Miasto Ur
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Dochodziły z kuchni, gdzie zastałeś znaną Ci osobę, czyli Twojego mistrza przygotowującego sobie jakieś śniadanie czy inny posiłek, zależny od pory dnia.
Taczka:
‐ Osobiście wolałbym, żebyś nie wychodziła na razie w ogóle, ale jeśli chcesz, to idź, ale na pewno nie sama.
Vader:
Spróbował je odbić, ale szczęście się do niego tym razem nie uśmiechnęło: Oba wbiły się w jego ciało, z czego jeden w okolice serca, a drugi w prawe płuco, doprowadzając do jego śmierci.
Zohan:
Ciężko określić, ale starczyłby tylko i wyłącznie Tobie na dobrych kilka tygodni wędrówki. -
-
-
-
-
Kuba1001
Zohan:
‐ A cztery złotniki masz? Bo bez tego to ja Ci nawet kromki nie sprzedam.
Taczka:
‐ Ur nigdy nie było bezpieczne, niezależnie czy kręciły się tu Wampiry, czy nie. Jakieś resztki tych obmierzłych krwiopijców wciąż mogą się gdzieś czaić i chcieć się zemścić, jeśli nie na mnie, to na kimś z mojego bliskiego otoczenia. Poza tym zawsze możesz trafić na bardziej pospolitych bandytów. Myślę, że Rodo chętnie będzie Ci towarzyszyć.
Wiewiur:
‐ Zjedz coś i zajmij się sobą do południa, a wtedy ruszaj do karczmy “Pod Pustynnym Rekinem,” tam się spotkamy i wtedy dostaniesz swoje zadanie.
Vader:
Skrytobójcy i najemnicy, mimo iż w mniejszej ilości niż wcześniej, byli zbyt zajęci mordowaniem się wzajemnie, aby zwrócić na Ciebie uwagę. -
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Miałeś pod dostatkiem chleba, mięsa wszelkiej maści, owoców, warzyw, produktów mlecznych i tym podobnych.
Vader:
Ach… Owszem, udało się i skrytobójca padł martwy, jednakże w tym samym czasie zginęło trzech innych najemników i stosunek sił przedstawia się następująco: Czterech skrytobójców, Ty, ten ciężko ranny najemnik, któremu pomogłeś i jeszcze jeden podwładny Smoka.
Taczka:
Być może przeczuwał, że ta rozmowa nadejdzie, więc usiadł wygodniej w fotelu i westchnął.
‐ Czyżby? Co masz na myśli? -
-
-
-
Kuba1001
Vader:
Atak nożami dał niewiele, podobnie jak kuszą, bowiem przed trafieniem skrytobójca użył Magii Pyłu i w ten sposób uniknął pocisku. Jego towarzysze ruszyli do ataku, a on ponownie “rozpadł się,” aby ruszyć pod tą postacią w Twoim kierunku.
Zohan:
‐ To prowiant nie będzie wspólny? ‐ zdziwił się. W sumie racja, jeśli będzie mieć swoje zapasy, to prędzej podejmie ucieczkę, co byłoby mu trudniej zorganizować bez stosownych zapasów sucharów i wody.
Taczka:
‐ Mówiłem, że nie jestem prowincjonalnym szlachcicem, ale Lordem Ur, a teraz być może niedługo wodzem całego kraju, więc nic dziwnego, że mam napięty grafik, jednakże obiecuję, że cały jutrzejszy dzień poświęcę Tobie, zgoda? -