Miasto Axer
-
BudowniczyMakaronu
‐ No kto by się spodziewał! Butyl zachowuje się jak Butyl. Pamiętasz, jak byliśmy kiedyś pod Gilasz? Mówię; ‘‘chodź, pójdziemy na dziewki’’. A Ty co? ‘nie, bom po podróży zmęczony’'. A skąd Cię później w 3 przynieśli? Z pie**olonego burdelu!‐ wziął dwa potężne łyki piwa‐ Dobre‐ rzekł, ocierając piankę z brody. ‐Dostrzegasz podobieństwo sytuacji? Znowu chcesz całą zabawę dla Ciebie. Także gadaj, bo tym razem Ci nie popuszczę.
-
Kuba1001
Kebab:
Miejsce się znalazło, a Orkowie zajęci byli czyszczeniem broni, rozmowami, przygotowywaniem posiłku lub po prostu odpoczynkiem, więc nie zwracali na Ciebie uwagi.
Wydobyłeś pierwszą z brzegu książkę, dość małą, która okazała się kieszonkowym tomikiem poezji. Za to podczas jej kartkowania dostrzegłeś, że leżący nieopodal zwój jest znacznie ciekawszy, bo zapieczętowany, a nawet Ty poznałeś charakterystyczną pieczęć Cesarstwa Verden…
Makaroniarz:
‐ Kuwa, jakby Ci to powiedzieć? ‐ zastanowił się Krasnolud, uprzednio zaczynając pytanie tak, jak powinien je Krasnolud zacząć, czyli od wulgaryzmu. ‐ Nie. Po prostu nie. Są sprawy, które chcę zrobić z Tobą, ale są też takie, co chcę zrobić sam. I to jest jedna z takich spraw… Niby Cię lubię, nawet jak żeś nie Krasnolud, ale jak będziesz się wpialać to Durin mi świadkiem, że przypieolę Ci z topora. Jasne? -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Makaroniarz:
Żebraków nie było wcale, a przynajmniej tutaj, pewnie niewielu czaiło się gdzieś w zaułkach i tak dalej. Poza tym zauważyłeś kilka dzieciaków, co do których masz stuprocentową pewność, że rzeczywiście są dziećmi, bo zdecydowanie nie chciałbyś pomylić byle gówniarza z dorosłym Krasnoludem i w ten sposób zubożyć swoje uzębienie, prawda?
Kebab:
Niewiele Ci to dało, zwój wydawał się zapisany w jakimś innym języku, choć po chwili namysłu stwierdziłeś, że to prędzej jakiś szyfr lub kod, który miał zapobiec dostaniu się informacji w niepowołane ręce nawet po utracie samego zwoju. -
-
-
Kuba1001
Makaroniarz:
//Skoro nie możesz ich pomylić z dorosłym brodaczem to nie, nie mają.//
‐ Ale że kogo? ‐ spytał jeden z zainteresowanych, wytrzeszczając ślepia. W sumie słusznie, w tym tłumie ledwo co go było widać, a do tego z każdą chwilą coraz bardziej oddalał się w gęstniejący tłum.
Kebab:
Bez znajomości kodu lub chociaż zdolności ich łamania byłeś bez szans, więc warto zachować swój dla kogoś, kto się na tym zna.
‐ A to co to? ‐ spytał Vrogak, wskazując na zwoje. -
BudowniczyMakaronu
//to brzmiało jak dość podchwytliwe pytanie//
‐Rudy, z warkoczem do łopatek. Za pasem powinien mieć dwa topory, z czego jeden mniejszy niż ten drugi‐ wręczył swojemu rozmówcy dwie sztuki złotych monet.‐ masz na zachętę. Jak wrócisz dostaniesz drugie tyle. W razie czego, czekam w tej karczmie.‐ wskazał na miejsce, z którego przed chwilą wyszedłe -
-
Kuba1001
Kebab:
//Chyba Ci się coś pomyliło z tą pustynią.//
Pokiwał głową i najwidoczniej zrosił sprawę ciepłym, rzęsistym moczem, na szczęście w przenośni, wracając do swoich zająć i zostawiając Ciebie oraz zwoje w spokoju.
Makaroniarz:
Pieniądz to pieniądz, a każdy Krasnolud, niezależnie od wieku i płci, uwielbiał złoto, tak więc maluch zgarnął krążki i pobiegł w tłum, szukając swego celu. -
-
-
Kuba1001
Kebab:
Dowiedziałeś się z niego, że posłaniec miał na imię Berian, a ruszał do Axer i Fortu Kvatch z jakimiś wieściami, choć nie był na tyle głupi, aby napisać tutaj o co dokładnie chodzi. Reszta to były jakieś nieistotne pierdoły. Poza tym zrobiło się jeszcze ciemniej niż dotychczas, tak więc wypada udać się na spoczynek, zwłaszcza że to dwójka Orków wzięła na siebie wartę.
Makaroniarz:
Krasnoludy zajęte były przede wszystkim piciem, jak to Krasnoludy, ale również rozmawiały, część jadła, a przy dwóch stolikach toczyły się zacięte partyjki w karty i kości. -
-
-
Kuba1001
Kebab:
Mając skóry i futra zasnąłeś w dość wygodnych warunkach no i obudziłeś się wypoczęty. A jeśli dodać do tego fakt, że obudziła Cię woń śniadania to tym bardziej był to przyjemny poranek.
Makaroniarz:
Był on już szczelnie obstawiony, ale miałeś nad Krasnoludami tę przewagę, że byłeś wyższy, tak więc spokojnie mogłeś obserwować partyjkę ponad ich głowami.