Żelazne Kuźnie
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Niezbyt wiedział co ma powiedzieć, więc jedynie klęknął, a później wstał i ukłonił się.
‐ Dziękuję panie. ‐ powiedział wreszcie. ‐ Nie zawiodę.
‐ Książę! ‐ krzyknął nagle inny żołnierz. ‐ Książę opowie, jak to było z tym Trollem? Pan Walon, który tam był, nie chciał nic gadać, poza tym, że uratował go pan od jakiejś wielkiej żaby. -
Bilolus1
Baron zaśmiał się po czym spojrzał po żołnierzach przenikliwie.
‐ Z tym trollem sprawa miała się tak że mój poprzednik .‐ tutaj splunął ‐. Skuwysyn nie był zbyt dobry, jego ludzie szybko upadli pod naporem moich więc i wdarliśmy się do pałacu i szybko zarżnęliśmy obrońców.‐ tu łyknął sobie jeszcze kosy ‐. I od razu ruszylimy dalej, szukamy, szukamy a tu nagle Walon zakrzyknął że mają trolla. Najpierw go wyśmiałem, potem spoważniałem aż w końcu przygotowałem zasadzkę. W głównej hali ustawiliśmy się z kuszami i czekaliśmy, a gdy skuwysyn się pojawił to ja .‐ tutaj wyjął swoją włócznię i wycelował nią w niebo ‐. krzyknąłem “lakis”, tak żeby jak najmocniej w niego przyjeło. Ch*ja tylko nieźle poraziło więc przeszedłem do zwykłej walki, zajełem mu w nogę, potem w drugą tak że się wypieolił. I w tym właśnie momencie chyba nieco przecholowałem .‐ stwierdził z wielkim, rozbawionym uśmiechem nad brodą ‐. Wyjełem mu błyskawicą w jądra po czym rozpie**oliłem jego łeb toporem i wyrwałem mu te kły które teraz tak pięknie mój pancerz zdobią.
-
-
Bilolus1
‐ Hmm, chcecie wiedzieć jak zaje**łem Rozszarpywacza samemu ?‐ tu Baron pochylił się nad ogniem patrząc w ludzi którzy go otaczali mianem “Rozszarpywacza” Elarid określało ogromnego niedźwiedzia grasującego kiedyś w okolicy Fortu w Verden, no cóż ‐ kiedyś ‐. Będzie to chyba pierwszy raz kiedy zdradzę tą historię…
-
-
Bilolus1
Baron wciąż pochylony nad ogniem pociągnął ze swojej piersiówki i zaczął.
‐ Będzie to już czterdzieści lat jak zabiłem Rozszarpywacza…ale zacznijmy od początku .‐ stwierdził na chwilę przerywając ‐. Podróżowałem wówczas z grupą najemników Broka Ogniobrodego, byliśmy niewielkim ale silnym oddziałem, i tak podróżowaliśmy, skakaliśmy od miasta do miasta aż pewnego dnia idąc ze śpiewem na ustach jak zazwyczaj usłyszeliśmy niepokojący ryk który spłoszył ptaki. Był on o tyle silny że tego dnia żaden z nas nie szedł bez broni w ręce, jednak mimo tego jakiego stracha napędziła nam bestia nie ukazała się pierwszego dnia…zrobiła to pierwszej nocy ‐ gdy stałem akurat na warcie usłyszałem jak drzewa trzeszczą kilka metrów przedemną i…‐ tu przerwał na chwilę żeby nadać chwili więcej dramatu ‐. Sku*wysyńki na około pięć metrów potwór wyskoczył z ciemności, wpadł na sam środek naszego obozu niszcząc ogromne ognisko wzbił płomienie we wszystkie strony ‐ las zapłonął a ja obserwowałem jak on zaczyna powoli masakrować moich przyjaciół którzy ruszyli do walk.‐ jego twarz przeszedł jakby pusty, bezemocyjny uśmiech ‐. Jednym ciosem potrafił zmieść rosłego krasnoluda w pancerzu, i tak też robił dopóki nie zostałem tylko ja i on… i powiem wam, na bogów myślałem wtedy że padnę zabity ale udało mi się dokonać czegoś wielkiego. Gdy ten na mnie zaszarżował ja czekałem na cios i szybką śmierć…ale w ostatnich sekundach postanowiłem walczyć o życie… rzuciłem się w przód o minimetry unikając jednego z jego ogromnych pazurów… bestia nabiła się na mój topór którym w panice uderzyłem w górę ‐ a jej pęd prawie ją wypatroszył. Jednak wciąż stał i walczył, wystraszyło go jednak moje zniknięcie…a ja otóż dostałem się… do niego przez ogromną ranę w brzuchu. Stamtąd zacząłem szerzyć ogromne zniszczenie, rozprułem wszystko co miał w środku i niemalże utonąłem w krwi. A gdy padł wyciąłem sobie z niego drogę i zerwałem całą skórę jaką mogłem.‐ tu uśmiechnął się po zbójnicku ‐. Od tamtego dnia stwierdziłem że czy to ogromny niedźwiedź, czy troll czy nawet Lord Pustki, nie dam sobie w pysk pluć i będę zawsze walczył, do samego końca.‐ tak zakończył popijając sobie kosy ‐.
-
Kuba1001
I dźwięk popijania Kosy był jedynym, który niósł się po obozie Twojej armii, gdyż nikt nie był w stanie nic powiedzieć.
Pierwszy ocknął się Dagna.
‐ No dobra, koniec opowieści na dziś! ‐ krzyknął władczo. ‐ Zbierać się, kończyć chlanie i żarcie i do namiotów! Jutro idziemy na wojnę, więc jak który będzie usypiał na drzewcu topora to nogi z dupy powyrywam!
Po tych słowach otaczający Cię krąg opustoszał i został ostatecznie jedynie Thane.