Leśny Trakt
-
-
Radiotelegrafista
Jednak jakaś służba może być w pobliżu, w razie czego.
No i teraz Densissma wytężyła swoje szare komórki, by wymyślić jak najbardziej wiarygodną historię do opowiedzenia:
‐ Byliśmy wtedy już z innymi niewolnicami w pokoju, gdy od frontu budynku rozległy się krzyki i odgłosy szarpaniny. To Gideon, wraz z kompanami, wiedząc, że są tu więzińiarki, zaatakował dom. Nasi goblińscy strażnicy jednak wciąż nas pilnowali, i gdy mój wybawca dotarł do pomieszczenia służek, zaczęła się walka. Musiałam przypadkiem zostać uderzona, bo w tłoku straciłam przytomność, a ocuciłam się dopiero już w opiece kochanego Gideona. ‐ Kłamała jak z nut, jednak akurat to szło jej dobrze ‐ była dobrą aktorką. No i przede wszystkim, zaspokoiła ciekawość wojownika. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Radiotelegrafista
Pełna nadziei, że jeździec szybko ściągnie Ojca, wróciła do gości. Nieco się denerwowała, ale nie wypadało opuszczać przyjezdnych, to nie mieści się w zasadach kultury.
Usiadła z powrotem w towarzystwie szlachcica, jego córki oraz wojownika.
‐ Posłałam jeźdźca po Ojca. Powinien szybko go ściągnąć do dworku. ‐ -
-
-
-
-
Kuba1001
‐ Podczas doglądania naprawy jednej z wiosek z gąszczy posypały się strzały na mnie, moich wojowników i Twojego ojca, padli zabici i ranni… Wszystko wskazuje, że stoi za tym Wasz sąsiad, o którym mówiłaś mi wtedy w Ghaduhg, Heśnik… Przykro mi to mówić, ale Twój ojciec niestety zginął w tym ataku…
-
Radiotelegrafista
Coś ją zabolało, ukuło w serce. Znajome uczucie, podobne do tego, gdy tamten młodzieniec zginął na jej oczach.Oparła się o ścianę, spuściła głowę, a włosy opadły jej na twarz. Oczy zaszły jej szkłem, ale nie chciała tego okazywać przed Gideonem:
‐ Idź do gości. Oczekują kogoś, kto załatwi interesy, niecierpliwią się. ‐ Powiedziała smutnym głosem, jednak pewnym, i, o dziwo, takim, który nie tylko nie spodziewał się sprzeciwu, ale też go nie znosił. -
Kuba1001
Najwidoczniej nie miał ochoty Cię pocieszać lub rozumiał, że powinnaś zostać z tym wszystkim sama, więc zgodnie z Twoim poleceniem, choć on pewnie uznałby za życzenie, w końcu przywykł do wydawania rozkazów, a nie wykonywania ich, wrócił do tamtego pokoju i reszty gości w nim zgromadzonych.