Dzikie Pogranicze
-
- Najpierw dowiedzieć się co kombinują, później się zobaczy. Raczej nie wyglądają, jakby mieli wielu przyjaciół, a innym też będzie to na rękę: Im mniej najemników, tym więcej złota do podziału. Kupiec też na nas gdzieś, pewnie poświeciłby wszystkich, żeby jego karawana spokojnie dotarła do Gilgasz czy Imalin.
-
– Gorzej jak kombinują coś, czego nikt by się nie spodziewał. – oparł się o wóz i wyciągnął bukłak wina, z którego pociągnął duży łyk. – Albo po prostu znaleźli jakąś głupotę, a my się nakręcamy.
-
- To też musimy wziąć pod uwagę. Ale wątpię, żeby zrobili coś w stylu wystawienia nam Orkom, nikt nie jest na tyle głupi, żeby ufać zwykłym Zielonoskórym z Verden, a co dopiero tym dzikusom.
-
– Niekoniecznie orkowie. Równie dobrze może to być jakiś inny kupiec, który chce się pozbyć przeciwnika i przy okazji go złupić. Możliwości wiele, ale nic nie wiemy.
-
- Fakt, o tym nie pomyślałem. Trzeba się też będzie jakoś dyskretnie dowiedzieć czegoś więcej, ale to raczej później. - odparł, a Ty zrozumiałeś, o co mu chodziło, gdy zauważyłeś ostatnie grupy wracające ze zwiadu oraz pospieszne składanie obozu, aby karawana mogła ruszyć dalej.
-
– Trzymajmy się na tyle karawany i w taki sposób będziemy widzieć, że ktoś schodzi na bok. – rzekł, a potem zaczął się zbierać do wymarszu.
-
Leif skinął głową i wraz z kilkoma innymi najemnikami stanowiliście straż tylną. Dzięki temu faktycznie, macie wszystkich jej członków jak na dłoni, ale ma to też drugi koniec, jesteście bardziej narażeni na atak dzikich Orków czy innych bestii niż ci najemnicy i służba kupca jadący na wozach w środku kolumny czy na jej początku.
-
Zatem trzeba będzie się oglądać za swoje plecy. Polecił Leifowi, żeby pilnował prawej strony karawany, a on sam zabrał się za lewą.
-
Wszystko szło dość dobrze przez kilka godzin, wtedy zaczęła doskwierać Wam nuda i monotonność. To, w połączeniu z widokami na jakąś ludzką lub w jakąkolwiek inną, cywilizowaną, zabudowę, sprawiło, że wielu najemników straciło czujność. Wtedy z wysokiej trawy posypały się długie oszczepy, wielkie strzały i topory z kamiennymi grotami, przetrzebiając poważnie środek karawany. Tam też rzucili się Orkowie, opuszczając swoje kryjówki, uzbrojeni w prymitywną, podobnie jak ostatnio, broń, było ich około trzydziestu, a nie wiesz, czy to już wszyscy, którzy wyszli z wysokiej trawy w okolicy.
-
Lepiej chyba się nudzić niż walczyć o własne życie… Złapał za swoją broń i schował się za wozem, gdyby orkowie znowu zaatakowali, ale tym razem ostatni odcinek karawany.
-
Ten odcinek, jak na razie, pozostawili w spokoju. Choć wciąż walczyli brutalnie i dziko, widziałeś po raz pierwszy to, czego zabrakło im wcześniej: Taktykę, a nawet strategię. Wiedzieli, że jest ich zbyt mało, aby zabić wszystkich obrońców karawany i zagarnąć jej dobra, więc postanowili rozdzielić ją na pół, a potem zająć się jedną z części, zakładając pewnie, że druga rzuci się do ucieczki.
-
Spojrzał na najemników z jego odcinka, aby sprawdzić czy oni rzucają się na pomoc ludziom z przedniej części karawany. Jeżeli tak zrobili, to on też tak zrobił.
-
Nie widzieli takiej potrzeby, przynajmniej na razie. Psy wojny potrafiły zwęszyć, kiedy zlecenie przystaje być opłacalne i lepiej ratować skórę, niż wypłatę, nie walcząc do końca. Kilku tylko strzelało, dość skutecznie, ze swoich kusz i łuków do walczących Orków, tym skuteczniej, że tamci byli skupieni na walce z innymi najemnikami.
-
Oddał parę strzał z łuku i zaczął uciekać, jeżeli inni też to zrobili.
-
Trafiłeś jednego Orka, ale dyskusyjne, czy go zabiłeś, niewiele widziałeś w bitewnym rozgardiaszu. Co ciekawe, inni najemnicy z Twojej części karawany nie uciekali, ale też nie szli walczyć, najwidoczniej czekając na rozwój sytuacji na środku.
-
A jak tam krasnolud i jego banda? Walczą czy są po tej “bezpiecznej” części?
-
To drugie, a nawet naradzają się przy tym, choć cicho, to jednak wyraźnie gestykulują i widać, że nie są zadowoleni z sytuacji, w której się znaleźli. Czyli to nie oni stoją za orczym napadem, choć tyle dobrego.
-
– Chyba będziemy uciekać, he? – zwrócił się do Leifa, ale tak żeby wszyscy go słyszeli.
-
- Gdzie? - zagadnął, wskazując na otaczającą Was zewsząd sawannę. - Tam nas dorwą bez żadnego problemu. A jak nie oni, to jakiś dziki zwierz.
-
– Fakt. – zerknął na walczących ludzi. – Teraz to sam nie wiem, co trzeba teraz zrobić.