czasem można trafić tu naprawdę ciekawe rzeczy, o ile wiesz, czego szukać w tym chłamie.
Radio:
- Możemy zapłacić po prostu alkoholem. - odparł mężczyzna, upraszczając sprawę i obchodząc problem. - Chyba że to ci nie odpowiada. -
— A ten… Rick? Gdzie go wcieło?
-
Wzruszył ramionami.
- Załatwia swoje sprawy. - odrzekł, ty nie byłeś zaś pewien czy w ten sposób cię zbywa, czy rzeczywiście nawet on tego nie wie. -
— A ty teraz gdzie leziesz?
-
- Mówiłem, że nie mam nic do roboty, więc chodzę to tu, to tam, szukając czegoś ciekawego. Lepsze to niż siedzieć w motelu i słuchać ględzenia starego albo dostać odcisków na dupie od leżenia w łóżku.
-
//Możesz powoli ruszyć akcję.//
— Stary jeszcze bardziej by pierdolił, bo ten jego grajek mu rozpieprzył butelki z alkoholem.
-
//Nie masz już zamiaru łazić po straganach czy ogółem Gnieździe Tułacza?//
-
//Nie zamierzam niczego kupić i samo łażenie jest nudne.//
-
//Ale pozwala spotkać kilku NPC i ewentualnie mieć wzgląd w przyszłą fabułę, ale to już jak chcesz.//
Czarny parsknął śmiechem.
- Jak go znam, to nie da tamtemu żyć i rozjebie mu łeb jego własną gitarą. No, ale to nie nasza sprawa. Byłeś w ogóle na dole? -
— Pewnie, że odpowiada! Może być w alkoholu. — Odpowiedział żywo.
-
- Coś konkretnego? Mówiłeś, że nie masz wiele czasu, a powinieneś mieć na uwadze, że przez tych kilka godzin zarobisz kilka butelek szczyn lub jedną czegoś lepszego.
-
//Aaaa… No to poznam.//
— Byłem tam, gdzie płakał nad rozbitymi butelkami, czyli w piwnicy. Znasz tu jakieś ciekawe miejsca, oprócz tego baru?
-
- Nie. - odparł szybko, ale po chwili uśmiechnął się chytrze. - Nie tu. Ale pod nami - już tak.
-
— Czyli mówisz mi teraz, że pod moimi stopami, pod moją dupą jest coś ciekawego?
-
- Jakby drugie Gniazdo. Mniej legalne. Szef tego na powierzchni niby nic nie wie, a tak naprawdę doskonale wszystko wie. Po prostu to miejsce ma reputację i nie robi się tu nic nielegalnego. A przynajmniej nic bardzo nielegalnego. Tam już nie ma takich problemów, o ile tamci nic nie odkurwiają, ludzie szefa mają na nich oko, a do jego kieszeni leci zawsze odpowiednia działka.
-
— Czyli… Szef wie, że pod jego stopami jest coś “nielegalnego”, ale ma to w dupie, dopóki nic się tam nie odkurwia? Pewnie nie każdy może tam wejść, co nie?
-
—Cholera, teraz musiałbym szefowi przynieść jakąś perełkę… Wiem! — Pstryknął palcami. — Macie Haku? Chyba tak to się nazywało.
-
Zohan:
- Jedne grupy robią interesy tutaj, drugie na dole. Ma to sens, bo w ten sposób wszyscy robią dobre interesy, zamiast strzelaniny, co wszystkim pasuje. Ale ty jesteś czysty, więc równie dobrze możesz być tak tu, jak i tam.
Radio:
- Niezbyt wiem, o co chodzi, a uwierz, że wiedzę o trunkach mam dość bogatą. Bogatszą nawet od lokalnych zapasów alkoholi.