Zamek hrabiego Dunu
-
Zaprzeczyli jak jeden mąż, więc po upływie dwóch kwadransów wszyscy byli gotowi. W drodze do celu towarzyszyło wam kilku ludzi hrabiego, odziany w kolczugi, hełmy i elementy zbroi płytowych chroniących ręce, nogi i klatkę piersiową, z mieczami długimi u pasa. Wyglądali na typowych rycerzy, choć gęby mieli co najmniej podejrzane, więc to pewnie rycerze z gatunku tych, którzy w ten czy inny sposób (wojenka z sąsiadem, najazd obcej armii, bunt chłopów, jakaś naturalna katastrofa, hazard i tak dalej) utracili swoje majątki, musieli więc przejść na służbę potężniejszych od siebie, służąc im za żołnierzy, bo w końcu tylko na walce się znali. Wioska nie wyglądała tak źle, jak mógłbyś się tego obawiać. Ogródki przy chatach nie były zapuszczone, więc nie stało się to dawno temu, ocalałe budynki też były w przyzwoitym stanie, rzecz jasna jak na chłopskie chaty. Część z nich była jednak nadpalona, a kilka budynków spłonęło całkowicie. Daleko temu do pracy marzeń, ale i obraz nędzy i rozpaczy to to nie jest.
-
Maurycy Septopopiel
Pokiwał głową w zamyśleniu, obserwując okolicę. Ciekawiło go, co mogło być powodem pożaru, lecz uznał, że nie otrzyma od ludzi Hrabiego szczerej odpowiedzi.
-- Na początku zajmiemy się tymi, które są w dobrym staniem, później powoli będziemy przechodzili do coraz to cięższych napraw – rzucił, jakby do innych, lecz w istocie tylko do siebie. -
- Ilu robotników i jakich materiałów będziesz potrzebować? - rzucił do ciebie jeden z żołnierzy. Widocznie się niecierpliwił, ale nie byłeś pewien, czy po prostu chce to mieć z głowy, czy stoi za tym jakiś inny powód, zwłaszcza, że jego kompani wydawali się równie spięci i najchętniej już by stąd odjechali.
-
Maurycy Septopopiel
-- Załatw mi dwudziestkę tutejszych, najlepiej mężczyzn. Potrzebuję kamienia i drewna w dużych ilościach, to w pierwszej kolejności. Oprócz tego, jeżeli załatwisz mi jakiegoś Maga, Ziemi bądź Ognia, to będzie ci całował dłonie, bo przyśpieszy to pracę w znaczącym tempie. Może być żółtodziób.
Nie podobała mu się reakcja żołnierzy. Ci, którzy mieli być gotowi do walki i zabijania bali się tego miejsca. A to znaczyło że prosty przedsiębiorca jak on też powinien bać się tutaj być. -
Ten post został usunięty!
-
- Jeszcze dziś zjawią się tu ludzie i zaopatrzenie, ale o Magu zapomnij, przynajmniej na razie. Mój pan z pewnością roześle swoich ludzi, aby zajęli się szukaniem kogoś odpowiedniego, ale nastaw się, że skończysz pracę bez niego. Coś jeszcze?
-
Maurycy Septopopiel
-- Jak na razie to wszystko – odpowiedział. – Niezbyt podoba ci się to miejsce? – spytał się go odnośnie jego zachowania. -
- Niezbyt. - przyznał, ale od razu odwrócił się i udał się w kierunku swojego konia, widocznie nie chcąc, abyś zbytnio pociągnął go za język w tej sprawie.
-
Maurycy Septopopiel
-- Wiemy, czego potrzebujmy. Zajrzyjmy do najbliższego miasteczka, bądź też miasta, by zobaczyć, co możemy kupić na miejscu – przekazał swoim towarzyszom. -
- A jaki jest sens kupować, jeśli hrabia obiecał wszystko nam dostarczyć? - zapytał jeden z najemników.
-
Maurycy Septopopiel
-- Oczywiście, że obiecał wszystko dostarczyć, jednakże w mieście możemy znaleźć gotowe materiały, lepsze i tańsze zamienniki, jak i też niespodziewane elementy, jakie przydadzą się w remoncie, a nie widzimy ich na pierwszy rzut oka – odparł najemnikowi. -
Pokiwał głową, widać że twoje wyjaśnienia miały dla niego sens.
- Idziecie tam sami czy mamy was eskortować? -
Maurycy Septopopiel
-- Możecie tutaj zostać, jeżeli chcecie. Raczej poradzimy sobie sami, mamy w końcu trochę doświadczenia w tym temacie – odparł uspakajająco. – Czy do hrabiego Dunu mamy wracać na nocleg, czy na czas odnowy wioski traktować ją jako naszą tymczasową siedzibę? – zapytał. -
- Tak długo jak dla niego pracujecie, możecie czuć się jego gośćmi. Mieszkajcie, gdzie wam się podoba, byleby robota była wykonana.
-
Maurycy Septopopiel
-- Czyli widzimy się później – mówiąc to, skinął im głową na pożegnanie, po czym ruszył ze swoimi towarzyszami w kierunku najbliższego miasta. -
//Nie widzę sensu w zmianie lokacji na coś większego, więc zostajemy tutaj.//
Najbliższe miasto nie było niczym wielkim, ale było najbliższe, zaledwie sześć godzin drogi od wioski. Na drewnianym murze z wieżami powiewały chorągwie hrabiego Dunu, mieli je również wymalowane na tarczach strażnicy, którzy przepuścili was po zadaniu kilku pytań, najwidoczniej hrabia uprzedził miejscowe władze, że możecie się pojawić, a te kazały strażnikom, aby wam nie przeszkadzali. W środku od razu trafiliście na tablicę ogłoszeń i karczmę, dalej stały domy mieszkańców. Idąc ulicą na wprost do bramy, dotrzecie zapewne do centrum, a więc i rynku. -
Maurycy Septopopiel
I tam też się skierował, starając się zwrócić do towarzysza tak, żeby inni tego nie słyszeli.
-- I co sądzisz o tym zleceniu? -
Goleim (bo nie sprecyzowałeś, do kogo mówisz, a chyba poszedłeś do wioski ze wszystkimi trzema) wzruszył ramionami.
- Misja jak misja. Ale coś musiało pogonić poprzednich wieśniaków. To jedna sprawa. A druga, że tamci rycerze, których dał nam hrabia, nie chcieli nam towarzyszyć dłużej, niż było to konieczne. Nie powiedziałbym, że się bali, ale na pewno czuli się tam nieswojo. -
Maurycy Septopopiel
-- Tak. Właśnie ten element jest najbardziej zastanawiający. Warto popytać wśród lokalnych, jaką opinią cieszy się tamta okolica, byśmy nie dali się zaskoczyć. -
- Masz coś konkretnego na myśli? Jacyś bandyci albo potwory?