Posiadłość Cabrerów
-
-
Kuba1001
‐ Lepiej nie zabijać ich za dużo. ‐ odparł, ale bez przekonania, toteż rzeczywiście po chwili wypuścił kilka strzał do nieznanych celów.
Próbując wstać, jedynie pogorszyłeś sytuację, noga zaczęła boleć jeszcze bardziej, a Ty ponownie wylądowałeś na ziemi.
‐ I że ja mam Cię niby nieść? ‐ zapytał brat, ale chyba nie będzie mieć zbytnio innej opcji. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Chodzenie w tym stanie było wspaniałym pomysłem, nie dość, że jeszcze bardziej nadwyrężałeś ranną kończynę, to jeszcze przynajmniej kilka razy upadłeś, dość boleśnie, nawiasem mówiąc. Grunt, że po licznych wzlotach i upadkach, choć tych drugich było zdecydowanie więcej, dotarłeś do spiżarni. Wnętrze może i nie świeciło pustkami, ale w ciągu kilku dni wypadałoby je uzupełnić. Nawet gdybyś wiedział o tym wcześniej to nie byłaby żadna strata, chłopi są bardzo czerstwi i żylaści.
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Grunt, że było sycące. Akurat gdy skończyłeś, usłyszałeś dźwięk otwieranych drzwi i głos Twojego brata:
‐ No mówię przecież, z konia spadł.
‐ Hmmm… ‐ odparł inny, nieznany Ci głos. ‐ A więc gdzie koń?
‐ Emm… No ten… Uciekł nam, a my go nie chcieliśmy gonić.
‐ Niech będzie. Pokaż mi tę kalekę i zobaczę, co mogę zrobić.