Popielna Grań
-
//Wielkie Równiny, jeden z ostatnich postów, później w tym temacie niewiele było pisania.
Co do tego planu, to uprzedzę, że to wypalona i jałowa kraina, więc prędzej znajdziesz tu okazję do nabicia komuś guza, niż drzewo. Polecam zmienić i uznać, że zabraliście ze sobą jakiś taran, który rozłożyliście na części i który da się przed oblężeniem złożyć z powrotem. I nie masz takich informacji odnośnie strażników pilnujących bram. Nie, że nie masz żadnych, po prostu zwiadowcy nic takiego nie wykryli i każda brama pilnowana jest z taką samą uwagą.// -
//Już. Myślałem, że są jakieś powykręcane drzewa z wisielcami czy coś
-
Przygotowania do oblężenia szły pełną parą, choć nie wszyscy brali w nich udział. Większość Demonów nie używała broni jako takiej, więc nie miała czego sprawdzać, czyścić i czemu poświęcić uwagę, jednak całą resztą zajęto się tak starannie, jak przykazałeś, a może i bardziej, bo nie bez powodu Demony obawiały się zrobić coś źle, gdy byłeś w pobliżu. Szacunek przez strach, bo tylko tak można tu rządzić. Jednak do bitwy nie doszło, przynajmniej nie teraz, co nie oznacza, że w ogóle się nie odbędzie. Zamczysko Demonicy opuścił powiem pojedynczy Upadły, jeździec na Zmorze. Nie znaliście tu symbolu białej flagi czy czegokolwiek w tym guście, to był wymysł ludzi i innych słabych ras, miłujących pokój. Jednak bez wątpienia był parlamentariuszem, bo gdyby był zdrajcą, nie opuściłby zamku na widoku, nie aż tak. A wątpiłeś, czy był na tyle potężnym wojownikiem lub Magiem, aby zmieść was wszystkich z powierzchni tej jałowej ziemi.
-
Alamar wyszedł na przeciw swojej armii otwierając ręce jakby witał starego dobrego przyjaciela. - Niech wszyscy, którzy mają broń dystansową przygotują się do interwencji, na razie zachować spokój. - Wydał szybkie polecenie gońcom, którzy rozniosą je po reszcie armii. Nie bał się wroga wcale, był przecież cholernie silny jak na tutejsze standardy. - Witaj przyjacielu, cóż cię wyprowadza z naszych przyszłych progów? - Spytał kpiąco, jak na wroga przystając. Na prawdę nie wiedział co musieliby mu zaoferować by się zgodził odstąpić od ataku. Nie robił tego dla swojego Pana, atak był szansą na przetestowanie jego daru, dlatego nie zdecydował się na dyplomację w pierwszej kolejności. Miał ochotę zarżnąć demonicę, by poznać szczegóły powstawania Upadłych, sposób w jaki ona wedle opowiastek omotuje ich wokół palca no i dowiedzieć się więcej o technikaliach sztuk tajemnych. Siła wszystkich innych zabitych też będzie dodatkiem. Już wiedział co czują nekromanci przyzywając kolejne trupy, z tym, że on magazynował je w sobie, a nie w postaci armii.
-
- Moja Pani gotowa jest puścić ci w niepamięć dawne winy. - odparł i czując, że pewnie nie zrozumiesz, o czym mówi, dodał: - Wtargnięcie na jej ziemi i zamordowanie jej Upadłych. Jak mówiłem, podaruje ci to. Zabierz swoją hałastrę i wróć do swego pana, który spuścił cię ze smyczy. Przekaż pozdrowienia i powiedz, że to z nim będzie tylko rozmawiać.
Czcza gadanina, przez którą aż cię łapy świerzbiły, żeby ściągnąć go ze Zmory i skręcić kark. Jakby to przeczuwając, obrócił wierzchowca w miejscu i zaczął się oddalać. Odwrócił się jednak przez ramię i rzucił na odchodnym, dokładnie tak kpiarskim tonem, jak ty przemówiłeś do niego wcześniej:
- Zapytaj, czy nie szuka królowej do swojej partii. Z chęcią przyjmie tę rolę i do niego dołączy. Spiesz się z powrotem, nim zmieni zdanie, i sprowadzi ci na włości całą armię Demonów swoich… Hm, przyjaciół. -
- STRZELAĆ! - Wykrzyknął rozkaz samemu przyzywając swą astralną włócznię w postaci oszczepu i ciskając nią prosto w Zmorę. Nie ma sensu celować w jeźdźca, kiedy ten może uniknąć, koń jest zawsze pewniejszym celem. Najbardziej wkurwiła go gadanina nie o odejściu, a o zostaniu Królową. Pozycje Hetmana i Królowej były sobie bliźniacze, na raz tylko jeden taki byt mógł istnieć w partii. Wcześniej brał nadchodzącą misję jako sprawę polowania i zdobycia zasług, teraz to walka o pozycję. Miał też sporą pewność, że słowa gońca do blef, demony nie kiwną palcem, póki nie będą mogły na tym zyskać. Sprawdzą najpierw kto wygra walkę między armiami. Większości pewnie nawet na rękę jest by demonica zdechła, gdyż wtedy pakty stracą na mocy, a długi zostaną unieważnione.
-
Nim tylko wydałeś rozkaz, ten zaczął już uciekać, ale nie odjechał za wiele. Na szczęście dla niego, nie miałeś wielu strzelców w armii i pociski albo chybiły, albo odbiły się od grubej skóry Zmory. Szczęśliwie twoja broń to był już sprzęt z górnej półki i bez trudu przebiłeś nim bestię, a ta upadając przygniotła również jeźdźca. Kilka twoich Demonów od razu rzuciło się do truchła, chcąc wyciągnąć spod niego posłańca, ale wydobyli jedynie trupa: nim zdołali go powstrzymać, ten zdołał dobyć sztyletu i poderżnąć sobie gardło.
-
Czy to naliczyło się także jako zabójstwo? No i był w stanie ze wspomnień zmory wyciągnąć coś ciekawego? - Przeszukać trupa i pokazać mi co znaleźliście, to co wybiorę jest moje, resztę rozdysponujemy po bitwie. - Odesłał włócznię. Mógł w tego chuja celować, wtedy przynajmniej dostałby potrzebne informacje. Widział coś na murach?
-
Jeśli masz na myśli Upadłego to nie, ale Zmora już jak najbardziej. Niestety, z umysłu tego skądinąd prostego Demona nie byłeś w stanie wyłuskać wiele, choć masz już teraz pojęcie o tym, jak zamek wygląda za murami, a przynajmniej po części, bo ze wspomnień Zmory wyniosłeś widok drogi po przekroczeniu bramy, co może być bardzo przydatne, ponieważ zauważyłeś, że w murach po obu stronach wąskiej ścieżki (szerokiej na tyle, aby przejechał nią wóz lub dwóch jeźdźców obok siebie) wykute są otwory strzelnicze, a więc mogą kryć się tam kusznicy, którzy urządziliby matnię każdemu atakującemu, zwłaszcza jeśli obrońcom udałoby się zamknąć drugą, mniejszą bramę. Po jej sforsowaniu wychodzi się na wielki dziedziniec, choć nie wiesz o nim wiele więcej, poza tym, że znajduje się tam kilkanaście różnych budynków, w tym stajnia. Upadły, poza sztyletem i zapieczętowanym listem, nie miał przy sobie nic ciekawego. Jeśli chodzi o sytuację na murach, to nie zauważyłeś ze swojej obecnej pozycji jakiegoś szczególnego poruszenia, ale twój czyn oznacza tylko jedno, więc pewnie niedługo cała załoga zamku będzie gotowa do walki.
-
Odpieczętował list, jednak nie pokazał tego żadnemu ze swoich podopiecznych. Wiem, że ona chce bym to odczytał, więc zagram w jej grę. I tak jestem w gorszej sytuacji niż ona, więc muszę grać na jej zasadach, szukając błędów.
-
W liście, adresowanym starannym pismem do twojego pana, gdzie poza tytułem władcy Popielnej Grani znajdowało się wiele innych, egzotycznych, w których padały nazwy, których nigdy nie słyszałeś, więc zapewne pochodziły z piekła, które Demonica mogła znać i pamiętać, ty niezbyt. Jeśli szukałeś w liście błędów czy wskazówek, to ich nie znalazłeś. Nie licząc jej podpisu i pieczęci na dole, nie było tam zupełnie nic, kartka była pusta. Lub taką się wydawała, a odczytać ją mógł ten, któremu był przeznaczony, na jeden ze swoich czarnoksięskich sposobów.
-
Schował go. I tak pozna treść listu w momencie, kiedy wbije swoją włócznię w serce demonicy. - Zmieniamy lekko plan ataku. Po sforsowaniu pierwszej bramy przodem idą magmowce i osłaniają resztę sił. Za nimi sukkub, który najpierw oślepi falą kuszników, którzy będą tam się znajdować po obu stronach blank, a potem podleci ich wyrżnąć. Potem forsujemy mneijszą bramą na końcu korytarza i wychodzimy na dzieciniec. Adiutanci i dowódcy, jakieś sugestie? - Nie chciał tego robić, ale wiedział że sam mógł coś przeoczyć. Lepiej teraz spytać innych niż później żałować.
-
//Nie twierdzę, że Sukkub nie może oślepić kuszników, ale o jaką falę dokładnie ci chodzi? I nie zaznaczyłem tego wcześniej, ale nie da się wejść do tych strzelnic z zewnątrz, one są osłonięte ścianami i dachem i jedyne wejście do nich jest na dziedzińcu, nie licząc samych otworów strzelniczych, przez które jednak nikt się nie przeciśnie.//
-
//No falę ognia, takie pierdolnięcie, nawet nie musi być bardzo ciepłe, ale byleby zakezywialo widok. A chochlik czy iimp przejdzie?
-
//Teoretycznie tak, choć niewiele zdziała.//
-
//No to może byś odpisał :V
-
//Myślałem, że dopiero jak odpowiem będziesz robić jeszcze jakąś korektę planu czy coś.//
- Niby jak mam wlecieć do środka i ich zabić? - prychnęła Demonica, kręcąc głową. - Mogę użyć dymu, ale będą wtedy strzelać na oślep i pewnie kogoś trafią. Mogę też wpuścić płomienie przez okienka strzelnic, ale muszę mieć jakąś osłonę, żeby inni mnie nie zastrzelili.
- A jak już wejdziemy na dziedziniec to co? - zapytał jeden z Demonów, widocznie zdziwiony tym, że twój plan kończy się tak szybko. -
Przyzwał włócznię z tępym grotem i jebnął go przez czoło tak by mógł nawet stracić przytomność. - Nie jesteś adiutantem, robaku. Znaj swoje miejsce. Następny taki wyskok bez pozwolenia zostanie skazany śmiercią. Nie martwcie się, nie stracimy na tym, wasza siła stanie się wtedy częścią mojej. Do tego macie się do mnie zwracać per “Hetmanie” albo Sir. Po bitwie, jeśli nie przyniesiesz mi 15 czerepów Upadłych, nabiję cię na pal dla przykładu. - Odrzekł po ciosie spluwając na bok. Wrócił wzrokiem do adiutantek. - W takim razie zmienimy plan. Mamy kilku popielników. Dalibyście radę zmienić się w chmurę i przejść przez otwór mniej więcej tej wielkości? - Narysował na ziemi kształt otworu 1:1 i szerokość ściany przy nim, zwracając się do demonów.
//Jakiś rogaty to powiedział czy coś innego? -
//To one są tu tymi tępymi, więc tak.//
Potrzebny byłby młot, aby Demon odczuł ten cios, ale choć obyło się bez bólu, to zrozumiał, o co ci chodzi, i raczej już nie wyskoczy przed szereg. Tamci pokiwali głowami, ale musiałeś wziąć pod uwagę, że nawet gdy już się tam zmaterializują, to wróg będzie miał nad nimi przewagę liczebną i nieco czasu zajmie im wybicie wszystkich, o ile sami nie zostaną zniszczeni.