Los Angeles
-
Teraz to on sam nie wie czy wyruszyć, czy zostać. Zostaje mu jeszcze reszta dnia i noc, aby to przemyśleć, ale teraz chyba trzeba znaleźć miejsce do przespania tej nocy.
-
Reich:
Kierowca pokiwał głową.
- Oni mają przenośną radiostację na czas tej misji, ja mam drugą w samochodzie. Wiesz jak tego używać?
Zohan:
Wszyscy myśleli podobnie, ale zabrakło jednomyślności, tak jak grupy rozbiły się na dwa obozy w wypadku dalszej drogi, tak postanowili oni jeszcze nocować osobno, musisz więc wybrać jedną z nich lub znaleźć miejsce dla samotnego wędrowca, jak za starych (ale czy dobrych?) czasów. -
- Oczywiście, dawaj - wziął mikrofon radiostacji i zaczął nawoływać - Halo, halo drużyna słyszycie mnie? Wygląda na to, że będziemy dzisiaj razem pracować. Wiecie po co tu jesteśmy, więc od razu zacznę jak to zrobimy. Po pierwsze musimy podejść do posterunku jak najbliżej, a zarazem tak aby nie dać się zauważyć. Jeśli zauważą nas wcześniej to odpalą kaem i zabawa się skończy. Nie ryzykujcie więc tylko zajdźcie jak najdalej i czekajcie. Gdy pojazd wbije się w nich i wszystkie oczy zwrócą się na niego, dopiero wtedy biegniemy do płotu, forsujemy go i podchodzimy do budynku. Dzielimy się tu na dwie drużyny. Powiedzmy, że my wchodzimy do środka, bierzemy kartotekę i wychodzimy, podczas gdy wy zajmujecie pozycje przed wejściem i trzymacie na dystans robactwo, które pewnie już się spostrzeże. Co do ucieczki, będziemy improwizować
-
Wybrał to miejsce, gdzie nocuje czarnoskóry i Rick.
-
Reich:
- Wszystko jasne, dajcie tylko znać o rozpoczęciu z głośnym hukiem i bawcie się dobrze. - odparł zniekształcony przez radio głos.
Zohan:
Czyli mały domek jednorodzinny. Mogło być gorzej, ale tak każdy ma przynajmniej pokój i łóżko dla siebie. -
Zanim poszedł spać, to sprawdził czy jest woda w kranie, a jeżeli taka była, to się umył i dopiero wtedy poszedł spać.
-
- Ta. Niech Bóg ma nas w opiece. Bez odbioru. - Rozłączył się i powiedział do kierowcy - Możemy jechać.
-
Zohan:
Takich udogodnień chyba tu jeszcze nie zamontowali, więc przyszło Ci położyć się spać bez kąpieli. Jak zresztą zawsze. Obudziłeś się w nocy, na dźwięk strzelaniny za oknem.
Reich:
//Jedziesz w pojeździe, razem ze swoją drużyną i jego załogą czy pozwalasz im wbić się w mur, a sam szukasz innego wejścia, gdy oni odwrócą uwagę?// -
Zerwał się leniwie z łóżka, złapał za glocka i stanął obok okna oraz zobaczył co się wyprawia na zewnątrz.
-
//Myślałem, że raczej podjadą blisko posterunku, on i oddział podjedzie pieszo pod mur, a pojazd dopiero zaatakuje i odwróci uwagę.//
-
Zohan:
Żołnierze przy barykadach strzelali w mrok nocy, z którego dochodziły ryki Zombie, z ciężkich karabinów maszynowych i rozmaitej broni osobistej. Wychodzi na to, że tutaj naprawdę nic, może poza bezsennością, Wam nie grozi.
Reich:
//Wtedy by Was wypatrzyli, a tu chodzi o to, żeby pojazd i ta druga drużyna skupiły na sobie całą uwagę wroga, Wy macie być niewidoczni, żeby wejść i zająć się głównym celem misji.// -
Skoro mają CKM-y to sobie poradzą. Usiadł na łóżku z pistoletem na nogach i oparł się na czekał oraz czekał, aż dźwięki strzałów ucichną.
-
Skończyli po kilku minutach, nie mogła to być jakaś zadziwiająco silna horda, skoro została rozstrzelana i/lub odpędzona tak szybko. Rick i jego kompan nie spali, byli kilka pokojów dalej i o czymś dyskutowali, ale byłeś za daleko, aby usłyszeć słowa, choć miałeś pewność, że to jeden z nich mówi, a ten drugi, duży i czarny, jedynie słucha, żeby tamten poczuł się lepiej, niż podczas gadania sam do siebie, chociaż niewiele by się to różniło od tego monologu.
-
//Nie mogą zatrzymać się w miejscu w którym ci posterunku ich nie wpatrzą i z tego miejsca przejść pieszo?//
-
Chyba będzie lepiej, jak podyskutuje z kimś, kto się odzywa. Chociaż… gdyby chciał, to by przyszedł do niego. Położył się i spróbował usnąć.
-
Reich:
//Mogą, jeśli jesteś aż tak leniwy, żeby przejść się ten dystans.//
Zohan:
//Nie masz ochoty podsłuchać, o czym mówi?// -
//Skoro zapytałeś, to chyba tak też zrobię.//
Zmienił zdanie i poszedł w kierunku, z którego dochodziły dźwięki “dialogu”. -
//Chyba wręcz przeciwnie, gdybym był leniwy to jechałbym wygodnie w pojeździe, a nie szedł z buta. Więc zrób tak jak zaproponowałem, proszę//
-
Reich:
//Jeśli akcja się rypnie, to nie z mojej winy.//
Wykonali rozkaz, jadąc ulicą wprost na posterunek, Wy zaś mijaliście okoliczną zabudowę, głównie zrujnowane domy i inne budynki, tutaj często toczyły się regularne boje przy użyciu rozmaitych pojazdów, dział i materiałów wybuchowych, w których brało udział większość frakcji z Los Angeles.
Zohan:
Jak na razie nic ciekawego, jakby na głos rozważał wszystkie za i przeciw zostaniem tutaj. Dopiero po chwili powiedział coś bardziej interesującego:
- Nie musimy z nimi zostać, mieliśmy ich tu doprowadzić i to zrobiliśmy. Musimy za to pamiętać o tym, co jest naszym główny zadaniem, bo nawet Tobie urwą łeb, jak to schrzanimy. -
//Cóż technicznie rzecz biorąc, to ty panujesz nad całym otoczeniem i to ty decydujesz jak ono reaguje na moją postać, więc jeśli coś się stanie, to z twojej winy, a raczej z twojego postanowienia//
- Zatrzymajcie się. Ja z chłopakami przejdziemy tą drogę pieszo, dajcie nam 15 minut czasu, a potem zaczynajcie. No chyba, że usłyszycie strzały, wtedy wjedźcie tam od razu. - Wyszedł i powiedział do członków oddziału na pojeździe. - Złaźcie i chodźcie za mną, starajcie się nie rzucać w oczy. - Zaczął iść w stronę uszkodzonych budynków i to je wykorzystywał jako kryjówki, w czasie podchodzenia pod posterunek. Jeśli baza była już w zasięgu wzroku, spróbował za pomocą lornetki dostrzec jakiś strażników.