Hrabstwo Nagren
-
Pewnie by się wzbraniali, ale woleli poświęcić jego, aby uratować własne życie. Smażący się żywcem wieśniak darł się wniebogłosy i coś nawet tam skomlał o litość, jakby nie wiedział, z kim ma do czynienia. Jego wrzaski wzbudziły uwagę większości Orków, a tym i Twojego znajomka, Agraga Wybebeszacza, którego ten dźwięk wybudził z pijackiego otępienia i, gdy tylko oddał zawartość żołądka, zaczął śmiać się na całe gardło z tego widowiska, podobnie jak i inni Zielonoskórzy.
-
– Ale kwiczy prosiak jeden! – roześmiał się, po czym wziął sztylet i uciął kawałek mięsa z uda człowieczka, a potem wcisnął jakiemuś wieśniakowi i rozkazał mu, aby to zjadł.
-
Dla prostego chłopa to było za wiele, gdy drżącymi rękoma odebrał od Ciebie płat mięsa swojego kompana, opuścił go po chwili i zwymiotował, padając na kolana.
-
Podniósł mięso i wcisnął mu do ryja.
– Żryj to, kurwa. – warknął zza zaciśniętych zębów. -
Spróbował, to mu musisz przyznać, gryząc lekko podsmażone ludzkie mięso przez łzy, ale w końcu uległ i ponownie wyrzygał zawartość żołądka.
- Ale ci ludzie to są jednak kurwa żałośni, nie? - zapytał Cię Agrag, stając obok. - Wojnę teraz też pewnie przepierdalają, jak to takie wołowe dupska, a nie takie chopy jak my. -
– Dziewki porządnie nie zgwałcą, mięsa nie zjedzą. Wszy na jajach mają więcej odwagi od tych chuderlaków. – znowu wcisnął mu mięso do mordy, ale tym razem ją zacisnął, aby nie mógł jej otworzyć. – Ten sołtysik to pewnie ich wszystkich w chuja robił, bo taka tłusta świnia z niego.
-
Tym razem chłop przełknął mięso, może bał się, że się udławi, może nie miał już czym wymiotować albo obawiał się, że gdy zwymiotuje, to zakrztusi się zawartością żołądka. Chuj wie, ale grunt, że zjadł. W powietrzu zaś coraz silniej czuć było smażone mięso, w tym wypadku ludzkie, sam sołtys rzeczywiście coraz lepiej się opiekał, czemu towarzyszył dalszy wrzask bólu.
- Kurwaaa, teraz to jest zabawa. Wczoraj też była. Aż chce się kaca pozbyć i pójść na jeszcze jakąś wiochę, co nie? -
– A jak! – powiedział głośno i ukroił sobie kawałek mięsa z ludzkiej świni, który potem zjadł. – Ale na razie trzeba poczekać.
-
- Może sami przyjdą? - zastanowił się na głos Agrak, a po chwili dołączył do Ciebie, również skubiąc nieco ludziny. Inni Orkowie też spróbowali, jedni mieli ludzi w jadłospisie od dawna, inni traktowali to jako urozmaicenie posiłku, dla reszty była to forma żartu lub próba zakpienia ze znienawidzonych cherlaków. Po jakimś czasie człowiek smażony nad ogniem przestał wrzeszczeć, wreszcie znajdując ukojenie od bólu w śmierci.
-
– Pewnie zaraz jakieś człowieczki z innej wiochy się dowiedzą o tym, że my - Orkowie rozpierdoliliśmy jakieś wioski i przyjdą tutaj, a wtedy spuścimy im wpierdol, że się zesrają na rzadko w te swoje łachmany.
-
- No ba! Jakby nas jeszcze ze dwa albo trzy razy więcej chłopaków było to byśmy im całe to hrabstwo podbili! - krzyknął Wybebeszacz, a stłoczeni przy usmażonym sołtysie Orkowie przerwali posiłek, aby wzniesionymi pięściami albo okrzykami potwierdzić, że uważają tak samo. Ty w międzyczasie dostrzegłeś jak spora grupa Orków wychodzi z wioski, po krótkiej rozmowie z ludźmi w czerni.
-
– Eeeee! – krzyknął na Orków, którzy opuszczają wiochę. – A wy gdzie, kurwa?
-
- Umyć się kurwa, a bo co? - odparł jeden z nich, resztę przewyższający o głowę.
- No kurwa, tacy jak Ty się myją? - zapytał Agrag, wybałuszając oczy, na co reszta ryknęła gromkim śmiechem.
- A weź spierdalaj, co? Z chłopakami kiedyś byliśmy nad morzem, zajebiście się tak było wypluskać w wodzie. Tu morza nie ma, ale też jest zajebiście. -
//Powiem, że się zaśmiałem po przeczytaniu tego.//
– A czemu w grupie idziecie? Boicie się chłopek i wolicie siebie nawzajem ruchać?
-
//Czyli powoli zyskujesz orczą mentalność.//
Agrag był jednym z większych hersztów w tej grupie oraz znanym wojownikiem, Ty wręcz przeciwnie. Nic więc dziwnego, że on został tylko obrażony słowem, a w Twoim kierunku idzie ten wielki Ork, chcąc obrazić Cię pięścią. -
– Co, kurwa? Napierdalać się chcesz? – zapytał głośno, aby każdy ork w okolicy usłyszał i przygotował na to, aby wykonać unik.
-
- A co, kurwa, nie widać, Ty mały skurwysynku? - odparł i rzeczywiście wymierzył solidnego prawego sierpa, który najpewniej zgruchotałby Ci szczękę, gdyby nie wykonany w odpowiedniej chwili unik. Tym na pewno go zaskoczyłeś, Orkowie raczej brali każdy cios na klatę lub mordę, uniki należały do rzadkości, więc minęła dopiero krótka chwila, nim się otrząsnął i ponownie zaatakował.
-
Tym razem spróbował sparować cios lewą ręką, a prawą zadać cios w okolicę jego skroni.
-
Udało się, ale mogłeś tylko marzyć, że ten jeden cios go powali. Jedynie go nieco zdezorientował i wprowadził w jeszcze większą furię, przez którą wymachiwał łapami prawie na oślep, usiłując trafić Cię może i nie raz, ale na pewno dobrze.
-
W mordę nie będzie nawet próbować go trafić, więc pozostaje mu tylko kopnięcie go w najczulszy punkt - jego orcze jaja.