Archipelag Sztormu
-
wiewiur500kuba
Gdurb
Chwycił za broń i pobiegł do marynarzy szykujących się do wypłynięcia.Sh’arghaan
na chwilę obecną całą robotę odwala Mag. Sh’arghaanowi pozostaje tylko stać i przyglądać się w pozycji bojowej, gotów do uniku gdyby potwór się wymknął. Może i był w tej drużynie wojownikiem, ale wolał magowi nie przeszkadzać w jego robocie. Jeszcze coś schrzani i będzie tylko ogorzej… -
Kuba1001
Taczka:
Pancerzy to oni nie mieli w ogóle, podobnie jak ubrań, z wyłączeniem jakiejś prostej biżuterii z rzemieni, kości, kłów i pazurów, a także przepaski biodrowej, więc zadałeś mu perfekcyjną ranę, choć nie dane Ci było popatrzeć jakie szkody ona poczyni, gdyż chwilę później solidny cios bojowego młota Krasnoluda, z którym przyszło mu walczyć, zmiażdżył mu kolano, a gdy upadł brodacz dokończył dzieła, robiąc to samo z czaszką delikwenta.
Wiewiur:
Twoje wejście na pokład szalupy nieco nią zachybotało, ale poza tym ruszyliście dalej w iście ekspresowym tempie, w końcu mieliście Maga Wody na pokładzie, który służył Wam za napęd o wiele efektywniejszy od wioseł.
Ekspedycja:
Abby:
Wkroczyłeś za nim do kambuza, gdzie to zabrał się powoli do szykowania dzisiejszego obiadu, nucąc jakąś szantę pod nosem.
Max:
Coś nowego, tym razem biżuteria w postaci dziwnego sygnetu ze srebra.
Kazute:
//Mnie tam się podoba.//
‐ A co stało się z resztą jego sługusów? Próbowali Cię zatrzymać? Czy zdechli razem ze swym panem? ‐ spytał Kadvur, gdy nieco otrząsnął się ze zdumienia i zdołał zamknąć szczękę, która mu opadła.
Wiewiur, Vader, Rafael:
Magowi szło sprawnie, to fakt, ale do czasu: To nie był byle krokodyl, a Sekam, wielkie bydlę, postrach wód słonych i słodkich. Jego rozmiary oraz waga uniemożliwiły transport na dłuższą metę, więc w końcu upadł na ziemię, nieco otępiały, ale wciąż żywy i gotów do ataku, który to wykonał, rzecz jasna rzucając się od razu na Avera, w końcu Mag sam ściągnął go bliżej siebie… Wypadałoby coś zrobić, drużyno. -
-
Vader0PL
Liczył na to, że bestia naprawdę skupiła się na Magu, więc postarał się z boku zbliżyć do bestii i zadać cios w jej paszczę z jak największą siłą. Byleby uszkodzić górną część szczęki, żeby nie sprawiał aż tak gigantycznego problemu. Trzeba dodać, że zaraz po tym odskoczył, żeby nie oberwać od ogona, lub nie trafić pomiędzy zęby bestii?
-
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
On zaś stchórzył i zaczął uciekać, więc zapewne trucizna się nim zajmie, ale chyba nie będzie Ci dane tego zobaczyć…
Wiewiur:
W końcu dobiliście do brzegu, a marynarze ruszyli biegiem naprzód, w kierunku pola bitwy między tubylcami, a Waszymi kompanami. Jedynie Mag postanowił darować sobie interwencję i został w łodzi.
Ekspedycja:
Kazute:
‐ A co stało się później?
Abby:
Ściślej mówiąc to na rękę, bo jedną z nich miał zastąpioną protezą w kształcie haka. Niezręczna sytuacja, prawda? Niemniej, chrząknięcie podziałało i odwrócił się do Ciebie.
‐ Czego? Żarcie jeszcze niegotowe, jak chcesz to mam resztki wczorajszego, jeszcze rybkom nie wyrzuciłem.
Max:
Dziwnie było w nim to, że był bez oznaczeń i zdobień, a także wykonano go tak, iż przypominał skręcającego się wokół Twojego palca miniaturowego węża.
Wiewiur, Vader:
Cios Drakonida trafił prosto w plecy gada i… Nie zrobił absolutnie żadnego wrażenia na jego pancernej skórze, dodatkowo pokrytej tarczkami, guzami i rogowymi naroślami. Drugi cios też niewiele pomógł, gdyby nie refleks szermierza gad zmiażdżyłby ostrze. Jednakże w te sposób zdołaliście odciągnąć go od Maga, z czego skorzystał jeden z marynarzy i wystrzelił do Sekama z kuszy, trafiając go w prawe oko, potęgując w ten sposób wściekłość bestii. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Ta grupa zaczęła uciekać, być może przez straty, a być może z racji przybycia Waszych posiłków. Niemniej, część marynarzy rzuciła się za uciekającymi tubylcami, a pozostali zostali w wiosce.
Ekspedycja:
Vader:
//No sorry, muszę mieć komplet albo dwóch z trzech graczy, Wiewiura i Rafaela się czepiaj.//
Abby:
‐ Do zrobienia? ‐ spytał i zamrugał jednym sprawnym okiem, gdyż drugie skrywała przepaska. ‐ Że tutaj? A znasz się na gotowaniu? ‐ pytał i jednocześnie nałożył Ci wczorajszego gulaszu, rzecz jasna zimnego, ale pewnie wciąż w miarę smacznego.
Max:
Nic więcej już nie znalazłeś, a przynajmniej nic ciekawego. Za to chociaż posegregowałeś całość, więc zadanie wykonane i w ogóle.
Kazute:
Oczywiście, że chciał i oglądał broń niemalże z namaszczeniem równym artefaktowi. Cóż, dla osób przywykłych do monotonii codzienności i nudy każda opowieść była fascynującą przygodą. -
-
Rafael_Rexwent
Aver
Spróbował innej taktyki. Gdy gad spróbuje zaatakować to Aver zacznie razić go błyskawicami, by wytrącić go ze skupienia i zdezorientować. W razie gdyby krokodyl spróbował na niego zaszarżować to próbuje wykonać unik. Ach i jeszcze jedno ‐ rozejrzał się czy ktoś z kompanów nie ma ciężkiej piki bądź halabardy mogącej znieść naprawdę duży ciężar nacisku. -
-
-