Najwidoczniej inni mieli podobne pytania, co Ty, lub nie mieli ich wcale, więc dzięki temu rzeczywiście był to koniec i wróciliście do swej kwatery, brodząc po kolana w śniegu (nieco ponad pas w wypadku Krasnoludów oraz Goblina i do łydki w wypadku Orkologa)
Niestety lekki jak elf nie był, więc nie mógł sobie chodzić po samym szczycie śniegu, ale zaraz wtedy wkroczył do środka i pierw rozsiadł się w jakimś wygodnym fotelu przed kominkiem, by też się nieco ogrzać.
Wszyscy, poza Orkologiem i Goblinem, przyjęli tę strategię, zasiadając na miejscach przy kominku lub też dostawiając tam inne. Nie minęło też wiele czasu, nim zrobiło się Wam przyjemnie i ciepło.
Reszta właściwie to robiła, byli zmęczeni podróżą, więc szli do siebie, czasem biorąc coś na ząb. Jedynie Orkolog nie fatygował się do pokoju, ale zasnął tam, gdzie siedział.
Obfitość skór i futer na Twym łożu pomogła zniwelować chłód, jaki wdzierał się do pokoju każdą wolną szczeliną, i stosunkowo dobrze przespać całą noc, budząc się nad ranem, jak każdy w wiosce, poprzez stereotypowe pianie koguta.
Wyszedłeś z pokoju akurat w idealnym momencie, żeby zobaczyć podgwizdującego pod nosem Krasnoluda, który bez problemu otworzył drzwi, wyszedł na zewnątrz i zamknął je za sobą.