Pomyślała nad wykonaniem dywersji, tak, żeby podpalić kołdrę pod drzwiami, a gdy wszyscy będą w pokoju uciec. Ale najpierw musiała spalić więzy na nadgarstkach, więc tym się zajęła.
Bóbr:
Jak na razie brak.
Taczka:
Otwarte. I w sumie wypadałoby zdjąć knebel. A wyjście drzwiami, to niezbyt dobry pomysł. Zwłaszcza, że Orkowie mogą być na dole, a nawet nie sprawdziłaś drugiej możliwości ucieczki: Okna.
Nie myślała o zdjęciu knebla i dopiero teraz to zrobiła. Nie pomyślała też o wyjściu oknem lub zawołaniem kogoś. Zamknęła za sobą drzwi i wróciła do swojego pokoju po miecz i torbę.
Bóbr:
Czekałeś i w końcu zawitała okazała grupa klientów, a mianowicie ludzie, po ubraniach widać, że podróżni.
Taczka:
Wszystko było na swoim miejscu.
‐ Oczywiście. ‐ Wpierw policzył podróżnych, potem udał się do kuchni i zlecił kucharzom zrobienie ziemniaków z schabowym, sałatką i jakimś sosem do tego. Oczywiście tyle żeby wystarczyło dla każdego. Potem wrócił zza lade.
‐ Do picia piwo czy co?
Taczka:
Słyszałaś nieznanych Ci z głosu ludzi oraz skrzek Goblinów.
Bóbr:
‐ Woda. ‐ odparł mężczyzna, gdy kucharze wzięli się za robienie sporej liczby posiłków.