Karczma "U Carsona"
-
Średniej wielkości drewniany budynek, najczęściej odwiedzają go różne istoty przybywające do Gilgasz, aby się posilić i przenocować. Budynek nie jest zbyt czysty, właściciel nie porządkuje budynku i panuje w nim “syf”, ale w gospodzie jak w gospodzie, żadna nie może być “idealnie wysprzątana”. Jest parę pokoi na noclegi, parę stołów dla klientów. Nie ma tu żadnych pomocników, właściciel robi za wszystko, jest barmanem, kelnerem i wszystkim co się da. Nie jest tu jakoś szczególnie wykwitnie, po prostu to co jest potrzebne, to jest. Właściciel mieszka na zapleczu karczmy gdzie ma swój pokój i łazienkę. Karczma leży około 10 mil na północny zachód od miasta Gilgasz, w terenie dość odludnym, odległym dość sporo od najbliższej wsi.
-
Bilboo_Baggins
W karczmie świeciło pustkami, Carson zdjął buty, usiadł wygodnie na krześle, rozłożył się i swoje bose nogi postawił na stole. Dosłownie leżakował na krześle, później wziął sobie piwo i powrócił do leżakowania. Po jakiś 5 minutach wciąż było to samo, nic się nie działo. Karczmarz odrzekł:
Ach, klientów coraz mniej, a samotność i nudy wciąż te same, nie ma jakby z kim pogawędzić… Wejdzie ktoś tu w końcu, czy nie?
Wziął potem łyk piwa i zabrał się do czytania codziennej gazety, która leżała od wczoraj na stole, jednak Carson z powodu obowiązków nie zdążył zerknąć na nią.
-
-
-
Bilboo_Baggins
Carson tak się zanudził, że aż zasnął… Pomyślał:
Już raczej cudów się nie będę spodziewać, dopiję piwo i będę musiał pogodzić się z tym, że raczej już ten dzień będzie bez klientów w mojej karczmie, ile to się kiedyś gadało z różnymi wędrownymi z dalekich stron, co mówili jak tam daleko nad morzem, ile się nasłuchało od żołnierzy że ile to oni okrutnych orków nie wycięli w pień… No cóż, teraz pustki.
-
Bilboo_Baggins
Po kilku minutach obudził się!
Kurczę blade, nie mam kupionego żadnego towaru na jutro, muszę dziś wyruszyć do Gilgasz! Jutro rano się nie wywinę… Dobrze, że to dość spokojne tereny. Za parę godzin powinienem już być na miejscu. Albo zamknę karczmę i przenocuję tam, żeby nie wyruszać znów w nocy, tak, to dobra opcja!
Wyszedł z karczmy, wziął ekwipunek i 30 sztuk złota i wyruszył w stronę Gilgasz.
-
-
Kuba1001
//Je**ny Nekromanta, tylko stare tematy wskrzesza…//
Cóż, zajechałeś do małej karczmy, gdzie nie zauważyłeś żadnego porządku, luksusów czy wielu klientów, co najmniej kilku ludzkich kupców, jakiegoś Krasnoluda i Hobbita, który był tu nie tylko właścicielem, ale też najwidoczniej kelnerem i barmanem. Cóż, typowa mała karczma, prawda? -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Z racji niewielu klientów dość łatwo takowy zająłeś, a po chwili znalazł się na nim kluczyk do pokoju, kufel ziemnego, pieniącego się piwa oraz talerz pełen smażonego mięsa, sosu i ziemniaków wraz z kilkoma kiszonymi ogórkami.
‐ Za wszystko będzie dwadzieścia złota, pokój to ten drugi na górze. ‐ wyjaśnił Hobbit, czekając na zapłatę. -
-
-
-
-
Vader0PL
‐Teraz, to szukam kluczy do niego. Dwanaście różnych kluczy, które znajdują się na wszystkich kontynetach. Do nich przywiązane są skrawki map, które razem mają dać jasną drogę do skarbu. Oczywiście szykuje się wyprawa pełna niebezpieczeństw, potworów, bandytów i kończących się zapasów, ale myślę, że dałbyś sobie radę w wyprawie przy moim boku. Co ty na to?
-
-
-
-
-
Kuba1001
‐ Skarb? ‐ spytał Krasnolud, którego najwyraźniej zwabiło Twoje darcie mordy i, w przeciwieństwie do kupców, zainteresował się nim. ‐ Jeśli wciąż szukasz kompanów, to chętnie pomogę: Znam się na budowie obozu, rozpalaniu ognia, pędzeniu bimbru, robieniu ziołowych leków i mikstur, grze na skrzypcach, walce młotem bojowym i wręcz, a także znam Magię Rumu i Elektryczności. ‐ dodał, od razu prezentując swoje kwalifikacje.
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Pokiwał głową, bo był prostym Hobbitem, więc więcej pytań czy wątpliwości nie miał. Mimo iż musiał zamknąć i właściwie porzucić lokal na czas wyprawy, to i tak wrócił za ladę, w oczekiwaniu na jakiegokolwiek innego klienta tego dnia. W przeciwieństwie do niego, Krasnolud usiadł sobie wygodnie na krześle naprzeciwko Ciebie i wbił w Ciebie swoje małe oczka, przypominające Ci płonące, rozżarzone węgielki.
‐ No dobra, panie Jenkins. ‐ powiedział nieco mniej przyjaznym tonem, niż wcześniej, gdy zgłaszał się do drużyny. ‐ Może i Hobbita to niewiele obchodzi, ale mnie już nie: Co to za skarb niby jest i jaka ch*jnia ma na nas czekać na drodze, hę? -
-
-
-
Kuba1001
‐ Po mieście na łebka czy na spółę? ‐ drążył Krasnolud, nie mając zamiaru ustąpić, dopóki nie będzie mógł chociażby oszacować ilości złota i innych bogactw, które dostanie za udział w tej wyprawie, a co za tym idzie: Ustalić również czy mu się to opłaca. Choć, biorąc pod uwagę chytrość i miłość do złota, które były cechami wielu Krasnoludów, jeśli nie wszystkich, to mało prawdopodobne, żeby odmówił…
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Krasnolud już tam na Ciebie czekał, sprawdzając własny ekwipunek i bagaż. Przywitał Cię zdawkowym kiwnięciem głowy. Chwilę później dołączył do Was Hobbit, zdecydowanie najbardziej komicznie wyglądający z całej drużyny, głównie z racji gigantycznego plecaka, o wiele większego od niego samego, do którego pewnie upchnął wszystko, co miał pod ręką i uznał, że może się przydać.
-
-
-
-
Kuba1001
‐ Do Elfów? ‐ spytali jednocześnie z niedowierzaniem Hobbit i Krasnolud.
‐ Zawsze chciałem odwiedzić jakieś elfickie miasto. ‐ wyjaśnił ten drugi.
‐ Do, ku*wa, Elfów? ‐ powiedział brodacz. ‐ To ma być proste? Nie dość, że trwa tam wojna, bo napi**dalają się z Mrocznymi Elfami, to jeszcze nigdy za bardzo nie lubiły wpuszczać do swojego kraju podróżnych… A równie dobrze to miejsce może być teraz w państwie Drowów albo Stalowych. ‐ wyjaśnił i trzeba mu przyznać, że gadane ma niezłe, bo entuzjazm Hobbita prysnął niczym bańka mydlana. -
-