Dzikie Pogranicze
-
Kuba1001
Trafiłeś dwukrotnie, ale przynajmniej zwierzę padło martwe. Gdy wszystkie osobniki oddaliły się, myśliwi zajęli się ich patroszeniem, wybieraniem co lepszych kawałków mięsa i wystawieniem wart, ponieważ woń świeżej krwi może zwabić tu niejednego padlinożercę czy nawet znęconego łatwym łupem drapieżnika. Dobrze by było, żebyście zdążyli się ulotnić, nim takowi przyjdą, i nie wejść w skład ich jadłospisu.
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Nic nie usłyszałeś, ale i tak prowadzący grupę łowca kazał się Wam zatrzymać, najwidoczniej czegoś nasłuchując, choć Ty nie słyszałeś nic niepokojącego. Gdy wydawało się, że ruszycie dalej bez problemu, z wysokiej trawy wyleciała spora włócznia o kamiennym grocie, który w całości wbił się w pierś jednego z najemników, który stał obok Ciebie.
‐ Po pohybel sku*wesynom! ‐ usłyszałeś, a po chwili z otaczającej Was wysokiej trawy wyłonił się tuzin dzikich Orków, wszyscy odziani w proste ubrania z wygarbowanych, lub też nie, skór, uzbrojeni w długie włócznie, podobne do tych, którą rzucił wcześniej jeden z nich, dwuręczne miecze o krzemiennych klingach, a także młoty z kamiennymi głowicami i maczugi nabijane krzemieniem, kawałkami żelaza, kośćmi, zębami i pazurami. Gdy jeden z zielonoskórych powtórzył swój okrzyk, wszyscy Orkowie rzucili się na Was z dzikim rykiem. -
-
Kuba1001
Nie było czasu, żeby naciągnąć strzałę na cięciwę, wycelować, posłać ją celnie w Orka, wyciągnąć kolejną i powtórzyć procedurę kilka razy, toteż mogłeś się ciszyć, że strzeliłeś celnie chociaż raz. Nawet gdyby ten Ork miał pancerz, to i tak padłby martwy, strzała przechodząca na wylot przez gardło to raczej kiepska sprawa. Poza tym jednym, od strzał i bełtów padło jeszcze dwóch. Kolejni bez przeszkód zwarli się z pozostałymi najemnikami, tracąc trzech kolejnych kompanów w zamian za czterech Twoich. Również ku Tobie ruszył jeden z Orków, dziko wymachując swoją dwuręczną maczugą, którą najpewniej połamie Ci kończynę lub pogruchocze czaszkę jednym ciosem, o ile trafi.
-
-
Kuba1001
Unik w pełni się udał, cios również, ale miałeś pewien problem: Ostrze broni utkwiło w twardej kości Zielonoskórego, a ten napędzany bólem, adrenaliną i wściekłością spróbował chwycić Cię jedną dłonią, drugą zadając kolejny cios maczugi, zza głowy, aby jeszcze zwiększyć siłę zamachu. Najpewniej niedługo padnie na ziemię i daleko nie odejdzie, ale musisz przeżyć jeszcze tych kilkanaście czy kilkadziesiąt sekund, co nie będzie takie łatwe, wbrew pozorom.
-
-
Kuba1001
Chwytu uniknąłeś, ale niestety, po ciosie maczugę padłeś na ziemię, ledwo przytomny przez ból, który wywołał cios, jaki pogruchotał Twój bark. Szczęśliwie Ork nie ma jak Cię dobić, bo sam padł na ziemię ranny i ogłupiały z bólu, zaś Ty po chwili poczułeś, że ktoś odciąga Cię w zarośla za zdrową rękę.
-
-
Kuba1001
Był to jeden z najemników, choć nie miałeś bladego pojęcia który dokładnie, mimo czasu, jaki spędziliście razem, nie nawiązałeś tu wielu nowych znajomości. Mężczyzna zostawił Cię w wysokiej trawie, gdzie byłeś niewidoczny, jeśli się nie ruszałeś, i wrócił biegiem na miejsce bitwy, w końcu tam przyda się bardziej, niż przy Tobie, zwłaszcza że żyłeś i Twojemu życiu nie zagrażało żadne niebezpieczeństwo.
-
Zohan666
//Właściwie to mam takie pytanie. Niby gram już tu od dwóch lat i moja postać zna się coś tam na alchemii, ale dalej nie wiem pewnej rzeczy. Jak może taką np. miksturę leczenia zrobić? W Kąciku alchemicznym jest tylko podana historia owej mikstury, co ona robi itp. Trzeba mieć jakieś przyrządy i odpowiednie składniki czy jakoś inaczej?//
Pomacał palcami swój uszkodzony bark i spróbował oszacować jego stan. Gdy już to zrobił, to wziął w dłoń jakiś kamień, który mógłby nawet w najmniejszym stopniu pomóc mu w ewentualnie obronie, i czekał aż ktoś po niego przyjdzie.
-
Kuba1001
//Trzeba, niestety. Nie jesteś w stanie zrobić jej z byle czego i na szybko, na polu bitwy.//
Taki kamień to marne pocieszenie w wypadku dwumetrowego dzikiego Orka, ale fakt, dzięki niemu możesz chociaż ginąć z czystym sumieniem.
Na szczęście gdy odgłosy bitwy ucichły zobaczyłeś Leifa, krwawiącego obficie z prawego przedramienia, choć widząc Cię, bez słowa pomógł Ci wstać.
‐ Wygraliśmy. ‐ powiedział, choć było to oczywiste, nawet Ci bardziej “cywilizowani” Orkowie z Hordy czy Księstwa nie mają w zwyczaju brać jeńców, więc co dopiero te dzikusy? ‐ Pięciu nie żyje, reszta to ranni. Jak się trzymasz? -
-
Kuba1001
Podał Ci prawą dłoń, stawiając Cię na równe nogi i krzywiąc się przy tym z bólu. Gdy wstałeś, zauważyłeś, że mówił prawdę: Niewielu najemników trzymało się na nogach, a jeśli już, to nieśli rannych kompanów, ich wyposażenie, mięso z upolowanych zwierząt i tak dalej. Może i wygraliście tę potyczkę, ale za jaką cenę?
-