Dallas
-
Spróbował więc wyważyć drzwi za pomocą kopnięcia. Amunicja do strzelby jeszcze się przyda, a poza tym strzelenie z niej w zawiasy przyciągnie truposze lub bandytów.
-
No to szedł spokojnie.
-
Zohan:
Prędzej czy później trafisz na ścianę i koniec korytarza, kiedyś jednak będzie trzeba skręcić w któreś z bocznych drzwi.
Antek:
Walenie w metalowe drzwi nogą okazało się świetnym pomysłem. Na szczęście nie skręciłeś kostki czy nie uszkodziłeś nogi w inny sposób, bo wtedy najemnicy mieliby powód, aby Cię tu porzucić. Zwabiłeś w ten sposób również kilka Zombie z okolicy, a w międzyczasie jeden z towarzyszących Ci mężczyzn zaczął kląć jak najęty i z pomocą kompana spróbował wyważyć drzwi od domu, aby tamtędy wejść do garażu. -
Wyciągnął swój pistolet i strzelił trzy razy w kierunku truposzy.
-
Skręcił w jakieś drzwi, zza których mógłby dochodzić jakiś dźwięk.
-
Antek:
Wspólnie z pozostałymi najemnikami pozabijałeś wszystkie, nie było to trudne, ale gorzej, że mogło to zwabić tu kolejne tabuny Żywych Trupów lub coś gorszego… Albo kogoś. Niemniej, trzech najemników wkroczyło do środka domu, polecając Tobie i reszcie zostać na zewnątrz, pilnować wozu i mieć oko na okolicę.
Zohan:
Trafiłeś na kuchnię, w pełni wyposażoną i czystą, gdzie zastałeś kobietę, chyba już po sześćdziesiątce, a może i starszą, która krzątała się przy wielkim garze, z którego dochodził smakowity zapach pomidorów, kiełbasy, mielonego mięsa i cebuli. -
Został na zewnątrz i obserwował, czy coś nie idzie w ich kierunku.
-
//minuta przed odpisem uff//
– Dzień dobry, znajdę tutaj em… – nawet nie poznał jego imienia. – Mojego szefa…?
-
Zohan:
//Odpis dla Antka miałem gotowy kilka minut przed dodaniem Twojego, ale widziałem, że odpisujesz w innych tematach, więc zwyczajnie zaczekałem.//
Nie przerwała gotowania, nucąc coś pod nosem, ale uśmiechnęła się do Ciebie jakbyś był jej ulubionym wnukiem i wskazała Ci drzwi naprzeciwko tych prowadzących do kuchni.
Antek:
Nie, a przynajmniej nie teraz. Po chwili najemnicy zdołali dostać się do garażu i otworzyć go od wewnątrz, o czym świadczyły podnoszące się z trzaskiem drzwi. -
Wszedł do pickupa i zaczął nim cofać w stronę garażu, żeby zaparkować.
-
Udało Ci się bez żadnych problemów.
- Matt, zostaniesz z nowym. - polecił jeden z najemników swojemu kompanowi, gdy reszta zaczęła zbierać się do wyjścia. - My pokręcimy się trochę po okolicy, a Wy przypilnujcie samochodu, nie dajcie się zeżreć i przeszukajcie dom, może traficie na coś ciekawego.
Po tych słowach wszyscy najemnicy ruszyli szybkim truchtem, w miarę możliwości skradając się pomiędzy domami i unikając głównych ulic, zostawiając Cię samego z tamtym najemnikiem imieniem Matt. -
- To który z nas idzie przeszukiwać dom? - zapytał Matta.
-
Zwrócił się do drzwi naprzeciwko tych kuchennych i najpierw w nie zapukał, a dopiero potem je otworzył.
-
Antek:
- A czemu nie możemy iść obaj? Wystarczy zamknąć drzwi zewnętrzne od garażu i nikt nie wejdzie, żeby ukraść Ci furę.
Zohan:
Był to salon, choć z oczywistych przyczyn brakowało tu telewizora, ale był spory stół z krzesłami, skórzana sofa, mała biblioteczka, duże okna i wszystko inne, a także wielu ludzi z rancha, choćby tych dwóch, którzy byli z Tobą na wyprawie czy ten kowboj, który chyba tu rządził, a na początku kazał się Wam stąd wynosić. -
- Tak też można zrobić. - odpowiedział, po czym zamknął drzwi od garażu. Chwilę później wyszedł z garażu i zaczął przeszukiwać parter.
-
Był on dziwnie zadbany, jakby mieszkańcy opuścili go nie tylko bez pośpiechu, może mając nadzieję, że kiedyś tu wrócą, ale do tego dość niedawno, na co wskazywała niewielka ilość kurzu, pleśni i tym podobnych oznak, że budynek jest od dawna nieużywany.
-
- To cholernie szybko się stąd zmyli… albo i nie. Może jednak są tu domownicy? - pomyślał zaskoczony stanem domu i zwrócił się do Matta.
- Myślisz, że ktoś może być w tym domu oprócz nas? Jest tu podejrzanie czysto jak na apokalipsę. -
- Tak, też to zauważyłem. Lepiej miej gnata w pogotowiu, bo wątpię, żeby ktoś tu teraz był, ale niewykluczone, że może tu niedługo wrócić.
-
Odbezpieczył swoją strzelbę.
- Jeden strzał ze strzelby powinien posłać ich do piachu, jeśli będzie taka konieczność. -
– Chyba jestem w nie porę, nie będę przeszkadzać. – odwrócił się powoli na pięcie, bo liczy na to, że go zaproszą do stołu.