Miasto Hammer
-
Liszaj
‐ Przecież wiem, Odom, tylko sobie żartuję ‐ prychnął ‐ Więc, panie chorąży, mam pomysł. Pamiętasz gorące lata na rodzinnym zamku? Jak od świtu do zmierzchu potrafiliśmy trenować na dziedzińcu? Czemu by nie spróbować, co? Ja z kosturem, kontra ty ze swoim mieczem, hę? Wolałbym, co prawda, żebyś chwycił jakąś atrapę. Wiesz, jak reaguję na prawdziwe ostrza. Może macie u siebie w koszarach? ‐
-
-
-
-
Liszaj
‐ Dobra. Miejmy nadzieję, że nikt nam nie będzie przeszkadzał ‐ zdjął kaptur z doczepioną peleryną, żeby nie krępowała jego ruchów ‐ Pamiętaj; to tylko przyjacielski pojedynek. Nie chcemy przecież nabić sobie nawzajem kilku kolorowych guzów tylko po to, by pokazać, kto jest lepszy. Przy okazji, postaraj się nie celować w głowę ‐ drewnem nadal boli. Walczymy do pierwszych trzech uderzeń, które w normalnej walce byłyby śmiertelne, zgoda? To zaczynamy ‐ chwycił kostur oburącz, stawiając prawą nogę z tyłu, kostur na łokieć przed siebie, celując w tors brata. Czekał na jego pierwszy ruch ‐
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-