Archipelag Sztormu
-
Kuba1001
Max:
Musiałeś cofnąć się jeszcze bardziej. Dopiero po kilku stronach odnalazłeś wzmiankę o tym, że piraci napadli na jedną z pomniejszych wysp, a że nie znaleźli tam Akwamarynu ani innych bogactw naturalnych, zabrali to, co pozostało, czyli mieszkańców kilku nadbrzeżnych osad, pozostawiając za sobą kilkanaście trupów zabitych z różnych powodów i zrównaną z ziemią bądź spaloną zabudowę.
Vader:
Obietnica egzotycznego omletu spaliła na panewce, tymczasem jedno z jajek zaczęło drgać i po chwili pękło, a Ty dostrzegłeś w środku gadzie żółte oko, wpatrujące się w Ciebie. Po kilku minutach skorupkę opuściło małe monstrum, wielkości kilkudniowego kociaka, choć pod wszystkimi względami, może nie licząc braku prymitywnej broni białej, było kopią swoich rodziców. -
Kazute
Wyciągnęła jedną dłoń ze złączonymi palcami przed siebie. Poleciła mężczyźnie zrobić to samo.
‐ By móc władać magią potrzeba wszystkie swoje silne uczucia przekuć w cel. Co chcesz osiągnąć tworząc ten dym? Oślepić potwora, który zaatakował wioskę, by dać swoim podwładnym czas na ucieczkę? Wyobraź to sobie. Wyobraź sobie to, że dym powstaje z Twojej dłoni ‐ poinstruowała. -
-
-
-
Kuba1001
Kazute:
Zaczął, gdy tylko tłumacz przełożył mu Twoje polecenia, ale nic z tego nie wyszło, mimo że widziałaś, jak się stara. Cóż, zaangażowanie to nie zawsze wszystko.
Max:
Tylko to, że dostrzegli Wasz okręt. Co ciekawe, kapitan piratów nie był głupi i planował Was zaatakować, gdy tylko znajdziecie się w zasięgu, więc chyba Twój ździebko szurnięty kompan dobrze zrobił, rozpoczynając atak jako pierwszy.
Vader:
‐ Na to wychodzi. ‐ odparł jeden z marynarzy, cofając się o krok, gdy do małego potworka dołączyły kolejne. Teraz były aż cztery i wszystkie wpatrywały się w Ciebie, wydając z siebie dziwne ryki, przypominające trochę ptasi trel, a trochę ryki ich dorosłych odpowiedników. -
-
Vader0PL
Brook “Wilcze serce” Currington
/// www.youtube.com/watch?v=iN3NaBxVYHs ///
‐Na co się one tak gapią, do cholery? Uważajcie, bo mogą być szybkie. -
-
maxmaxi123
//Przegapiłem wszystkie odpisy z tamtego dnia.//
Czy miał rację czy nie, niepokoiło go bardziej to, że nie znalazł jeszcze kapitana. Nie zdziwiłoby go, gdyby ruszył na bój, ale też sam fakt że natknął się tylko na tego kolosa (z tego co pamiętam) był dziwny. Wziął jednak książkę i opuścił kajute. Coś się działo na zewnątrz? -
Kazute:
Potrzebował kilku prób i gdy już zaczęłaś wątpić, że ma w sobie jakikolwiek potencjał magiczny, to udało się, ku jego wielkiemu zdziwieniu. które z czasem przeszło w radość i euforię.
Vader:
W tym wieku pewnie zdołałyby co najwyżej odgryźć komuś palca, ale to i tak nieciekawa alternatywa. Mimo to, wszystkie powoli lgnęły do Ciebie, trącając Twoje buty swoimi gadzimi pyskami.
- Gratulacje, szefie. - rzucił jeden z marynarzy, ledwo powstrzymując się od śmiechu. - Będzie pan świetną matką.
Max:
Właściwie już wygraliście, ostatnie pirackie niedobitki właśnie składały broń lub były wyżynane co do jednego, jeśli nie chciały się poddać, więc misję pewnie będzie można uznać za udaną. -
Brook “Wilcze serce” Currington
-Jeżeli ja zostałem ich matką, to one będą posłuszne moim rozkazom, także uważaj sobie na przyszłość. I czym one do cholery się żywią, bo nie ukrywam, wizja kilku takich wojowników w armii Cesarstwa to byłoby coś niesamowitego. -
Skoro tak, to zszedł pod pokład, aby zobaczyć jak tam się miewają niewolnicy.
-
Również się ucieszyła, zaklaskała nawet w dłonie.
- Właśnie tak to się robi. Jak będziesz ćwiczył dalej według moich wskazówek, to zacznie ci to wychodzić coraz lepiej, wodzu - powiedziała udając dumę w głosie. -
Vader:
Dobre pytanie, na które nikt nie znał odpowiedzi. Cóż, mleka na pewno nie piją.
Max:
Wciąż śmiertelnie przerażeni, zapewne pozbawieni nadziei, ale żywi. Chociaż tyle.
Kazute:
Skinął głową i spróbował ponownie, gdy tłumacz przetłumaczył Twoje słowa. Cóż, mimo chęci, może być tak, że nie osiągnie wiele więcej, niż absolutne podstawy, nie każdy musi mieć w końcu predyspozycje do używania Magii. -
- Może już wystarczy na dzisiaj. Dymek, jaki stworzyłeś jest i tak już bardzo dużym wyczynem biorąc pod uwagę fakt, że niektórzy przez lata dzień w dzień próbowali to osiągnąć a mimo usilnych starań nigdy im się nie udało. Sama jestem pod wielkim wrażeniem tego, co przed chwilą zobaczyłam - wytłumaczyła, omijając wszelkie prawdziwe fakty dotyczące magii. Wódz nie musi o nich wiedzieć.
-
Brook “Wilcze serce” Currington
Sprawdził, czy miał przy sobie prowiant, a tam jakieś mięso. Miał do wykarmienia cztery cholerne krokodyle. -
Poszedł więc po dziennik chyba już martwego kapitana i udał się do jeszcze żywego, aby pokazać mu swą zdobycz.
- Wiem skąd pochodzą ci więźniowie, ale jednocześnie chyba nie warto będzie ich tam odstawiać. Piraci spalili ich domy.
//Uwielbiam ten brak dzielenia na strony. Aż chce się czytać poprzednie posty, kiedy wiesz że nie będzie przy tym więcej klikania~ -
Kazute:
Pokiwał głową z szerokim uśmiechem i powiedział coś jeszcze tłumaczowi, po czym odszedł.
- Wódz musi wrócić do spraw swojej wioski i plemienia, ale obiecuje, że zobaczy się z Tobą jeszcze dziś wieczorem.
Vader:
Suszone mięso, chyba powinno się nadać. Ale później lepiej pozwalać im samym polować na małe zwierzęta, jeśli nie chcesz, żeby nie zatraciły swoich morderczych instynktów.
Max:
- No to znajdziemy im inny dom. - odparł siwy kapitan, wycierając z krwi klingę swojego kordelasa o ciało jednego z zabitych piratów. - Proste, nie? -
Kiwnął głową.
- Będę jeszcze jakoś potrzebny?