Archipelag Sztormu
-
Kazute
‐ Więc gdy już zdobyłam wszelkie potrzebne informacje, zaczęłam planować. Najpierw musiałam się wślizgnąć niepostrzeżenie do miejsca, gdzie nekromanta chował swoje grube dupsko przed Paladynami, Inkwizytorami oraz innymi osobami, które mogłyby go zgładzić za ożywianie kościotrupów. Osobiście się dziwię, dlaczego nie przywłaszczył sobie ciał moich rodziców, miałby dwóch sługusów więcej… Ale mniejsza. Udało mi się z pomocą Magii Dymu niepostrzeżenie wtargnąć do jego kryjówki znajdującej się w lesie, pod ziemią. Mniej inteligentne szkielety nie zwracały na mnie uwagi, ale ze dwóch lub trzech już tak. Udało mi się je wyeliminować, potem, gdy odnalazłam Traya, spróbowałam się do niego po cichu podkradnąć, by wbić mu zatrute ostrze w szyję… Ale szybko się zorientował, że jestem obecna w pomieszczeniu. Doszło do otwartej walki… Chcesz jej dokładniejszy opis, młody?
-
Rafael_Rexwent
Aver
Ohoho, jakaś grubsza rybka się znalazła. Aver czym prędzej wyjął swój rapier lewą dłonią, a prawą wyciągnął w kierunku sadzawki. Musiał się teraz skupić, by przekierować swą energię do prawej kończyny. A następnie cisnąć potężną błyskawicą, byleby usmażyć coś co właśnie ryknęło. Jednocześnie był gotów w razie potrzeby skorzystać z broni (która po pomyślnym użyciu zaklęcia powinna się magicznie podładować) bądź wykonać unik. -
-
Kuba1001
Taczka:
Wrogów było multum, mowa oczywiście o uzbrojonych dzikusach, a obecnie byli tak zaabsorbowani walką, że spokojnie mogłeś wbić im nóż w plecy, zarówno dosłownie jak i w przenośni.
Wiewiur:
Znalazł się jakiś dwuręczny młot bojowy, był także dwuręczny topór o pojedynczym, sierpowatym ostrzu, spora maczuga, dwa miecze długie, jeden dwuręczny i halabarda. Wielkiego wyboru nie ma, ale inną broń zgarnęli już pozostali marynarze szykujący się do wypłynięcia.
Ekspedycja:
Kazute:
Energiczne kiwanie głową było najlepszym potwierdzeniem na jakie było go stać.
Abby:
Idąc do pokoju kwatermistrzowskiego zauważyłaś tegoż mężczyznę idącego w kierunku okrętowego kambuza.
Max:
Jak na razie zauważyłeś to, co w rzeczywistości, acz powiększone. W sumie nie powinno to dziwić, od tego są lunety, prawda?
Vader, Wiewiur, Rafael:
Przez chwilę wszystkim zgromadzonym wydawało się, że pozbyliście się problemu i cokolwiek co się tam czai, jest martwe. Ale nim ktoś zdołał wydać westchnienie ulgi z wody wyskoczył niespodziewanie wielki gad, mieszkańcy mówią na to chyba Sekam… Niemniej, był nad wyraz szybki jak na krokodyla, zanim ktokolwiek zareagował jeden z marynarzy już konał w jego szczękach, a dwóch innych odrzucił potężnym ciosem ogona. Wypluł z pyska to, co zostało z nieszczęśnika i pobiegł w kierunku reszty, najpewniej aby uciec, ale przy okazji może i zabić chociaż jednego z Was. -
-
-
Kazute
‐ Będąc skrytobójcą trzeba być jednak przygotowanym na to, że plan cichego zabójstwa nie zawsze się powiedzie. Naturalnie cichy zabójca będzie gorszy w otwartej walce. Tak więc nie mając na sobie zbroi, pancerza czy kolczugi, uzbrojona w dwa sztylety, kuszę jednoręczną, dwa ukryte ostrza, osiem noży do rzucania oraz znajomość Magii Pyłu i Dymu stanęłam naprzeciw młodemu, ludzkiemu mężczyźnie z nadwagą, dzierżącym w jednej dłoni miecz jednoręczny, w drugiej puginał. Na początku próbowałam dźgnąć go ostrzem w pierś, lecz zablokował to puginałem i jednocześnie wymierzył mi cios drugą bronią w głowę. Sama to sparowałam sztyletem oraz zdołałam odskoczyć na odległość kilku kroków. Potem on wymierzył pchnięcie w brzuch, a ja ponownie odskoczyłam, gdyż po prostu wolałam nie ryzykować. Tray próbował zmusić swoje “dzieci”, szkieleciki do walki, ale żadne z nich nie umiało walczyć, więc improwizując starały się mnie powstrzymać, rzucając we mnie różnymi przedmiotami czy po prostu usiłując mnie zadrapać gołymi… kośćmi. Udało mi się je jednak powstrzymać, rozwalając ich czaszki sztyletami, korzystając również z zasłony dymnej, one jedynie mnie podrapały niezbyt głęboko w kilku miejscach. W tym samym czasie dym zdążył się prawie rozproszyć, a nekromanta zdołał dźgnąć mnie mieczem w lewe udo, jednak nie na tyle głęboko, by uszkodzić kość. Mimo cholernego bólu zdołałam zmienić się w pył oraz odlecieć na tyle, by schować się za przewróconym podczas walk ze szkieletami stołem. Korzystając z niego jak z tarczy, podczas gdy krew ciekła mi z rany, chwyciłam za kuszę, wycelowałam we wroga szykującego się do ponownego ataku, pociągnęłam za spust… A bełt trafił go prosto w serce. Można powiedzieć, że to był szczęśliwy traf. Facet oczywiście zmarł na miejscu, padając jak długi na ziemię z głuchym trzaskiem. Udało mi się zatamować krwawienie oderwanymi kawałkami materiału z mojego płaszcza, po czym jakoś podeszłam do trupa i jako osobiste trofeum wzięłam sobie puginał ‐ tutaj kobieta wymownie dotknęła tegoż oręża znajdującego się przy jej pasie. ‐ Nieco odpoczęłam po walce, po czym ranna wróciłam do domu, by wylizać się z obrażeń. Koniec.
// Wiem, że kijowe, ale się starałam. :V
-
-
-
Rafael_Rexwent
Aver
Zachowując spokój Aver wyczekał, aż gadzina znajdzie się bliżej, by chwycić ją magią powietrza i przybliżyć do siebie tak, by nie mogła ona użyć szczęk ani ogona, a jednocześnie wystawiała na razy brzuch. Wtedy użyje swojej broni podładowanej zapewne energią elektryczności, by rozpruć brzuch krokodyla. -
wiewiur500kuba
Gdurb
Chwycił za broń i pobiegł do marynarzy szykujących się do wypłynięcia.Sh’arghaan
na chwilę obecną całą robotę odwala Mag. Sh’arghaanowi pozostaje tylko stać i przyglądać się w pozycji bojowej, gotów do uniku gdyby potwór się wymknął. Może i był w tej drużynie wojownikiem, ale wolał magowi nie przeszkadzać w jego robocie. Jeszcze coś schrzani i będzie tylko ogorzej… -
Kuba1001
Taczka:
Pancerzy to oni nie mieli w ogóle, podobnie jak ubrań, z wyłączeniem jakiejś prostej biżuterii z rzemieni, kości, kłów i pazurów, a także przepaski biodrowej, więc zadałeś mu perfekcyjną ranę, choć nie dane Ci było popatrzeć jakie szkody ona poczyni, gdyż chwilę później solidny cios bojowego młota Krasnoluda, z którym przyszło mu walczyć, zmiażdżył mu kolano, a gdy upadł brodacz dokończył dzieła, robiąc to samo z czaszką delikwenta.
Wiewiur:
Twoje wejście na pokład szalupy nieco nią zachybotało, ale poza tym ruszyliście dalej w iście ekspresowym tempie, w końcu mieliście Maga Wody na pokładzie, który służył Wam za napęd o wiele efektywniejszy od wioseł.
Ekspedycja:
Abby:
Wkroczyłeś za nim do kambuza, gdzie to zabrał się powoli do szykowania dzisiejszego obiadu, nucąc jakąś szantę pod nosem.
Max:
Coś nowego, tym razem biżuteria w postaci dziwnego sygnetu ze srebra.
Kazute:
//Mnie tam się podoba.//
‐ A co stało się z resztą jego sługusów? Próbowali Cię zatrzymać? Czy zdechli razem ze swym panem? ‐ spytał Kadvur, gdy nieco otrząsnął się ze zdumienia i zdołał zamknąć szczękę, która mu opadła.
Wiewiur, Vader, Rafael:
Magowi szło sprawnie, to fakt, ale do czasu: To nie był byle krokodyl, a Sekam, wielkie bydlę, postrach wód słonych i słodkich. Jego rozmiary oraz waga uniemożliwiły transport na dłuższą metę, więc w końcu upadł na ziemię, nieco otępiały, ale wciąż żywy i gotów do ataku, który to wykonał, rzecz jasna rzucając się od razu na Avera, w końcu Mag sam ściągnął go bliżej siebie… Wypadałoby coś zrobić, drużyno. -
-
Vader0PL
Liczył na to, że bestia naprawdę skupiła się na Magu, więc postarał się z boku zbliżyć do bestii i zadać cios w jej paszczę z jak największą siłą. Byleby uszkodzić górną część szczęki, żeby nie sprawiał aż tak gigantycznego problemu. Trzeba dodać, że zaraz po tym odskoczył, żeby nie oberwać od ogona, lub nie trafić pomiędzy zęby bestii?
-
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
On zaś stchórzył i zaczął uciekać, więc zapewne trucizna się nim zajmie, ale chyba nie będzie Ci dane tego zobaczyć…
Wiewiur:
W końcu dobiliście do brzegu, a marynarze ruszyli biegiem naprzód, w kierunku pola bitwy między tubylcami, a Waszymi kompanami. Jedynie Mag postanowił darować sobie interwencję i został w łodzi.
Ekspedycja:
Kazute:
‐ A co stało się później?
Abby:
Ściślej mówiąc to na rękę, bo jedną z nich miał zastąpioną protezą w kształcie haka. Niezręczna sytuacja, prawda? Niemniej, chrząknięcie podziałało i odwrócił się do Ciebie.
‐ Czego? Żarcie jeszcze niegotowe, jak chcesz to mam resztki wczorajszego, jeszcze rybkom nie wyrzuciłem.
Max:
Dziwnie było w nim to, że był bez oznaczeń i zdobień, a także wykonano go tak, iż przypominał skręcającego się wokół Twojego palca miniaturowego węża.
Wiewiur, Vader:
Cios Drakonida trafił prosto w plecy gada i… Nie zrobił absolutnie żadnego wrażenia na jego pancernej skórze, dodatkowo pokrytej tarczkami, guzami i rogowymi naroślami. Drugi cios też niewiele pomógł, gdyby nie refleks szermierza gad zmiażdżyłby ostrze. Jednakże w te sposób zdołaliście odciągnąć go od Maga, z czego skorzystał jeden z marynarzy i wystrzelił do Sekama z kuszy, trafiając go w prawe oko, potęgując w ten sposób wściekłość bestii. -