Miasto Ur
-
-Prowadź więc. - Także się uśmiechnęła.
-
Drumen “Ogórek” al‐Malik
-Ja to widzę trochę inaczej. Gdzie najłatwiej zabić strażnika? Na zewnątrz. W środku jest trudniej, dlatego łatwiej tam przetrwać - próbował przekonać Orka do swojej racji. - A najemnik, który przeżył kilka ataków i jest skuteczny, jest też droższy. Więc na moje ustawiają lepszych tutaj, by w razie czego później im nie płacić. Oni na nas oszczędzają. -
Taczka:
Za rękę wyszliście z pałacu Zimitarry, przechodząc przez szpaler bukietów żywych kwiatów i licznych gości, których widziałaś po raz pierwszy w życiu. Szlachcic zaprowadził Cię na niewielkie podium, również przyozdobione świeżymi kwiatami, gdzie czekał już kapłan w czerwono-złotych, powłóczystych szatach.
- Powtarzaj lub potwierdzaj, przysięga nie jest niczym trudnym. - szepnął Ci do ucha Twój przyszły mąż, gdy kapłan zaczął krótką przemowę do zebranych.
Vader:
Ork myślał nad tym dobrych kilka chwil, ale wtedy tryby w jego mózgu opornie przeskoczyły i musiał przyznać Ci rację, w końcu z pierwotnej ekipy najemników przetrwaliście tylko Wy dwaj, a to dlatego, że byliście w środku. Tak dokładniej, to Ty byłeś na zewnątrz i dołączyłeś, ale nie ma co tłumaczyć tego prostemu Orkowi. -
Patrzyła się w oczy Zimtarry i czekała aż kapłan będzie chciał, żeby powtórzyła po nim słowa przysięgi.
-
Nie były one zbyt trudne, odwoływały się głównie do lokalnych wierzeń, wedle których pierwszym bogiem było Słońce, a boginią - Księżyc, i co noc znikali oni z nieboskłonu, aby pielęgnować swoją miłość, która dała początek życiu na świecie. Po wypowiedzeniu wszelkich niezbędnych słów nastąpił kluczowy moment ceremonii, gdy musieliście oboje sięgnąć po stary, bogato rzeźbiony kielich pełen wody, a później napić się z niego, mówiąc odpowiednie słowa:
- Przysięgam moją wierność i miłość. Do śmierci. - powiedział Nirgaldczyk, upijając łyk z pucharu. -
-Przysięgam moją wierność i miłość. Do śmierci. - powtórzyła i także napiła się z kielicha.
-
Przysięgi stało się za dość, a choć kapłan jeszcze coś mówił, to niewiele usłyszałaś, gdy Zimitarra zyskał pozwolenie na pocałowanie Cię po raz pierwszy jako swojej żony, od razu to zrobił.
-
Drumen “Ogórek” al‐Malik
-Niezbyt to fajne, co? -
- Taaa… Tylko co my mamy niby zrobić? On każe coś zrobić, my słuchamy i dostajemy złoto. A jak nie posłuchamy, to złota nie będzie.
-
Oczywiście oddała pocałunek swojemu mężowi.
-
I tym skończyliście ceremonię, co publika okrasiła wiwatami. Chwilę potem Zimitarra zaprowadził Cię do jednego ze stołów i usadził obok siebie u szczytu ławy, a służba zaczęła wnosić jedzenie i napoje na tradycyjną ucztę, która potrwa zapewne do późnego wieczoru, a może i rana, jeśli szlachcic nie zechce wyprosić swoich gości szybciej.
-
Drumen “Ogórek” al‐Malik
-Złoto zawsze jest, czasem wystarczy po nie sięgnąć. -
Oglądała gości, kiedy czekała aż wszystko będzie rozłożone.
-
Vader:
- Żeby tylko nikt Ci łapy nie upierdolił, jak będziesz po nie sięgać. - odparł Ork, szturchając Cię w ramię, co miało być pewnie przyjacielskim gestem, ale jego siła i tak sprawiła, że pewnie pozostanie Ci tam spory siniak.
Taczka:
Znałaś tylko dwie osoby, współrządzących miastem i zarazem państwem z Zimitarrą Lordów Seqoę i Aziela. Pozostali goście też pochodzili z wyższych sfer, były to choćby żony wspomnianych Lordów, bogaci mieszczenie, kupcy czy handlarze niewolników oraz inne znaczne persony. Wszyscy byli lokalnymi ludźmi, o ciemnej, opalonej w pustynnym słońcu, skórze, z wyjątkiem jednego gościa, siedzącego na uboczu stołu. Mierzył on około trzech metrów wysokości, a zasiadał na ziemi, nie na ławie, którą pewnie by złamał, jak na Twoje oko mógł warzyć nawet dwieście kilogramów lub więcej. Jego ciało pokryte było łuską, zaopatrzone w ogon, ciągnący się przez cały kręgosłup grzebień, gadzie oczy, wielką paszczę pełną kłów niczym noże i skrzydeł na plecach, obecnie zwiniętych do boków, aby nie utrudniać posiłku innym gościom. Słyszałaś o takich stworach podczas swojego pobytu w Hammer, przed poznaniem Zimitarry, ale dopiero teraz widziałaś Drakonida na własne oczy. Jeśli chodzi o Rodo i tego Norda, to obaj gdzieś się zawieruszyli, może mieli za zadanie kontrolować ochronę w pałacu i wokół niego, a może biesiadowali sami czy z innymi najemnikami oraz ochroniarzami, nie uznając tego pańskiego towarzystwa za odpowiednie dla nich. -
Zajęła się jedzeniem i równocześnie przyglądała się Drakonidowi od czasu do czasu.
-
Nie byłaś pewna, co właściwie jadłaś, potrzebujesz kilku lat, aby wreszcie zasymilować się z lokalną ludnością, jej kuchnią, kulturą, obyczajami, ale na pewno było dość smaczne. Drakonid wolał różnego rodzaju mięsne potrawy, suto zakrapiane alkoholem czy zwykłą wodą.
- Jak czujesz się w nowej roli, pani? - zagadnął Cię siedzący najbliżej Aziel, drugi Lord zajmował miejsce bliżej Zimitarry, ale pewnie przysłuchiwał się Waszej rozmowie, tak jak Twój świeżo poślubiony mąż. -
Drumen “Ogórek” al‐Malik
-Wtedy mogę zamontować sobie protezę ze zmienną rączką - odpowiedział. - Raz ręka-topór, raz ręka-miecz, a raz ręka-podtrzymywacz kanapek. -
- Pierdolnięty jesteś. - mruknął Ork, ale chyba możesz odebrać to jako komplement. Jeszcze kilka takich uwag, wspólne wyjście na piwo i zabicie kilku niewinnych osób, a będziecie najlepszymi przyjaciółmi.
-
-Jestem bardzo szczęśliwa… Ale muszę się jeszcze wiele nauczyć i przyzwyczaić do niektórych rzeczy.
-
- To oczywiste. - przyznał arystokrata. - Miałem jednak na myśli coś innego, jesteś teraz żoną jednej z najpotężniejszych osób w mieście i kraju, a może i kontynencie.