Miasto Kasuss
-
-Verof, proszę zaczekaj! - Krzyknęła, żeby go zatrzymać.
-
//ale mam go ochotę przytulić//
— No mi to raczej nie będzie pisane. Nawet nie będę sobie takich mrzonek wyobrażać. -
Taczka:
I rzeczywiście, zatrzymał się. Odwrócił się, ale bardzo powoli, a wyraz zdziwienia na jego twarzy był równie wielki, jak późniejsza ulga, która go zastąpiła, choć nie ruszył się nawet o krok, jakby nie wierząc, że naprawdę tu jesteś.
Abby:
//Śmiało.//
- No i tego się trzymajmy. Ech… Coraz ciężej znaleźć robotę, kiedy ma się jeszcze jakąś moralność. Przynajmniej tutaj. -
//aww, dzieci się spotkały! tylko się czasem nie rozmnażajcie po krzakach uwu//
Zawsze mogło to zrzucić na odruch, czy przyzwyczajenie, ale Sylvia stwierdziła, że czas na to. Przytuliła Dethana. Ostatnie dni ją dobijały. Najwyżej krzywo się na nią spojrzy. Bywa. Dziewczyna najzwyczajniej lubiła czułości, skoro w teorii miała od kogo je dostać.
-
//fuj ._.//
Podbiegła do Verofa i przytuliła się do niego.
-Przepraszam, że cię wtedy zostawiłam… - Wtuliła się w jego klatkę piersiową. -
//sorki//
-
Abby:
Może i on był przytłoczony, może nie chciał zrobić Ci przykrości, ale również się do Ciebie przytulił i trwaliście w uścisku kilkanaście dobrych sekund.
- Gdy się stąd wyniesiemy będzie lepiej, zobaczysz. Dla wszystkich.
Taczka:
Wciąż zdziwiony, również się do Ciebie przytulił, ale odsunął się po chwili.
- Ale jak? Jak? Nic nie rozumiem. Skąd się tu wzięłaś? Przecież Cię szukają. -
-W-wlaśnie… Mój pan powiedział, że powinnam po ciebie pójść. - Spuściła głowę. - Proszę, czy mógłbyś ze mną wrócić?
-
Zacisnęła usta i postarała się, by żadne ‘jeśli’ jej się nie wymsknęło. To, że ona w to nie wierzyła, nie znaczyło, że miała tym jeszcze dobić Dethana. W końcu go puściła i uśmiechnęła się. Będzie dobrze, będzie dobrze.
-
Taczka:
- Twój pan? - zapytał, unosząc podejrzliwie brew. - To na czym naprawdę Ci zależało? Na mnie czy na tych pismach Goblina?
Abby:
- Jutro wszystko będzie gotowe… Znajdę kupca na ten dom, wyliczę ile zajmie i będzie kosztować transport i takie tam… Wciąż myślę, gdzie by uciec, i chyba najbardziej odpowiada mi Hammer. Co Ty na to? -
— Ty wiesz najlepiej. Tyle lat, ale wciąż gówno wiem o świecie. Trochę się boję, ale wezmę się w garść.
-
-To wcale nie tak… Myślałam, że się ucieszysz…
-
Abby:
- To może zwiedzisz kawałek? Jak znajdą się ludzie, którzy będą adoptować dzieci, władze miasta, które pomogą, i zabraknie zgrai bandytów sam dam radę zająć się wszystkim, a Ty będziesz mogła odpocząć. Ponoć nad morzem jest pięknie o tej porze roku.
Taczka:
- Prawie dla Ciebie zginąłem… Cieszę się, ale muszę to wszystko ułożyć sobie w głowie. -
-C-co chcesz teraz zrobić?
-
//czuję się wypierdolona z domu//
— A poradziłbyś sobie z tą zgrają pod moją nieobecność? To może trochę potrwać.
-
Taczka:
- Uciec jak najdalej od tego miasta i dybiących na mnie i na Ciebie łowców nagród. Później się zobaczy.
Abby:
//To jest oferta, z której możesz, ale nie musisz skorzystać.//
- Na pewno. A jeśli nie to wynajmę najlepszych łowców nagród żeby Cię znaleźli i sprowadzili z powrotem. -
Sylvia zamyśliła się. A co jeśli Dethan zginie i nie będzie mógł jej wezwać? Przyłapała się na myśli, że to o niego martwiła się bardziej. Sama podróż brzmiała przerażająco.
— W sumie co ja się oszukuję. Wyobrażasz sobie mnie w podróży? Ty mi mówisz o morzu, a ja nawet nie wiem, jak ono wygląda! -
-A wiesz dokąd chcesz uciec?
-
@Kubeł1001 napisał w Miasto Kasuss:
It:
Na dole niewiele się zmieniło, gości było tylko o kilku mniej, a może nawet tyle samo, również pracownicy kręcili się jak do tej pory, zajęci swoimi zadaniami. Eerci i Magnus siedzieli przy jednym ze stolików, obaj plecami do ściany.Zamówił więc kieliszek wina mając nadzieję, że skoro Magnus je pije, to nie będzie aż tak złe…
To miejsce jakoś go przytłaczało… przyglądając się klientom może troszkę bardziej niż wypadało przysiadł się do stolika, który zajmowali jego towarzysze. -
Abby:
- Dlatego najwyższa pora się przekonać! No ale dobrze, nie będę Cię namawiać, zwłaszcza że najpierw trzeba się stąd będzie wyrwać.
Taczka:
- A ten, który dał Tobie schronienie, dla którego miałaś zdobyć informacje o tym Goblinie mógłby mi pomóc?
It:
Nie był to dobry pomysł, większość bywalców tej karczmy, tak jak i populacji miasta, stanowili kryminaliści, a miałeś wrażenie, że tacy to nawet za spojrzenie mogą zabić, a wątpiłeś, żeby nowi kompani zżyli się z Tobą na tyle, aby pomóc Ci w takiej sytuacji. Wino kosztowało pięć sztuk złota, ale faktycznie nie było jakieś szczególnie złe, dość dobre, choć pijałeś lepsze. Tamci dwaj nie odeszli, ale też zbytnio nie zareagowali na Twój widok. Jakoś będziesz musiał wkraść się w ich łaski, co chyba nie jest takie trudne, miałeś przeczucie, że Magnus, jak każdy Mag, potrzebował ucznia, którego mógłby szkolić, a wcześniej nie miał do tego okazji.