Archipelag Sztormu
- 
- Skoro tak już rozmawiamy, to może zdradzisz mi swoje imię? - zapytała. Nie będzie przecież mówić ciągle na niego tłumacz lub wołać “hej ty”. Wypadałoby je poznać, zwłaszcza gdy ma zamiar mieć przyjazne stosunki z plemieniem.
 - 
Druga opcja wydawała mu się bardziej prawdopodobna. Wszedł do środka i zaczął studiować dziennik, od początku.
 - 
Brook “Wilcze serce” Currington
Rozwinął więc torbę. Pomysł bowiem mu się nawet spodobał.
-Tutaj, stworki, do worka. - 
Max:
//Jak szczegółowe chcesz mieć te wpisy?//
Vader:
Nie rozumiały, bo choć nie były zwykłymi krokodylami, to wciąż są prymitywnymi istotami. Dopiero po kilku próbach udało Ci się zagnać je do środka, a w tym czasie pozostali zaczęli podkładać ogień, aby spalić jak najwięcej zabudowy położonej na tych podmokłych terenach.
Kazute:
- Różnie mówili na mnie przez całe życie. Ci z Twojego świata nazywali mnie Nawigatorem i na początek powinno to chyba wystarczyć. - 
- Dobrze.
//Timeskip czy ma się wydarzyć coś ciekawego? // - 
//To, co uznasz za warte uwagi dawaj jakoś szczegółowo, a to co jest warte pominięcia, to skrótowo.
 - 
Brook “Wilcze serce” Currington
Sam się odsunął od wioski na bezpieczną odległość. - 
Kazute:
//Ma się wydarzyć, ale później, więc jeśli nie masz żadnych planów, to lecimy.//
Max:
Piraci nie mieli zbyt ciekawego życia… Co ciekawe, podobno na początku, gdy wypłynęli z jakiejś nadmorskiej groty, jaka stanowiła ich bazę, choć z rozmysłem nie napisano nic więcej o jej położeniu, mieli jeszcze dwa podobne okręty. Te jednak zostały zdobyte w wyniku abordażu Nordów, gdy piraci połasili się na zbyt duży cel, jakim była flota tuzina drakkarów wracających z Verden, najpewniej z jakiejś wyprawy łupieżczej. Z reguły przewoziły one mało wojowników, aby mieć miejsce na różnorakie łupy wojenne i niewolników, jednakże tym razem było nieco inaczej i po długiej, acz zaciętej walce, piraci musieli salwować się ucieczką, wykazując typową w tym zawodzie lojalność i porzucając na pewną śmierć kompanów na dwóch pozostałych okrętach.
Vader:
Tak właściwie to możecie już zbierać się do własnego obozu, skoro pozbyliście się problemu. Może nie całkowicie, ale też jest nieźle. - 
//Dajesz.//
 - 
Brook “Wilcze serce” Currington
Więc nakazał zbiórkę i tam właśnie ruszył. - 
//Max?//
 - 
//Aaaaa, myślałem że odpisałem…
To jedyna ciekawa rzecz w dzienniku, tak? - 
Owszem, piraci najwidoczniej nie mieli ciekawego życia, a i też nieciekawie skończyli.
 - 
Ruszył więc do kapitana tego okrętu. Może informacja o grocie go jakkolwiek zainteresuje…
 - 
//Ekhem. //
 - 
///Ekhem.///
 - 
//
Nie mogę być gorszy!
Ekhem. - 
//Kupcie sobie coś na kaszel.//
Vader:
Dotarliście tam w miarę szybko, nikt Was nie niepokoił po drodze, choć mogło to być zasługą szybkiego tempa marszu, który narzuciliście, aby nie dać się zaatakować bandzie wściekłych tubylców.
Kazute:
Słońce powoli zachodziło, kładąc wspaniale wyglądające promienie słoneczne na okoliczne wody, co też oznaczało, że pora na Twoje kolejne spotkanie z lokalnym wodzem.
Max:
Znalazłeś go bez trudu, gdy pykał fajkę, wypuszczając kółka z dymu, siedząc na burcie zdobytego pirackiego okrętu. - 
Otworzył dziennik na stronie, na której jest mowa o kryjówce piratów.
- Znalazłem tu niezbyt szczegółowe informacje na temat ich bazy. Może ty wypatrzysz coś więcej. - 
Wyczekiwała z niecierpliwością na przybycie wodza. Zdążyła się wynudzić przez te kilka godzin.