Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
//Aż mnie ciary przeszły, a w okolicy walnął piorun. Brrr…// ‐ A nie boisz się, że przyjdzie też po Ciebie?
‐Odszedłem gdy umowa się skończyła i nie mieliśmy już żadnych powodów, by utrzymywać ze sobą kontakt.
‐ Cóż, skoro tak…
‐No.
Po chwili wszyscy skończyli swe posiłki i piwo, a następnie zaczęli udawać się na warty lub spoczynek.
Sam dokończył piwo i chwile jeszcze posiedział.
No i siedzisz, kambuz opustoszał, gdyż zostałeś tylko Ty i kucharz, który wziął się za zbieranie naczyń.
W sumie miał czas, pomógł mu w zbieraniu naczyń.
Dzięki tej pomocy szybciej znalazły się one w kuchni, a sam kucharz podziękował i wziął się za zmywanie.
Kiwnął głową i ruszył do siebie.
Trafiłeś tam bez problemu, widziałeś po drodze jedynie kilku spóźnionych do swoich kajut i wartowników.
Wszedł i rozejrzał się po niej.
Taka jak zawsze.
A klient?
Śpi na hamaku, najwidoczniej zdołał jakoś ujarzmić to dziwne posłanie.
Nie takie dziwne… sam poszedł do swojego i spróbował zasnąć.
Zasnąłeś, budząc się rankiem.
Rozejrzał się.
Wszystko na swoim miejscu, klient jeszcze śpi.
Ruszył na przód Brygu.