Hrabstwo Nagren
-
Zaprzestał napierdalania błyskawicami, bo jeszcze się zmęczy i nie będzie mieć siły na bitkę. Poczekał, aż powchodzą na drabiny i w odpowiednim momencie będzie strącać tych wieśniaków za pomocą topora.
-
Pierwszemu zamaszystym ciosem strąciłeś głowę z barków, a korpus spadł na wspinających się za nim, wzbudzając niemałe przerażenie. Kolejnego rozpłatałeś na pół od czubka głowy do klatki piersiowej, ale na tym skończyło się łatwe mordowanie, pierwszy chłopski milicjant znalazł się już na górze i ruszył biegiem w Twoją stronę z nastawioną poziomo włócznią i szczelnie osłonięty tarczą.
-
Ustawił się ze swoją prowizoryczną tarczą i zaczął biec w kierunku milicjanta. Siła i masa, jaką Ork posiada, powinna bez problemu powalić tego kurwia, a wtedy będzie mógł go bez problemu zajebać.
-
I tak też się stało, wyszło nawet lepiej, niż zakładałeś, bowiem chłop był tak cherlawy, że nie dość, że go powaliłeś, to jeszcze się po nim przeszedłeś, nim wytraciłeś impet. Musisz mu jednak przyznać, że jest wytrwały, bo pomimo tego już zaczynał się podnosić, aby kontynuować walkę.
-
A chuj! Nie da mu się podnieść! Zajebał mu solidnego kopa, a potem zmiażdżył mu kark solidnym nadepnięciem na szyję.
-
Nie tylko efektowny, ale i efektywny oraz okrutny sposób na zakończenie życia pechowego wieśniaka, którego pewnie siłą wyciągnięto z chaty, zagrody czy pola i kazano ćwiczyć z bronią w ręku, aby zginąć przy takiej okazji jak ta. Niestety dla Ciebie, tym pozytywnym akcentem skończyłeś zabijanie na chwilę obecną, bo najemnicy i chłopi zaczęli uciekać. Nic dziwnego, ci ostatni dość szybko spanikowali, szykowano ich pewnie do walki z dzikimi zwierzętami, może mniej groźnymi potworami lub okazjonalnie bandytami, ale nie doświadczonymi w boju, dobrze wyposażonym, brutalnymi i przerażającymi Orkami.
-
Skoro ma chwilę przerwy, to sprawdził czy tarcza, którą miał wieśniak, nadaje się do dalszego użytku, a samego wieśniaka wypierdolił poza mur, bo jak zacznie gnić, to będzie kurwić gorzej niż Zawhdrug.
-
Jeśli wziąć pod uwagę siły, które tamci mogą rzucić do ataku, oraz fakt, że teraz jedynie badali bojem Waszą obronę, to raczej nie zanosi się na to, żebyście utrzymali wioskę na tyle długo, aby gnijące trupy zaczęły być problemem. Tarcza zaś, choć kiepsko wykonana i o wiele za mała dla Orka, jakoś spełniała swoje zadanie.
-
Lepsza mała tarcza niż jakieś drzwi wyrwane z chaty, które mogą się rozpierdolić przy pierwszej okazji. Wróci do Ghadugh i sobie kupi jakąś zajebistą tarczę i może nawet swój oręż wymieni na coś lepszego. W końcu coś tam Agrag mówił o odbiciu zamku, a nowe wyposażenie się przyda. No ale dosyć tego rozmyślania, trzeba się przygotować do kolejnej walki, bo pewnie te ludziki szybko nie odpuszczą. Zszedł na dół i oznajmił Agragowi:
– Paru próbowało wejść, ale żeśmy spierdolili ich z drabin, a jednego żem nawet butem rozpierdolił! Reszta spierdoliła i pewnie później znowu zaatakują, ale większymi siłami. -
- A nie mówiłem? - odparł, wyraźnie zadowolony z tego, że zmysł taktyczny go nie zawiódł. - A tera idź po tamtą kobitę i przyprowadź ją tutaj, jak nie zaatakujo, to przyjdo pogadać.
-
Skinął głową i poszedł po dziewkę. Wszedł do kryjówki, w której ją ukrył, i ją delikatnie przerzucił przez ramię. Dla niej pewnie nie będzie to delikatne, ale postarał się nie zakurwić nią w ścianę, gdy ją przerzucał.
– Chodźta. – rozkazał swoim towarzyszom i wrócił z rudą do Agraga. -
Tamten właśnie omawiał coś z pozostałymi Orkami, gdy na zewnątrz rozległ się dźwięk rogu.
- Ido! - krzyknął jeden z Orków na murze. - Ale tylko trzych. Z biało flago.
- Ha! - odparł Agrag, opierając pięści o biodra. - Zajebiście jest mieć rację. -
– Jeszcze nie wiemy, co szykują tego fiutki, więc nie chwal srania przed wysraniem.
-
- Ta, dlatego zapierdalaj na górę i bij piorunem, jakby który próbował co odwalić, a gadanie zostaw mnie.
-
Przytaknął i wlazł na górę. Przypatrzył się tym, co lezą. Są to jakieś rycerzyki z herbami, w płytowych zbrojach czy jakieś obskórne fiutki?
-
Dwóch rycerzyków w pełnych zbrojach płytowych, wraz z nimi odziany w zbroję skórzaną z naszytymi nań płytkami żelaza najemnik. Najwidoczniej ten, kto dowodził, a dowodził pewnie jakiś lokalny szlachcic, a może i sam hrabia, nie miał zamiaru nadstawiać swojego karku, więc wolał posłużyć się podwładnym.
-
A, no to jak pierdolnie piorunem w rycerzyka, to będzie problem z głowy. No nic, czekał, aż te rycerzyki zaczną coś gadać czy coś.
-
Zaczęli, a było to tak nudne i pierdołowate, że nie sposób było słuchać wszystkiego. Dlatego większość ich słów wleciała jednym uchem, a wyleciała drugim, w końcu na co słuchać i zapamiętywać w chuj tytułów jakiegoś szlachcica, który nasłał na Was tę armię? No właśnie. Później zrobiło się ciekawie, bo zaczęli proponować warunki. Żądali oddania kobiety, wioski, wszystkich jeńców i łupów, w zamian proponowali okup w złocie i gwarancję przemarszu aż do granicy z Waszym Księstwem. Ale każdy Ork, nawet najgłupszy, wyczułby w tym podstęp, więc ani Agrag do nich nie wylazł, ani nie pozwolił im wejść do środka.
-
W szlachcica to on chuja wbija i mu koło dupy latają te wszystkie tytuły. Gdyby tam był na dole, to by sobie pożartował z tych tytułów. Będzie napierdalanka, skoro nie doszło do żadnego porozumionka. Może nie teraz, ale na pewno w najbliższym czasie.
-
Miałeś rację, bo tamci jeszcze próbowali coś negocjować, ale Agrag kazał im spierdalać. Dobrze wiedząc, jak poszedł ostatni atak, choć był to tylko atak czysto kontrolny, to jednak nieudany, postanowili Was oblegać. Niegłupie, bo nikt nie wpadł na to, żeby racjonować żywność, a do powrotu Waszych pracodawców pewnie minie jeszcze sporo czasu i prędzej zdechniecie z głodu lub pozabijacie się nawzajem, niż oni zaatakują bez powodu, wsparcia czy planu.