Syberia
-
Udało ci się wykroić dobre trzy lub cztery kilogramy całkiem przyzwoitego mięsa, czyli nieźle, jak na łup z trupa.
-
-- Dobra robota – mruknął do towarzysza. – Myślę, że jak na początek wystarczy. Wracajmy do pojazdu.
-
— Jak dobrze pójdzie, to przy racjonowaniu starczyłoby nam tego może nawet na tydzień, nie? Tylko trzeba będzie ostro zacisnąć pasa, jeżeli sytuacja ma dalej tak wyglądać. — Zapakował mięso w kilka foliowych reklamówek, po czym schował je do plecaka. Poszedł za towarzyszem Leninem.
-
Choć po drodze nasiliło się wycie, które słyszeliście wcześniej, a teraz było głośniejsze i bliżej, to nic was nie zaatakowało, przynajmniej na razie. Wróciliście do pojazdu bez trudu, tam jednak czekała na was niespodzianka w postaci śladów, zdecydowanie śladów ludzkich stóp, choć ich właścicieli nie było, a te niknęły gdzieś wgłębi lasu.
-
Oleżka stanął i przyjrzał się z daleka wehikułowi, tak jakby niemo. Wpuścił dłonie w kieszenie, smarknął, westchnął.
— Wiesz jaka jest zaleta jeżdżenia taką kolubryną? -
Uniósł jedną brew do góry, podejrzliwie spoglądając na towarzysza.
-- No, jaka? – zapytał, zastanawiając się, co znowu ten wymyślił.