Miasto Kasuss
- 
Goblin rzucał ci jeszcze ukradkowe spojrzenia, ale o nic nie pytał, jedynie zabrał pieniądze i wrócił do swoich spraw albo jedynie usiłował sprawiać takie wrażenie. Bo choć przecierał z uporem maniaka i tak brudny kontuar, to w końcu odszedł od lady. Kątem oka zauważyłaś, że podszedł do stolika, gdzie siedział poszukiwany przez ciebie złodziej, z którym wymienił kilka zdań i jak gdyby nigdy nic wrócił na swoje miejsce. 
- 
Korciło ją, żeby się od razu ruszyć, ale trza wypić nalane piwo. Czy jak to się tam mówiło. Nie ruszyła się z miejsca. Jaka jest szansa, że byle zauroczony goblin będzie ją znał? 
- 
Raczej żadna, skoro byłaś w tym lokalu chyba pierwszy raz od kilku lat, a wtedy, z tego, co pamiętałaś, za ladą stał zwykły człowiek, a nie ten Goblin. Nie musiał też rozmawiać z tamtym o tobie, ale faktycznie lepiej założyć najgorsze i uznać, że twój cel został już ostrzeżony. 
- 
Obaliła więc swoje piwo i spróbowała udać, jak to się wielce upiła i jak to jest nim zainteresowana. Tak dla beki, ale może był na tyle głupi by dać się nabrać. 
- 
Dał lub nie, ciężko powiedzieć, bo w ogóle nie zwracał na ciebie uwagi. Przynajmniej złodziej, Goblin cały czas miał cię na oku, ale chyba i on teraz stracił nieco czujności. 
- 
Zmrużyła oczy, wstała i ruszyła w ich stronę z dłońmi na biodrach. Lekko się bujała dla lepszego efektu zamroczenia. 
- 
//Ich? Goblin wrócił za ladę i jest właściwie na wyciągnięcie ręki, więc chodzi o stolik, przy którym siedzi złodziej, tak?// 
- 
//tak, sorki, przegapiłam ten kawałek 
- 
Choć udawałaś pijaną, to jednak bez trudu dotarłaś do stolika mężczyzny, który szybko otaksował cię wzrokiem, pomimo tego, że robił tak już jakiś czas. 
 - Znamy się? - zapytał podejrzliwie, ale z lekkim uśmiechem błąkającym się po ustach.
- 
— Chyba jeszcze nie. Ale czy to problem? Zawsze jest czas, żeby się poznać bliżej. 
 Zaśmiała się cichutko i przymrużyła oczy. Może uda się go wziąć na jakieś zaplecze czy coś.
- 
Uśmiechnął się szerzej, choć czułaś, że jest jeszcze daleki od stracenia czujności. Niemniej, złapał przynętę, odsuwając krzesło obok siebie, abyś mogła usiąść. 
 - Chętnie. Nazywam się Hunisk, jestem najemnikiem. A ty?
- 
Zaśmiała się cichutko, przeczesała dłonią włosy i usiadła. 
 — Cynthia. Jak tam robota, polecasz, czy niespecjalnie?
- 
- Bywają lepsze i gorsze momenty, czasem nieźle płacą, ale na nudę nie narzekam i to najważniejsze. - odparł, nieco się rozluźniając. - A czemu pytasz? Też chcesz spróbować sił w tym fachu? 
- 
Pokręciła głową i skrzyżowała ręce na piersi. 
 — Oj, wątpię, bym się nadawała do takich rzeczy. Zresztą, pewnie do pracy prędzej i tak by wzięli takiego silnego przystojniaka jak ty.
- 
Uśmiechnął się, tym razem szczerze. 
 - Rzadko słyszę takie komplementy. Ale powiedz mi: co taka kobieta jak ty robi w takiej dziurze jak ta? - zapytał, mając na myśli albo tę dość lichą karczmę, albo całe miasto.
- 
— Och, chyba to, co każda inna. Robi co może, by zarobić nieco grosza i przy odrobinie szczęścia się wyrwać. A tak w tej chwili? Przyszłam się rozerwać. 
 Gdy mówiła o zarabianiu, przesunęła dłonią w dół własnej talii.
- 
- Ostatnio niemało zarobiłem i myślę, że mógłbym… Hmmm, powiedzmy, że umożliwić ci zarobić. I to niemało. Zainteresowana? 
- 
Tym razem to ona uśmiechnęła się. 
 — Och, oczywiście — odpowiedziała i przygryzła wargę.
- 
Pokiwał głową i szybko dopił drinka. 
 - Mam wynajęty pokój na piętrze, trzecie drzwi na lewo. Idź tam i zaczekaj na mnie, dołączę jak tylko zapłacę barmanowi. - powiedział i wstał, ruszając w kierunku kontuaru.
- 
Ruszyła więc w tamtą stronę, trzymając się za usta, żeby tylko nie wybuchnąć śmiechem. Z jednej strony była podekscytowana, dawno się tak dobrze nie bawiła przy zleceniu. Za to z drugiej strony… głupio byłoby tak umrzeć, jeszcze Dethan pomyśli, że Sylvia to nimfomanka jakaś. Trzeba mieć się na baczności. 
 

