Miasto Gilgasz.
-
-
wiewiur500kuba
Gdurb
Zjadł sobie jakieś pożywne śniadanko, załatwił potrzeby fizjologiczne, i rozpoczął kucie mieczy.Tarn
Starał się wyciągnął go byle prędko, gdyby mu się to udało, to wstałby na równe nogi, gotów na ruchy przeciwnika. Oczywiście jakiś uskok w bok, czy unik byłby mile widziany. Gdyby jednak nie mógł wyjąć miecza liczyłby, że halabarda, tego od nogi upadłaby na ziemię. Gdyby jednak tak się nie stało, musiałby osłabić uścisk, i wyrwałby wtedy jego broń. Gdyby i to było niemożliwe, rozglądnąłby się za czymś innym, czy można zadać obrażenia. -
-
Kuba1001
Max:
‐ Przyjdzie za godzinę, nie drzyj mordy! ‐ odparł jeden ze strażników, wychylając się z pokoju. Widać, że go wybudziłeś… Hmmm… Może po prostu wstałeś za wcześnie? Twój zegar biologiczny nadal był nastawiony na wieś, kiedy to wstawało się choćby i o świcie.
Wiewiur:
Nie doszło nawet południe, a zrobiłeś je wszystkie.Wyciągnąłeś miecz, a ranny upadł na kolana. Dwaj pozostali za to zaatakowali Cię równocześnie, tnąc na wysokości kostek i głowy.
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
Straż pod ratuszem miejskim to tuzin zbrojnych w miecze długie, tarcze i halabardy wojowników, stojących na warcie przy głównej bramie lub przechadzających się parami w okolicy.
Wiewiur:
Nim wziąłeś się choćby za jedną, poczułeś, jakbyś nie był w kuźni sam…//Jakbyś zrobił fikołka przed siebie, to wpadłbyś na tamtego rannego strażnika i koniec pieśni.//
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
//Jeśli chodzi o kapitana straży, to obstawiam, że jeszcze śpi w swoim domu :V//
Wiewiur:
Nie widzisz nic podejrzanego.//A jak wtedy chcesz zablokować drugi cios?//
Taczka:
Gdy skończyłeś, czułeś się nieco lepiej, acz nadal miałeś wrażenie, jakby okazały Troll Cię złapał, przeżuł i wysrał.Wreszcie zakończył rozmowę i odszedł ze śmiechem, zaś strażnik dobył sztyletu i wzniósł go, chcąc zadać nim cios niczego nie spodziewającemu się Nirgaldczykowi.
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Max:
//No nie, po okolicy też kręciły się pary strażników.//
‐ A po co? ‐ spytał strażnik przy głównej bramie, zasłaniając z kompanem wejście.
Wiewiur:
Brak odpowiedzi, jedynie jakiś szelest za Twoimi plecami.//Szczytem łaskawości już Ci to uznam.//
Udało się, dzięki czemu masz teraz przed sobą dwójkę wku*wionych strażników oraz trzeciego, rannego, który pobiegł do środka, po posiłki. -
-