Miasto Gilgasz.
-
-
-
Kuba1001
Mozimo:
Zapewne lubił opowiadać o swoich dokonaniach, ale gdy tylko otworzył usta, od razu je zamknął i zastanowił się chwilę.
‐ A czego Cię to tak ciekawi? Kto Cię przysłał, hę? Ile teraz dają za moją głowę, że się skusiłeś, śmieciu?
Ray:
Pokiwał głową i w końcu zaszczycił Cię spojrzeniem.
‐ I chcesz to zrobić, ponieważ moi ludzie uratowali Ci życie? Czy może chcesz się zemścić? Czy tez oba na raz lub coś jeszcze innego? -
-
-
-
-
Kuba1001
Ray:
‐ Wcześniej byłeś tylko łowcą nagród czy zajmowałeś się też czymś innym, co mogłoby przydać się w tej robocie?
Mozimo:
Siedzący za ladą Goblin grzebał sobie między zębami miedzianym sztyletem, ale przerwał, aby nalać Ci złocistego, spienionego i zimnego trunku do kufla.
‐ To będzie ze trzy złota. ‐ powiedział, wyciągając rękę po monety. -
-
Kuba1001
W odpowiedzi jedynie prychnął, co równie dobrze mogłoby oznaczać, że dobrze o tym wiedział, jak i to, że jego organizm, zahartowany litrami wlanej weń wódki, Kosy Śmierci i Trollowego Grzmota oraz kilogramami kiszonych ogórków zniósłby każdą truciznę.
Niemniej, przyjął kufel i wychylił go do dna niemalże jednym haustem, ocierając dłonią usta i bujną, ale brudną i tłustą, brodę. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Ray:
‐ I uważasz, że teraz dasz radę pracować w zespole z innymi strażnikami?
Mozimo:
‐ Długa historia. ‐ odparł, a Ty domyślałeś się, że pewnie równie barwna i ciekawa, ale wątpliwe, żeby chciał Ci ją wyjawić teraz. I dlatego lepiej będzie nie naciskać, do serdecznych przyjaciół wciąż Wam daleko, więc nic nie stoi mu na przeszkodzie, żeby rozłupać Twoją czaszkę toporem. -
-
-
Kuba1001
Ray:
‐ No dobra, powiedzmy, że dam Ci szansę. ‐ westchnął. ‐ Głównie dlatego, że podoba mi się Twoja motywacja i potrzebuję ludzi potrafiących wywijać bronią lepiej, niż poborowy chłop z wioski. Możesz odejść. Poproś jakiegoś strażnika o pomoc, w znalezieniu kwatermistrza, on wyda Ci ekwipunek, a później przyślę po Ciebie któregoś z moich doświadczonych ludzi, żeby miał Cię na oku. Pytania?
Mozimo:
Wzruszył ramionami, a chroniące barki płyty pancerza zachrzęściły.
‐ A co Ty mógłbyś niby dla mnie zrobić, jak ja już mam wszystko, co mi do szczęścia potrzebne, hę? -
Mozimo
‐ W grę wchodzi wszystko ‐ oznajmił, przeczesując włosy. ‐ Podejmę się wszystkiego. Doskonale wiem, że mi nie ufasz, ciężko jest zdobyć zaufanie kogoś takiego jak ty… Jednak myślę, że ktoś świeży jak ja mógłbym ci się do czegoś przydać. Nikt mnie tu nie zna, a to działa na moją korzyść. ‐ przekonuję do swej osoby. ‐ Jako zapłatę chciałbym informację, ktoś taki jak ty na pewno mógłby mi pomóc z tym… ‐ wskazuje na tarczę. Po czym się uśmiecha.