Gospodarstwo na Równinie
-
Jak się cieszyła, że nie zwracali na nią uwagi… Ruszyła przygotować obiad, bo pewnie długo ich nie będzie.
-
Wiewiur:
Nic dziwnego, nie mieliście zbytnio na co czekać, bo i po co? Czas to pieniądz, zwłaszcza w Waszym wypadku.
- Mam do załatwienia kilka spraw w Dodge i Imperium. - powiedział Liwiusz na wstępie, a Ty wiedziałaś, że to z odszukaniem Jannet wiążą się te “sprawy”. - Nie będzie mnie cały dzień, wrócę wieczorem lub jutro nad raną, a może i później, jeśli to się przedłuży. Do tego czasu zajmiecie się czymś pożytecznym: Rose zna pewne dobre miejsce na Wielkich Równinach, można się tam przyczaić i, jeśli ma się odrobinę cierpliwości, dostać kilka wozów z zawartością czy podróżnych. Jako że ona już tam była i wie najwięcej, będzie dowodzić akcją. Pytania?
Max:
Dwóch bandziorów w domu to nic przyjemnego, ale jest tym gorzej, gdy są głodni, zwłaszcza ten wielki zdawał się myśleć żołądkiem. Tak czy siak, jaki posiłek im dziś przygotujesz? -
Rose nieco skrzywiła się słysząc że będzie dowodzić. Niezbyt widziała by ten mięśniak chciał być jej uległy w normalnym rozumieniu tego słowa… Pokiwała tylko przecząco głową, najwyżej będzie kombinować w trakcie zadania.
-
Inni też nie mieli żadnych pytań, a nawet obiekcji co do Twojej roli w tym przedsięwzięciu, albo nie chcieli okazywać ich przed Liwiuszem, więc ruszyli przygotować się do wyprawy, tak jak i on.
-
Jak nie będą jej słuchać to zagrozi jednemu z nich odstrzeleniem łba. Tak, jednemu bo wątpiła w to by traper jakoś jej się sprzeciwiał… Nie mniej, sama jest chyba gotowa do drogi. Upewniła się tylko czy ma broń przy sobie, czy jest ona zadbana i naładowana oraz czy ma wystarczająca ilość amunicji.
-
Wszystko zależy od tego, co znajdzie. Właściwie, kiedy ostatnio było uzupełnienie zapasów?
-
Wiewiur:
Do gróźb byli przyzwyczajeni, bo to oni z reguły grozili innym, Tobie ciężko będzie ich zastraszyć, zwłaszcza że wiedzą, że jakbyś ich zabiła, cała Krwawa Dłoń przyszłaby się zemścić. No, może i nie cała, ale na pewno więcej drabów, niż masz amunicji. Ale o tym pomyślisz później, bo jesteś gotowa do drogi, tak jak i inni, więc nic tylko wyruszać w drogę, na Wielkie Równiny.
Max:
Jeśli chodzi o mleko i jajka, to mogłaś zrobić to w każdej chwili, mieliście w końcu krowy i kury. Z całą resztą jest już gorzej, trzeba będzie kupić gdzieś warzywa, owoce, nabiał i przede wszystkim mięso oraz pieczywo. Albo komuś ukraść, bycie bandytą często stwarzało dodatkowe możliwości. -
Wolałaby kupić, ale pewnie nie dojdzie do jakiegoś miasta, a chyba żaden z nich nie był w każdym mile widziany, więc pozostaje kradzież… Niestety… Wyjrzała na podwórze. Złapie ich jeszcze?
-
W takim razie wsiadła na koń i powiodła ich na Wielkie Równiny, do miejsca gdzie wcześniej zaczaiła się z Liwiuszem i Świnią.
-
Ten post został usunięty!
-
Max:
Są już za daleko, ale Liwiusz jeszcze kręci się po obejściu, kończąc pakować prowiant i wodę na drogę oraz siodłać konia.
Wiewiur:
//Zmiana tematu. Zacznę, gdy będziesz na miejscu.// -
- Gdzie jedziesz? - spytała cicho.
//Nawet jeśli była o tym mowa wyżej, to wolę aby ona nie wiedziała. -
//Nie zrozumiałem. Chodzi Ci o to, że on ma jej nie mówić, gdzie się udaje, czy o to, że ona nie wie, nie słyszała rozmowy Rose i Liwiusza, a dowie się teraz, po tym pytaniu?//
-
//To drugie.
-
- Dodge City, może Imperium, jeśli będzie trzeba. - odparł ogólnikowo. - Czemu pytasz?
-
- Przydałoby się kupić parę rzeczy. Kończą się warzywa, owoce, mięso, nabiał i pieczywo. Załatwiłbyś?
-
- Zrobię, co będę mógł, mając tyle miedziaków, ile mam. -powiedział, klepiąc sakiewkę wiszącą przy pasie. - Coś jeszcze?
-
- Tyle raczej.
-
//Nie chcesz go zapytać, po co właściwie wybiera się do miasta?//
-
//Jego sprawy, ona się nie wtrąca. Może się to wydać dziwne, ale i tak nie zapyta.