Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Wyszedłeś, a sądząc po odgłosach z zewnątrz, to zadowoleni oni tymi wieściami raczej nie są.
Mniejsza, swoje zrobił.
No jak najbardziej. Tylko co teraz? Opić sukces?
W sumie czekać na rozwój wydarzeń.
Na pewno nic nie stanie się ot tak.
A więc… w sumie, czy z tamtego pomieszczenia było inne, zauważone przez niego wyjście?
Było tylko jedno wejście i zarazem wyjście.
A, czyli usiadł gdzieś na ławkach, by widzieć wychodzących.
Zapewniłeś im takie rewelacje i materiał na dyskusję, że raczej nieprędko wyjdą, bo mają o wiele więcej spraw na głowie.
E tam, czas miał do obiadokolacji.
Ale czy to najlepsze miejsce na spędzenie go?
I tak lepsze niż kopalnie.
W sumie racja, choć piwka tu nie serwują.
Wczoraj bił, dzisiaj kac, jutro picie.
Kaca to można leczyć.
Nie teraz.
No nie, bo zapewne dzieje się coś ciekawego, w końcu dźwięk trąb, rogów i kotłów usłyszałeś po raz pierwszy, odkąd tu jesteś.
‐Eh, kretyni. Jeżeli wywołają wojnę, Dekapolis upadnie… Wstał i ruszył ku wyjściu.
Opuściłeś budynek bez problemów, zastając biegających we wszystkie strony cywili, strażników i najemników, z czego tych ostatnich było zdecydowanie najwięcej.
‐Co tutaj się do ku*wy jednej dzieje?!