Belukarmerah
-
Czerwony Gaj… Skąd ta nazwa? Nie, wbrew pozorom nie przelano tutaj żadnej krwi, na szczęście. Jest to nazwa z języka Pradawnych, która trafnie opisuje położony na uboczu, z dala od wszelkich większych miast las, będący wynikiem eksperymentów elfickich druidów, którzy w zamierzchłych czasach próbowali stworzyć roślinę odporną na choroby. Udało się, przynajmniej w większości, jednakże do tej pory Magia Natury działa, co widać w czerwonym kolorze pni.
Czerwone drewno od lat było bardzo rozchwytywanym na rynku towarem, jednakże jego ilości były minimalne, liczne Elfy zamieszkujące puszczę przeznaczały na ścięcie jedynie nieliczne drzewa, na przykład blokujące rozwój innych, stare, chore, powalone i tak dalej. Oczywiście ludziom, jak to ludziom, przestało to wystarczać, więc zaczęli wycinać drzewa na własną rękę, z czasem odkryli też jego inne właściwości: Kora jest składnikiem niezwykle uzależniającego narkotyku, a z liści można produkować dość dobry alkohol. Dlatego też Czarne Słońce wynajęło licznych drwali i robotników do pracy, nierzadko pod przymusem, a także najemników i własnych żołnierzy, aby ich przypilnować. Z dnia na dzień konflikt się nasilał, aż między bandytami a Elfami wybuchła otwarta wojna, która trwa do dziś. O ile szeregi Czarnego Słońca wciąż są zasilane przez kolejnych drwali, robotników i wojowników, do Elfów dołączają nieliczni najemnicy o szlachetnym sercu, którzy mają swój kodeks honorowy, a także okoliczni chłopi, którzy uciekli ze swych wsi do lasu przed swymi panami sprzyjającymi Słońcu lub nim samym, gdyż łapówki załatwiły wszystko i już kilka wsi zostało, mniej lub bardziej celowo, wypalonych do gołej ziemi przez jego żołdaków.
Poza tym najstarsi spośród ludzi i Elfów mówią, że Belukarmerah jest bronione z taką zaciekłością nie przez czerwonego drzewa, ale coś pomiędzy nimi… Wedle legend w środku lasu jest krypta… A w niej coś się czai… Niestety, nikt nie wie co, a tym bardziej czy to prawda, choć coś musi być na rzeczy, bo w końcu większość śmiałków, która postanowiła to sprawdzić nie wróciła… -
Kuba1001
Czerwony:
Co przygnało Wilhelma la Hire, błędnego rycerza i wojownika Świętej Pani, w to dziwne miejsce…? Cóż, z pewnością dziwna wizja, której doświadczyłeś wtedy w Argencie, a z której nie zapamiętałeś wiele… Może poza strachem, ogniem i tymi czerwonymi drzewami, a w całym znanym Elarid było to chyba jedyne takie miejsce, w którym rosną, więc lepiej trafić nie mogłeś. -
-
Kuba1001
Jadąc traktem właściwie wszystko wydawało Ci takie same, zwłaszcza specyficzne drzewa, acz poza tym zauważyłeś nieco ciekawsze miejsca, w których będziesz mógł zasięgnąć języka, a mianowicie położone po przeciwnych stronach gościńca wioskę i obóz. Ta pierwsza była typową wsią jakich w Verden tysiące, nawet stąd mogłeś dostrzec krzątających się w obejściu wieśniaków. Zaś obóz składał się z kilkunastu namiotów, w tym jednego dość sporego, który to otoczony był ostrokołem i wałem ziemnym, a ponadto kilkunastu robotników stawiało obecnie pierwsze pale palisady. Co ciekawe, obozowisko znajdowało się ledwie kilkadziesiąt metrów od skraju puszczy, a wioska ponad kilkaset.
-
-
Kuba1001
Typowa wioska w postaci kilkunastu drewnianych, krytych strzechą chat, do tego przydomowe ogródki i największe we wsi budynki: Obory, stajnie, szopy, stodoły i kurniki. W środku zastałeś niewielu mężczyzn, a jeśli już to byli oni zajęci rąbaniem drwa, przyprowadzaniem trzody do budynków dla niej przeznaczonych i tym podobnych czynnościach, reszta z pewnością była w polu lub na pastwisku. Poza tym zauważyłeś nieco starszych osób, które pykały fajeczki, siedziały przed chatami i rozmawiały, ganiających wszędzie dzieci oraz kobiet zajętych szyciem, cerowaniem, zbieraniem jajek, dojeniem krów, pracą w ogrodzie i tym podobnymi. Oczywiście, przybycie kogoś takie formatu jak Ty, do tego na Gryfie, wzbudziło spore zainteresowanie prostego ludu, którego lwia część przedstawicieli wbiła w Ciebie swoje spojrzenia.
-
-
-
-
Kuba1001
Nie ociepliło to w żaden sposób Twoich relacji z chłopami, ale z drugiej strony takie relacje zawsze były napięte, więc jeden obrażony wieśniak w jedną czy drugą stronę nie zrobi specjalnej różnicy. Tak czy inaczej, trafiłeś pod drzwi chaty, a że nikt tam nie siedział, to wypadałoby zapukać, może niekoniecznie z grzeczności, ale aby powiadomić plebs o swoim przybyciu.
-
-
Kuba1001
Nie trzeba było długo czekać, aby otworzył Ci odziany w typowo chłopskie łachmany mężczyzna o silnej posturze, acz nieco przygarbiony i z włosami przeprószonymi gdzieniegdzie siwizną.
‐ Tak…? ‐ spytał, przyglądając Ci się i od razu oceniając Cię jako kogoś, przed kim nie można zamknąć drzwi chaty, odprawić z kwitkiem czy choćby burknąć “Czego?”. -
-
-
-
Kuba1001
Chłop wychylił głowę i rozejrzał się uważnie wokół, a później otworzył szerzej drzwi i wykonał zapraszający gest dłonią.
‐ Wchodź pan, panie rycerzu… O takich sprawach nie będzie rozmawiać w drzwiach. ‐ powiedział i powtórzył gest, a później rzucił okiem nad Twoim ramieniem. ‐ A to wielkie… Ten ptakokoń to bezpieczne? Nie zagryzie mi tu żadnego mieszkańca ani zwierzęcia? -
-
Kuba1001
Gryf posłusznie spoczął na ziemie i ułożył na niej łeb, odpoczywając. W środku zastałeś drzwi prowadzące do dwóch innych pomieszczeń oraz izbę będącą zapewne jadalnią, kuchnią i salonem w jednym, na co wskazuje stół, liczne krzesła, palenisko i wszystko, co potrzebne do przygotowania posiłków, jednakże stereotypowej baby tam brak, byliście w środku sami.
Mężczyzna przeczesał ręką włosy i zajął jedno z krzeseł, wskazując Ci drugie, naprzeciwko siebie. Po chwili jednak zreflektował się, wstał i odsunął je, aby dopiero później spocząć na własnym miejscu. -
-
Kuba1001
‐ Kiedyś to było. ‐ zaczął nostalgicznie chłop. ‐ Spokój, ludzie robili w polu i obejściu, płacili daniny i był spokój, od czasu do czasu handlowało się z Elfami, długousi dbali też o to, żeby żadna maszkara nie wylazła z lasu… Czasem też przyjeżdżali kupcy, żeby wziąć od nich drewno za góry złota, a później było ich jeszcze więcej i więcej… Bez zgody Elfów zaczęli karczować las, jak tamci się bronili, przybyli uzbrojeni po zęby żołnierze i najemnicy, a później zaczęła się wojna między nimi… My się staramy być neutralni, ale to są psy z Czarnego Słońca, biorą co chcą i kiedy chcą, już kilka wiosek do samej ziemi wypalili, bo im się stawiali…
-
-
Kuba1001
Chłop wzruszył bezradnie ramionami.
‐ Jedni mówią, że on już tu nie rządzi tylko leży trupem albo siedzi w lochu, a zamiast niego na tronie zasiada jakiś Zmiennokształtny podobny do niego… Inni uważają, że siedzi w kieszeni Czarnego Słońca i dopóki dostaje od niego złoto, to ma to wszystko gdzieś. Ja za to myślę, że zwyczajnie za bardzo się go boi. Nie to co Elfy, Elfy jeszcze z nimi walczą, tak jak tamci chłopi, który zdecydowali uciec w las i się do nich przyłączyć w zamian za opiekę. -
-
Kuba1001
‐ Pradawnym, jak wszyscy. ‐ odparł sołtys, zdziwiony Twoim pytaniem, bo dla niego właściwie nie istniały inne bóstwa. ‐ Nie wiem, nigdy się tam nie zapuszczałem, jeśli Elfy czegoś chcą, to przychodzą do nas, nigdy odwrotnie… Ja to wolę się nie mieszać, zwłaszcza że dzięki temu wciąż mam we wsi spokój. Elfy znajdziesz pan, mości rycerzu, w lesie, od nich się czegoś o walce dowiesz, bo ja to niewiele na ten temat wiem.
-
-
Kuba1001
‐ Szerokiej drogi, panie rycerzu! ‐ krzyknął jeszcze za Tobą chłop, a Ty bez jakichkolwiek trudności dotarłeś na skraj czerwonego lasu. O ile tutaj drzewa nie rosną zbyt gęsto, to jednak dalej mogą już sprawiać trudności w poruszaniu się Twojemu wierzchowcowi, co trzeba mieć na uwadze podczas dalszej wędrówki.
-
-
Kuba1001
//Jak patrzę na takie rozbudowane posty startowe to dostaję palpitacji serca, zwłaszcza że miałeś tu być przejazdem, więc nawet nie powinieneś wspomnieć nazwy tej lokacji, której nie znasz…//
Jechałeś swobodnie traktem między lasem pełnym czerwonych pni bez przeszkód, ciekawiej zrobiło się w chwili, gdy wyjechałeś wreszcie z lasu, gdzie dostrzegłeś prostą, chłopską wioskę po jednej stronie oraz położony blisko lasu obóz otoczony wałem ziemnym i palisadą. -
wiewiur500kuba
//Przepraszam ;‐; //
Widok był dla Verna niecodzienny. Ale w sumie w duchu się ucieszył że coś się dzieje. Cały czas pamięta monotonię bycia Strażnikiem Miejskim. Ah, jakaż ciekawa historia może stać za tym konfliktem! Natychmiast ruszył w stronę wioski. Chciał pomóc ludziom pokrzywdzonym, a chłopy w wiosce wypadają na bardziej biednych niż obóz rozbity w ich okolicy. -
-
wiewiur500kuba
Natychmiast kazał Piastowi się zatrzymać i zszedł z niego. Spojrzenia mu się nie podobały. Albo wszyscy tutaj to bandyci, albo coś ich trapi. Wolałby żeby było to to drugie, wtedy mógłby im pomóc. Jeśli byłaby to opcja pierwsza… Chyba potrzebowałby jakiegoś wsparcia w urżnięciu tylu bandytów.
‐ Co Was trapi? ‐ Rzekł jakby do powietrza. Nie kierował tych słów do nikogo konkretnego z mieszkańców, tylko do ogółu. Liczył że w tłumie znajdzie się ktoś skory do rozmowy. -
-
-
-
wiewiur500kuba
Uwiązał konia do jakiegoś pobliskiego słupa, czy czegokolwiek by ten mu nie uciekł i przysiadł się obok starca. Starzec wydawał się Vernowi osobą niezwykle opanowaną i spokojną. Znaczy, to niby normalne zachowanie, ale patrząc na to jak reagują inni ludzie, zachowanie spokoju tutaj na pewno nie jest niczym normalnym.
-
Kuba1001
Z pewnością miał lata praktyki na karku, nikt niespokojny raczej nie dożyłby takiego wieku, prawda?
‐ Nie wyglądasz na ślepego, więc pewnie zauważyłeś, że lasy w okolicy porastają czerwone drzewa, czyż nie? No właśnie: To dość luksusowy towar, ale mieszkające Elfy nie lubią się z nim rozstawać. A że coraz więcej osób chce położyć na nim swoje łapska, zainterweniowało Czarne Słońce. To obóz ich drwali oraz najemników widziałeś pewnie niedaleko tej wioski. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-