Szpital w stanie Jersey
-
Andrzej_Duda
// Fikasz do mnie?
//
Jak widać, problemy z dziećmi zostają takie same, nie ważne o jakie dzieci w takiej sprawie chodzi. Po prostu zostają takie same. Od względnie zwykłych ludzi takich jak Doug aż do kogoś takiego jak Biała Diament.
Biała się mocno uśmiechnęła i odpowiedziała z ulgą:
-Dziękuję. Nawet nie wiesz jak ja teraz jestem Ci wdzięczna za możliwość usłyszenia rady od kogoś z zewnątrz… Po prostu nie mam słów żeby opisać moją wdzięczność. -
Woj2000
Warto przy tym dodać, że rozwiązania często potrafią być równie uniwersalne co same kłopoty w relacjach rodzic-dziecko. Wcześniej pokazała mu to Biała, doradzając mu przy Connie, a teraz on sam jej się tym odwdzięcza.
-Oj, nie przesadzajmy… - odpowoedział dyplomatycznie, z nutą niepewności, masując się jednocześnie i odruchowo po karku - To nic takiego. Ot, rodzic doradza rodzicowi. -
-
Andrzej_Duda
Aż ciekawe jakie wnioski Doug będzie mógł jeszcze wysunąć, jeśli dowie się teraz lub w przyszłości czegoś więcej o metodach wychowawczych i problemach z dziećmi Białej?
-Co nie zmienia faktu, że… Jestem po prostu wdzięczna. Mam nadzieję, że szybko wrócisz do zdrowia. To grzech żeby w szpitalu leżał taki dobry człowiek jak ty. -
Woj2000
Wnioski mogą być naprawdę ciekawe, to pewne…
-Dziękuję… za te słowa. - odpowiedział z mieszaniną lekkiego zakłopotania i uradowania, słysząc ten naprawdę ppzytywny komplement. I to jeszcze z ust kogoś takiego, jak licząca miliony lat kosmiczna przywódczyni będąca babcią przyjaciela jego córki - A co do szpitala… to akurat o to nie ma się co nartwić. Dzięki Havocowi moje kości się trzymają, a dzięki… pewnym osobom mogę być, przy dobrych wiatrach, wypisany wcześniej. -
-
Woj2000
Doug także odpowiedział lekkim uśmiechem, by odpowiedzieć:
-W takim razie… niech kosmiczne sprawy nie czekają. Miło było porozmawiać z tobą, Biała. Bardzo pozytywna odmiana od tych moich wcześniejszych zdarzeń, w których brałem udział. W każdym razie… miłego dnia. A, i pozdrowienia dla twoich dzieci. -
-
Woj2000
Cóż… mógł spodziewać się, że kosmiczna istota może odejść w kosmicznym stylu. Jednak on sam tego nie przewidział, dlatego też tuż po jej zniknięciu odruchowi wstał i zaczął rozglądać się po miejscu, w którym ,zniknęła". Po chwili jednak przyszło otrzeźwienie i myśl o tym, że mogła się zwyczajnie teleportować za pomocą jakiejś… kosmicznej technologii lub mocy, które posiada.
Uspokojony swoim wyjaśnieniem, Doug ponownie usiadł na łóżku, opierając się jedną ręką o jego tylną krawędź i spoglądając w miejsce, gdzie Biała jeszcze przed chwilą stała.
-Złoto, a nie kobieta… - skwitował w myślach z pewną błogością i rozmarzeniem, wspominając taką miłą i przyjemną odskocznię od reszty wydarzeń, które nastąpiły lub też mają nastąpić. -
Andrzej_Duda
Tak, wyjaśnienie Douga wydaje się dość sensownym. W końcu… Nawet jeszcze nie wiadomo na jakiej zasadzie działa teleportacja za pomocą tego dziwnego urządzenia od Białej. To się okaże.
Doug nie miał dużo czasu na zastanowienie się długo nad kwestią cudownego gościa w postaci babci Stevena, ponieważ natychmiast usłyszał ze strony okna męski głos, który się kojarzy Dougowi z kimś z wojska. Do tego… Dochodzi jakby przy oknie ktoś stał na balustradzie i mówił.
-To była kwestia czasu zanim się spotkamy. -
-
-
-
-
Woj2000
Doug początkowo także się zaśmiał, jednak po usłyszeniu dalszej części wypowiedzi spoważniał i wysłuchał jej z uwagą.
-Zamierzam dawać z siebie wszystko i działać najlepiej, jak potrafię. Jednak nie jestem specjalnym karierowiczem, by iść po trupach do celu. Znaczy… po trupach kolegów z pracy, bo tych wrogów się raczej… nie uniknie. -
-
-
-
-