Hrabstwo Nagren
-
Tym razem chłop przełknął mięso, może bał się, że się udławi, może nie miał już czym wymiotować albo obawiał się, że gdy zwymiotuje, to zakrztusi się zawartością żołądka. Chuj wie, ale grunt, że zjadł. W powietrzu zaś coraz silniej czuć było smażone mięso, w tym wypadku ludzkie, sam sołtys rzeczywiście coraz lepiej się opiekał, czemu towarzyszył dalszy wrzask bólu.
- Kurwaaa, teraz to jest zabawa. Wczoraj też była. Aż chce się kaca pozbyć i pójść na jeszcze jakąś wiochę, co nie? -
– A jak! – powiedział głośno i ukroił sobie kawałek mięsa z ludzkiej świni, który potem zjadł. – Ale na razie trzeba poczekać.
-
- Może sami przyjdą? - zastanowił się na głos Agrak, a po chwili dołączył do Ciebie, również skubiąc nieco ludziny. Inni Orkowie też spróbowali, jedni mieli ludzi w jadłospisie od dawna, inni traktowali to jako urozmaicenie posiłku, dla reszty była to forma żartu lub próba zakpienia ze znienawidzonych cherlaków. Po jakimś czasie człowiek smażony nad ogniem przestał wrzeszczeć, wreszcie znajdując ukojenie od bólu w śmierci.
-
– Pewnie zaraz jakieś człowieczki z innej wiochy się dowiedzą o tym, że my - Orkowie rozpierdoliliśmy jakieś wioski i przyjdą tutaj, a wtedy spuścimy im wpierdol, że się zesrają na rzadko w te swoje łachmany.
-
- No ba! Jakby nas jeszcze ze dwa albo trzy razy więcej chłopaków było to byśmy im całe to hrabstwo podbili! - krzyknął Wybebeszacz, a stłoczeni przy usmażonym sołtysie Orkowie przerwali posiłek, aby wzniesionymi pięściami albo okrzykami potwierdzić, że uważają tak samo. Ty w międzyczasie dostrzegłeś jak spora grupa Orków wychodzi z wioski, po krótkiej rozmowie z ludźmi w czerni.
-
– Eeeee! – krzyknął na Orków, którzy opuszczają wiochę. – A wy gdzie, kurwa?
-
- Umyć się kurwa, a bo co? - odparł jeden z nich, resztę przewyższający o głowę.
- No kurwa, tacy jak Ty się myją? - zapytał Agrag, wybałuszając oczy, na co reszta ryknęła gromkim śmiechem.
- A weź spierdalaj, co? Z chłopakami kiedyś byliśmy nad morzem, zajebiście się tak było wypluskać w wodzie. Tu morza nie ma, ale też jest zajebiście. -
//Powiem, że się zaśmiałem po przeczytaniu tego.//
– A czemu w grupie idziecie? Boicie się chłopek i wolicie siebie nawzajem ruchać?
-
//Czyli powoli zyskujesz orczą mentalność.//
Agrag był jednym z większych hersztów w tej grupie oraz znanym wojownikiem, Ty wręcz przeciwnie. Nic więc dziwnego, że on został tylko obrażony słowem, a w Twoim kierunku idzie ten wielki Ork, chcąc obrazić Cię pięścią. -
– Co, kurwa? Napierdalać się chcesz? – zapytał głośno, aby każdy ork w okolicy usłyszał i przygotował na to, aby wykonać unik.
-
- A co, kurwa, nie widać, Ty mały skurwysynku? - odparł i rzeczywiście wymierzył solidnego prawego sierpa, który najpewniej zgruchotałby Ci szczękę, gdyby nie wykonany w odpowiedniej chwili unik. Tym na pewno go zaskoczyłeś, Orkowie raczej brali każdy cios na klatę lub mordę, uniki należały do rzadkości, więc minęła dopiero krótka chwila, nim się otrząsnął i ponownie zaatakował.
-
Tym razem spróbował sparować cios lewą ręką, a prawą zadać cios w okolicę jego skroni.
-
Udało się, ale mogłeś tylko marzyć, że ten jeden cios go powali. Jedynie go nieco zdezorientował i wprowadził w jeszcze większą furię, przez którą wymachiwał łapami prawie na oślep, usiłując trafić Cię może i nie raz, ale na pewno dobrze.
-
W mordę nie będzie nawet próbować go trafić, więc pozostaje mu tylko kopnięcie go w najczulszy punkt - jego orcze jaja.
-
I zadziałało. Człowieczka byś tym położył, a może nawet coś mu tam złamał, ale z niego to był jednak kawał Orka, więc utrzymał się na nogach, acz zgiął się w pół z bólu, masz więc chwilę, nim dojdzie do siebie na tyle, aby wznowić walkę albo chociaż spróbować przyjąć postawę obronną.
-
Choć ten ork-wielki-skurwysyn jest wyższy od niego o głowę, spróbował go powalić na ziemię i wtedy zaczął go tłuc po mordzie.
-
Nie udałoby Ci się to, gdyby nie poprzedni atak. Ork, wciąż otępiały z bólu, dał się powalić, a gdy spróbował jakoś zareagować, było już za późno. Twoje kolejne ciosy spadały na jego zielony ryj, dopóki Agrag i jakiś inny Ork Cię nie odciągnęli. Nie możesz mieć im tego za złe, zabicie tego Orka wywołałby krwawą bitwę w całej Waszej bandzie, a nie było to na rękę nikomu, zwłaszcza, że ten dostał nauczkę, a Ty ugruntowałeś swoją pozycję jako ten silniejszy.
-
Rozjebanie mu łba nie byłoby zbyt dobrym posunięciem, więc dobrze, że go odciągnęli. Pozbierał się po walce i podał rękę Orkowi, któremu srogo napierdolił, aby pomóc mu wstać. O ile ten był w ogóle przytomny.
– Nooo, kurwa… I kto tu jest małym skurwysynkiem? – zadrwił z niego. -
Splunął na ziemię przed Tobą mieszaniną krwi i śliny, a potem odszedł wraz z resztą, aby wreszcie wykąpać się w rzece. Zyskałeś jego szacunek, to na pewno. Nie okaże tego, ani tym bardziej nie powie, wprost, ale świadczy już o tym fakt, że przyjął wyciągniętą dłoń i splunął na ziemię, a nie w Twoją twarz.
-
Gdyby mu splunął w twarz, to by go powalił na ziemię i kazał mu samemu się podnosić. Skoro zyskał szacunek Orka wyższego od niego o głowę, to może pewnego dnia zyska szacunek sporej części Orków w Ghadugh?
– Agrag! – zawołał do zielonoskórego. – Jest dzisiaj jakaś robota oprócz pilnowania tych ludzików?