Archipelag Sztormu
- 
Brook “Wilcze serce” Currington 
 -Jeżeli ja zostałem ich matką, to one będą posłuszne moim rozkazom, także uważaj sobie na przyszłość. I czym one do cholery się żywią, bo nie ukrywam, wizja kilku takich wojowników w armii Cesarstwa to byłoby coś niesamowitego.
- 
Skoro tak, to zszedł pod pokład, aby zobaczyć jak tam się miewają niewolnicy. 
- 
Również się ucieszyła, zaklaskała nawet w dłonie. 
 - Właśnie tak to się robi. Jak będziesz ćwiczył dalej według moich wskazówek, to zacznie ci to wychodzić coraz lepiej, wodzu - powiedziała udając dumę w głosie.
- 
Vader: 
 Dobre pytanie, na które nikt nie znał odpowiedzi. Cóż, mleka na pewno nie piją.
 Max:
 Wciąż śmiertelnie przerażeni, zapewne pozbawieni nadziei, ale żywi. Chociaż tyle.
 Kazute:
 Skinął głową i spróbował ponownie, gdy tłumacz przetłumaczył Twoje słowa. Cóż, mimo chęci, może być tak, że nie osiągnie wiele więcej, niż absolutne podstawy, nie każdy musi mieć w końcu predyspozycje do używania Magii.
- 
- Może już wystarczy na dzisiaj. Dymek, jaki stworzyłeś jest i tak już bardzo dużym wyczynem biorąc pod uwagę fakt, że niektórzy przez lata dzień w dzień próbowali to osiągnąć a mimo usilnych starań nigdy im się nie udało. Sama jestem pod wielkim wrażeniem tego, co przed chwilą zobaczyłam - wytłumaczyła, omijając wszelkie prawdziwe fakty dotyczące magii. Wódz nie musi o nich wiedzieć. 
- 
Brook “Wilcze serce” Currington 
 Sprawdził, czy miał przy sobie prowiant, a tam jakieś mięso. Miał do wykarmienia cztery cholerne krokodyle.
- 
Poszedł więc po dziennik chyba już martwego kapitana i udał się do jeszcze żywego, aby pokazać mu swą zdobycz. 
 - Wiem skąd pochodzą ci więźniowie, ale jednocześnie chyba nie warto będzie ich tam odstawiać. Piraci spalili ich domy.
 //Uwielbiam ten brak dzielenia na strony. Aż chce się czytać poprzednie posty, kiedy wiesz że nie będzie przy tym więcej klikania~
- 
Kazute: 
 Pokiwał głową z szerokim uśmiechem i powiedział coś jeszcze tłumaczowi, po czym odszedł.
 - Wódz musi wrócić do spraw swojej wioski i plemienia, ale obiecuje, że zobaczy się z Tobą jeszcze dziś wieczorem.
 Vader:
 Suszone mięso, chyba powinno się nadać. Ale później lepiej pozwalać im samym polować na małe zwierzęta, jeśli nie chcesz, żeby nie zatraciły swoich morderczych instynktów.
 Max:
 - No to znajdziemy im inny dom. - odparł siwy kapitan, wycierając z krwi klingę swojego kordelasa o ciało jednego z zabitych piratów. - Proste, nie?
- 
Kiwnął głową. 
 - Będę jeszcze jakoś potrzebny?
- 
Brook “Wilcze serce” Currington 
 Rzucił im po mięsie, by zobaczyć, czy są zainteresowane. Małe zwierzęta owszem, ale muszą pomyśleć, co z nimi zrobić, gdzie je trzymać, oraz co zrobić, gdyby te podrosły i okazałyby się niezwykłym problemem. Następnie obejrzał się na swoich żołnierzy.
 -Te cztery raczej zostają, także sprawdzcie, czego brakuje w obronie wioski, bo przekształcimy ją na bazę dla naszych. Potrzebujemy więc dwóch bram, nieprzerwanej palisady i miejsc na cztery wieże strażnicze. Idźcie zobaczyć, czy to wszystko się tutaj zmieści, czy będzie trzeba burzyć budynki.
- 
Kiwnęła głową na znak zrozumienia. 
 - Co mogę przez ten czas robić?
- 
Max: 
 - No ba. Myślisz, że na startym okręcie nierobów nie wyrzucałem za burtę, synek? Znajdź sobie jakieś zajęcie, byle pożyteczne. Albo chociaż udawaj, że coś robisz, jak na Ciebie patrzę. I najpierw pokaż mi tych niewolników.
 Vader:
 Poszli, ale Ty już teraz przeczuwałeś, że ciężko będzie umocnić te bagna i będzie to trudne i kosztowne, jeśli nie zwyczajnie niemożliwe. A tymczasem małe krokodyli powoli, ostrożnie i dość niepewnie, zabrały się za swój pierwszy posiłek, choć robiły to tak nieporadnie, że prawie uroczo. Prawie, bo byłeś świadomy tego, że jak dorosną, to mogą odgryźć Ci głowę.
 Kazute:
 - A co chciałabyś robić? Jak pewnie widzisz, nasza wioska nie oferuje zbyt wielu rozrywek.
- 
- Studiowanie tego dziennika starczy na zajęcie? - spytał, prowadząc pod pokład, aby pokazać to co znalazł. 
- 
- Nie mam pojęcia. Mogłabym się zapuścić w dzicz, ale nie znam zbytnio tutejszych potworów i roślin. Nie chcę, by coś mnie poturbowało. 
- 
Brook “Wilcze serce” Currington 
 Porządny pies powinien spać w budzie, nie wtulony do właściciela. A dyscyplinę da się narzucić im przy dobrym traktowaniu. A w przypadku braku możliwości umocnienia tej pozycji mógł ją po prostu spalić.
- 
Max: 
 - Zaprowadź mnie do tych niewolników to wtedy pogadamy, młody.
 Kazute:
 - W najlepszym wypadku poturbowało. Nikt nie każe opuszczać Ci wioski na ten czas.
 Vader:
 Świetne plany, które kiedyś będzie trzeba wcielić w życie. Jeden nawet szybciej od pozostałych, bo marynarz powrócił, a jego słowa tylko potwierdziły Twoje obawy co do niemożności ufortyfikowania bagna.
- 
Więc zaprowadził. 
- 
Brook “Wilcze serce” Currington 
 Pokiwał w zamyśleniu głową, po czym odparł do marynarza:
 -Rozpalcie na środku duże ognisko, spalamy to wszystko i się wynosimy. I małe zabieramy ze sobą.
- 
- Poczekam w takim razie. Gdyby nie fakt, że Ty jedyny ze wszystkich rozumiesz co mówię, to poszłabym poznać ludzi. Tak właściwie to jak to jest, że rozumiesz większość moich słów? 
- 
Max: 
 Nie było to trudne czy wyczerpujące, więc kapitan machnął na Ciebie ręką, sygnalizując, że możesz już odejść.
 Vader:
 Raczej nie zdołacie spalić wszystkiego, to w końcu bagno, ale i tak przekaz będzie odpowiednio jasny. Mężczyzna opuścił chatę, aby przekazać rozkazy, Tobie zaś pozostawało zabranie małych, innym pewnie poodgryzałyby palce.
 Kazute:
 - Nie jesteś pierwszym człowiekiem z dali, który do nas przybył, a niektórzy mają pokojowe zamiary. Ja służyłem przez prawie pół roku za nawigatora po lokalnych wodach dla pewnego kapitana, ten nauczył mnie Waszej mowy oraz jej zapisu w piśmie. I ogółem nauczył mnie pisać.
 



