Zamek hrabiego Dunu
-
Olbrzymie zamczysko z czarnego granitu, które jest najważniejszą budowlą w hrabstwie Dunu, które jest najmniejszym takim w całym Cesarstwie Verden i chyba w ogóle w Elarid, będąc niewiele większym od zwykłej baronii. Jest to związane z burzliwą przeszłością rodu Dunu, który niegdyś zawiązał spisek przeciwko Cesarzowi. Co ciekawe, gdy został on wykryty, a wszystkich członków rodziny postawiono przed sądem, sprawiedliwości stało się za dość dzięki jednemu z przedstawicieli tego rodu, który chciał w ten sposób ocalić siebie, ciągłość rodu, rodzinę i majątek od gniewu Cesarza. Udało się, przynajmniej częściowo, bo on przeżył, zostając głową rodu, jego matka i siostry również, ale ojciec i bracia zawiśli w Ruhn, zaś włości zostały tak straszliwie okrojone. Cóż, i tak lepsze to, niż nie mieć nic, prawda? Tak myśleli wszyscy kolejni hrabiowie zasiadający na zamkowym tronie, dopóki obecny, Melhkion Dunu nie zaczął poszerzać swoich włości, wykorzystując wydobyte nie wiadomo skąd bogactwa, aby kupować kolejne wsie, lasy, stawy, pola czy pastwiska. Ostatnio wchłonął też nawet sąsiednią baronię i podobno ostrzy sobie kły na pobliskie wioski Elfów…
Zamek nie odbiega standardami od innych budowli tego typu w całym Elarid: To wielka, masywna bryła czarnego granitu, o grubych murach z blankami, wieżami z zamontowanymi balistami, wielką bramą z metalowymi okuciami i o stalowych zawiasach, wzmacnianych metalową kratą, fosą, mostem zwodzonym i załogą liczącą blisko ćwierć tysiąca zbrojnych. W środku znajdują się magazyny, zbrojownie, dziedziniec, plac ćwiczeń, kuchnie, pokoje dla służby, jadalnie, sala balowa, taras widokowy i wiele, wiele więcej.
To tu prowadzą wszystkie trakty w hrabstwie Dunu, ze wszystkich wiosek i miasteczek, których mieszkańcy przybywają prosić hrabiego o pomoc, radę, sąd czy zwyczajnie złożyć należne daniny. -
-
-
Kuba1001
Towarzyszący Ci dowódca zbrojnych skinął głową i wprowadził Was do środka. Na dziedzińcu czekaliście tylko kilka chwil, jakie zajęło im odstawienie koni do stajni pod opiekę parobków, a potem wąsaty przewodnik, nie ściągając nawet rynsztunku, zaprowadził Was do sali tronowej, której strzegło dwóch halabardników w pełnych zbrojach płytowych i hełmach z opuszczonymi przyłbicami.
‐ Zaczekajcie tu. ‐ polecił Wam, samemu wchodząc do środka. Wrócił po jakichś pięciu minutach, wskazując na otwarte przez wartowników wrota.
‐ Mój pan Was zaprasza. -
-
Kuba1001
Wkroczyliście razem do olbrzymiej sali tronowej ze sporą kolumnadą, która jednak nie miała utrzymywać sklepienia nad Waszymi głowami, ale potęgować wrażenie przepychu, ponieważ każda kolumna była bogato zdobiona i kunsztownie rzeźbiona. Poza tym na ścianach pełno było myśliwskich trofeów, w postaci zdartych ze zwierząt futer lub ich spreparowanych głów, a także oświetlających całe to pomieszczenie pochodni. Pod ścianami stały też ławy i stoły, zapewne na ucztę, choć były złożone i pozbawione potraw, więc pewnie się na nią nie załapiecie. Jak na salę tronową przystało, było tu wiele osób: Krzątającej się służby, milczących wartowników i szepczących między sobą doradców w pobliżu tronu, wielkiego kamiennego mebla, zapewne równie starego, jak fundamenty tego zamczyska. To na nim również zasiadał hrabia Dunu, z którym miałeś dobić interes.
Nie był już młody, choć ciężko było ocenić jego wiek. Normalnie wystarczyłby rzut oka na kolor włosów, to czy są już przeprószone siwizną, ale w tym wypadku nie było to możliwe: Mężczyzna był łysy, a na jego czaszce zauważyłeś dziwne, zawiłe wzory geometryczne, których przeznaczenia czy pochodzenia mogłeś się jedynie domyślać. Miał krzywy, jakby złamany i źle zrośnięty, nos, oraz kilka blizn na czole i policzkach, które nadawały mu równie surowego wyglądu, co oczy: Stalowoszare, zimne, świdrujące Was wzrokiem. Poza zwykłym odzieniem, miał na sobie też zdobiony napierśnik i karwasze, miecz przy pasie i kolejny, wraz z tarczą, obok tronu. Uzupełniał to zarzucony na ramiona płaszcz z białych gronostai.
Jak nakazuje dworska etykieta, której, chcąc nie chcąc, musiałeś się nauczyć podczas swoich eskapad, powinieneś odezwać się pierwszy, najlepiej w imieniu całej grupy. -
-
-
-
-
Vader0PL
///2 tysiące? Więcej oferowano mi za sklepik w Gilgasz, jak grałem Abuyinem o długim nazwisku.
‐Odliczając koszty naprawy i konieczność opłacenia pracowników wychodzi na 11 tysięcy w złocie, panie. Oczywiście, ta wysoka cena jest powiązana z jakością, jaką reprezentujemy od lat, oraz z faktem, gdzie leży ta wioska. Dodatkowo, oferujemy nasze usługi w pańskich późniejszych interesach. -
Kuba1001
//Dlatego mówię, że możesz od takiej ceny zacząć. A tamci dali Ci tyle złota dlatego, że byli fagasami Czarnego Słońca, które szukało sobie miejsca do uwicia gniazdka po tym, jak wykopali ich z Gilgasz, żeby móc wrócić. Miałem Ci to przekazać kiedyś jakoś fabularnie, ale nie było okazji, bo spodziewałem się, że zawitasz znowu do Gilgasz, ale wybrałeś wielki świat.//
‐ Nie powołujcie się na wieloletnią jakość, skoro usłyszałem o Was dopiero teraz. Nie wątpię, że też chcecie mieć z tego zysk, ale nie zapłacę aż tyle. Proponuję pięć tysięcy złotych monet oraz dodatkowy kontrakt, który pozwoli Wam zarobić jeszcze więcej. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Skinął głową z radością i klasnął w dłonie, a sługa przyniósł Ci zwinięty wolumin, gęsie pióro i kałamarz pełen atramentu.
‐ To nasza umowa, gdy ją podpiszesz, otrzymasz jedenaście szkatułek, w każdej po pięćset złotników. Z kontraktem zostaniesz zapoznany później, bowiem dziś przypada pewna uczta, na którą chciałbym zaprosić tak Ciebie, jak i Twoich współpracowników. -
Vader0PL
Maurycy Septopopiel
Pokiwał głową ze zrozumieniem, jednakże już wczytywał się w umowę, by zorientować się, czy nie ma tam jakiegoś haka na niego, po czym się podpisał. Jeżeli było odwrotnie, czyli dostał to na czysto, w całości do zapisania przez niego, to napisał stosowną umowę i się podpisał. Po czym oddał słudze umowę sprzedaży, pióro i kałamarz. Oczywiście nie tak, żeby atrament uszkodził umowę. Na to nie mógł sobie pozwolić ktoś z jego doświadczeniem, to był błąd bardziej nowicjusza. -