Hrabstwo Nagren
-
Skinął głową i poszedł po dziewkę. Wszedł do kryjówki, w której ją ukrył, i ją delikatnie przerzucił przez ramię. Dla niej pewnie nie będzie to delikatne, ale postarał się nie zakurwić nią w ścianę, gdy ją przerzucał.
– Chodźta. – rozkazał swoim towarzyszom i wrócił z rudą do Agraga. -
Tamten właśnie omawiał coś z pozostałymi Orkami, gdy na zewnątrz rozległ się dźwięk rogu.
- Ido! - krzyknął jeden z Orków na murze. - Ale tylko trzych. Z biało flago.
- Ha! - odparł Agrag, opierając pięści o biodra. - Zajebiście jest mieć rację. -
– Jeszcze nie wiemy, co szykują tego fiutki, więc nie chwal srania przed wysraniem.
-
- Ta, dlatego zapierdalaj na górę i bij piorunem, jakby który próbował co odwalić, a gadanie zostaw mnie.
-
Przytaknął i wlazł na górę. Przypatrzył się tym, co lezą. Są to jakieś rycerzyki z herbami, w płytowych zbrojach czy jakieś obskórne fiutki?
-
Dwóch rycerzyków w pełnych zbrojach płytowych, wraz z nimi odziany w zbroję skórzaną z naszytymi nań płytkami żelaza najemnik. Najwidoczniej ten, kto dowodził, a dowodził pewnie jakiś lokalny szlachcic, a może i sam hrabia, nie miał zamiaru nadstawiać swojego karku, więc wolał posłużyć się podwładnym.
-
A, no to jak pierdolnie piorunem w rycerzyka, to będzie problem z głowy. No nic, czekał, aż te rycerzyki zaczną coś gadać czy coś.
-
Zaczęli, a było to tak nudne i pierdołowate, że nie sposób było słuchać wszystkiego. Dlatego większość ich słów wleciała jednym uchem, a wyleciała drugim, w końcu na co słuchać i zapamiętywać w chuj tytułów jakiegoś szlachcica, który nasłał na Was tę armię? No właśnie. Później zrobiło się ciekawie, bo zaczęli proponować warunki. Żądali oddania kobiety, wioski, wszystkich jeńców i łupów, w zamian proponowali okup w złocie i gwarancję przemarszu aż do granicy z Waszym Księstwem. Ale każdy Ork, nawet najgłupszy, wyczułby w tym podstęp, więc ani Agrag do nich nie wylazł, ani nie pozwolił im wejść do środka.
-
W szlachcica to on chuja wbija i mu koło dupy latają te wszystkie tytuły. Gdyby tam był na dole, to by sobie pożartował z tych tytułów. Będzie napierdalanka, skoro nie doszło do żadnego porozumionka. Może nie teraz, ale na pewno w najbliższym czasie.
-
Miałeś rację, bo tamci jeszcze próbowali coś negocjować, ale Agrag kazał im spierdalać. Dobrze wiedząc, jak poszedł ostatni atak, choć był to tylko atak czysto kontrolny, to jednak nieudany, postanowili Was oblegać. Niegłupie, bo nikt nie wpadł na to, żeby racjonować żywność, a do powrotu Waszych pracodawców pewnie minie jeszcze sporo czasu i prędzej zdechniecie z głodu lub pozabijacie się nawzajem, niż oni zaatakują bez powodu, wsparcia czy planu.
-
A mógł nie zrzucać tamtego truchła, bo byłoby trochę więcej żarcia… No ale chuj z tym, jakoś sobie poradzą. Rozkazał jakiemuś Orkowi, aby miał pilnował terenu z góry, a on sam zlazł na dół.
-
- No i chuj negocjacyje strzelił, ale to i tak dobrze dla nas. - mruknął Agrag na Twój widok. - Będziem ich jebać tak jak ich nigdy żadne inne Orki nie jebały! - dodał o wiele głośniej, aby usłyszeli go inni, na co zareagowali entuzjastycznymi okrzykami bojowymi oraz wzniesieniem w górę pięści czy oręża. Ale domyślałeś się, że Agrag był zbyt doświadczonym wodzem i wojownikiem, żeby wierzyć w to, co mówi, chciał tylko podtrzymać pozostałych na duchu.
-
Ryknął razem z tłumem, aby inni nie myśleli, że jest złej myśli czy co tam kurwa te Orki myślą. Poczekał, aż okrzyki ucichną i jego pobratymcy broni się rozejdą i wtedy podszedł do Agraga.
– To co robimy z tym rudym kurwiszczem? Trzymamy, ruchamy, a potem zabijamy czy masz inny plan? -
- Jak jej kurwa włos z głowy spadnie, to Wam trzem debilom też spadną, ale kurwa łby, jasne? Dopóki ją mamy, to jeszcze coś można kombinować, żeby siem z tamtymi dogadać, jakby nie szło siem wybronić.
-
– Dobra, dobra. Co mam teraz, kurwa, robić? Pilnować jej czy upiec jakiegoś wieśniaka?
-
- Kurwa, jełopie, Ty to tylko jedno byś we łbie miał! Daj ją tamtym dwóm debilom i niech sobie radzom, a Ty siedź na dupsku na górze, póki mamy Maga, to im trudnij będzie się do nas dostać, ta?
-
Coś tam burknął, coś tam mruknął, coś tam warknął, ale zrobił tak, jak mu kazał. Nie chce mu się teraz z nim kłócić, bo jeszcze zaczną się napierdalać. Odniósł to rude kurwiszcze, a potem wlazł na mur i usiadł sobie na jakimś krzesełku czy też stołku.
-
Stołka nie było, ale w sumie jakiś trup pechowego wieśniaka spełniał swoje zadanie. Widziałeś ze swojego miejsca jak tamci puszczają konie na popas, przygotowują obozowisko i tak dalej. Nie byli też głupi, zaczęli ścinać drzewa i kopać doły oraz wycinać darń, najpewniej spodziewali się długiego oblężenia i nie chcieli, żeby skończyło się po Waszym jednym nocnym wypadzie.
-
No to, kurwa, za ciekawie to nie wygląda. Jak będą tak siedzieć na dupie w tej wiosce, to będą musieli w końcu coś zrobić. Albo zaatakować, albo żywić się wieśniakami i czekać, aż te ludki przybędą i zabiorą tych wieśniaków. Agrag nie jest taki głupi i pewnie coś wymyśli. W końcu oni wszyscy siedzą w tym samym bagnie pewnego zielonego Ogra.
-
Sam też mógłbyś ruszyć mózgownicą, poza Agragiem Wybebeszaczem jesteś tu jedynym kompetentnym Orkiem, który da radę popchnąć ten burdel na kółkach do przodu, gdyby było trzeba.