[Metro-Zdzieszowice] Stacja Szkolna
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
— Nekrofil to jej ojciec. — Wycedziła kobieta. Dziewczynka wciąż trzęsła się, targana płaczem. Z targu dobiegały krzyki Gwardzisty domagającego się wskazania drogi twojej ucieczki.
-
- To idź, tylko szybko. I bez numerów! - Puścił dziewczynkę i złapała broń w obie ręce, celując z biodra w kobietę.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński"
Ciemnowłosa prędko uciekła pod ścianę, z strachem oglądając całą sytuację. Harda kobieta jedynie kiwnęła głową i rzuciła krótkie “Za mną”, po czym wyprowadziła Mariusza z terenu targu wąskim, bocznym przejściem. Szła ku niedokończonemu tunelowi, który pomimo kilku osunięć i wielu pogrzebanych pod nim osób wciąż był gęsto zamieszkany. Ludzie obarczali Łazika dziwnym, nieswoim wzrokiem; w końcu wiedzieli, że Gwardia go szukała, ale jednocześnie żaden z nich nie chciał donosić na korzyść znienawidzonego prze lud narzędzia władzy Dyktatora. Szybko minęli niewysoką piętrówkę i zeskoczyli na kładki poprowadzone między uprawianymi na posadzce grzybami. Wtedy, gdy kobieta skupiała się na jak najszybszym doprowadzeniu Szprycera do celu, nadszedł cios. Potężne uderzenie zwaliło mężczyznę z nóg, ciemne plamy zatańczyły mu przed oczami. W Po kolejnym ciosie Mariusz stracił przytomność.
Deski. Dawne podkłady, połączone z sobą giętym drutem i krzywymi gwoździami. Wątłe, tańczące światło promyka przesączało się przez bluzę, która zwisała po prawej stronie. Poza tym, zewsząd otaczała go doskonale mu znana niechlujna konstrukcja prowizorycznych boksów. Przez pulsujący ból głowy, tętniący niczym armatnie salwy, dosłyszał dźwięk przewracanej kartki. Ktoś siedział nad Mariuszem.
-
Z wolna zaczął napinać i rozluźniać wszystkie mieście ciała po kolei, sprawdzając, co jeszcze mu pokiereszowali poza głową. Na razie zgrywał nieprzytomnego.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
Wyglądało na to, że oprawca obszedł się z Mariuszem wyjątkowo łagodnie. Poza niegroźnie wyglądającym (choć wciąż cholernie bolesnym) guzem na głowie nie znalazł żadnej rany, a przynajmniej nie sprawiały mu bólu. Nie mógł ich wyczuć dłonią - spętano mu ręce w nadgarstkach. Sytuacja wyglądała podobnie u stóp, które zostały przywiązane do desek ponad nimi. Sznur nie był napięty i zostawiał Szprycerowi tyle miejsca, by mógł swobodnie wyczołgać się spod pryczy. Siedzący nad nim człowiek wciąż nie był świadom przebudzenia Łazika.
-
Na tyle, żeby nie powodować hałasu, sprawdził stan swojego sprzętu. Chociaż bez szaleństw, wolał już nie być pewnym, co ma po kieszeniach, ale się nie zdradzić przed dryblasem na górze.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
Napastnik pozostawił Szprycera bezbronnego; nie miał przy sobie żadnej z swoich broni, jego kieszenie wydawały się lekkie, a plecaka nie było. Po chwili wodzenia wzrokiem, przez szczeliny w zasłonie z bluzy dostrzegł, że cały ekwipunek leżał całkiem niedaleko, w kącie pokoju. Widział swoją włócznie, plecak, a także łuk i oparte koło niego strzały.
-
Zatem spróbował po cichu sprawdzić, na ile ma swobody ruchów i jak mocna jest lina, którą go związano.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
Właściwie, poza dłońmi i stopami, mężczyzna nie był jakkolwiek unieruchomiony, ale przez znajdującą się zaraz nad nim pryczę nie mógł nawet podnieść wyżej kolan. Jedyną drogą wyczołgania się spod desek było zrzucenie prowizorycznej zasłony i wyjście w tym kierunku. Sznur nie należał do najwytrzymalszych. Wyprodukowano go już po wojnie z skręconych razem włókien rzepaku. Nie oznaczało to, że Mariusz był w stanie ot tak go zerwać; chociaż linia nie umywała się do przedwojennych, to wciąż była na tyle silna, by z powodzeniem używać jej nawet przy budowach. Nie mógł uwolnić dłoni, ale może udałoby się z stopami. - odpowiednio mocny ruch mógłby zerwać pęta, ale przy tym narobiłby dużo zamieszania, o ile nie zerwał deski, do której przywiązano sznur.
Mariusz ponownie usłyszał dźwięk przewracanej kartki. -
Stopniowo naprężał wszystkie mięśnie, próbując rozerwać więzy samym rozciąganiem się. A nuż się uda po cichu i uda mu się zaskoczyć draba. Coś mu tu śmierdzi, wszyscy wiedzieli, że był w Gwardii, więc nikt z jego starych kumpli. Bandziory też musiałyby mieć długie łapska, żeby się porywać na coś takiego.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
Możliwych tożsamości osoby, która pozbawiła Mariusza przytomności, było wiele. Równie dobrze Dyktator mógł uznać, że jego życie nie jest już dłużej pożądane i wydać na niego wyrok, Gwardziści w końcu wiedzieli więcej, niż zwykli obywatele powinni. Naprężanie nie przynosiło pożądanych efektów; co prawda kilka włókien sznura u stóp pękło, ale dalsze siłowanie się z nim mogło zwrócić uwagę siedzącej na pryczy osoby, która już teraz zrobiła podejrzanie długą przerwę między przewracanymi kartkami. Czyżby wiedziała, że jej “gość” jest już wybudzony?
-
Podciągnął się i naprężył, żeby móc szybko wierzgnąć, gdyby ten chciał go wyciągnąć spod łóżka.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
Sekunda, cisza. Pięć sekund, cisza. Osoba nad Szprycerem dalej zdawała się nasłuchiwać. Dopiero po okołu czterdziestu sekundach znów usłyszał dźwięk przewracanej kartki. Porywacz wrócił do lektury.
// Nie wiem czy dobrze zrozumiałem twój odpis. Jak coś to edytniemy. //
-
Ten post został usunięty!
-
// Muszę Ci coś wskazać - łóżko, tudzież prycz, są deskami przymocowanymi do trzech ścian mieszkania. Nie mówię, że wyłamanie ich nie jest możliwe, ale na pewno nie przewrócisz go.
Patrz, nawet Ci narysowałem.
-
//Dobra, kumam. Nowa akcja.
-
Wykorzystując naciągnięcie wszystkich mięśni, wyrzucił się spod łóżka, celując w stronę łuku, by wydobyć strzałe, grotem rozciąć więzy i zdarzyć wycelować bronią w draba.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
Mariusz żadnych problemów zerwał zwisające ubranie i niczym głaz wyrzucony z średniowiecznego trebusza wyleciał w kierunku kąta pomieszczenia. Pech, a może zamysł porywacza, sprawił, że upadł zaraz koło swego celu. Niemalże ocierał się nosem o strzałę, mógł chwycić ją ustami, ale skrępowane dłonie nie pozwalały na jej chwycenie.
Tymczasem usłyszał za sobą głos, spokojny, ale z nutą zaskoczenia: — Wystarczyło poprosić. — Po czym usłyszał odkładaną lekturę. -
Nie zważając na to, zajął się usilnymi próbami wyzwolenia się z więzów.
-
Mariusz “Szprycer” Woliński
Po kilku sekundach szarpania Mariusz zdołał zerwać sznur krępujący jego stopy; w tym samym momencie w betonową posadzkę zaraz obok jego głowy wbiło się ostrze, ale nie siekiery czy noża, ale… górniczego kilofa. Poczuł na twarzy kłujące odpryski.
— Słuchaj, ja Ci mówię. Możemy to rozwiązać jak cywilizowani ludzie. W końcu nie po to ratowałem Ci dupę przed Gwardzistami. — Głos za jego plecami był widocznie niespokojny, ale wciąż opanowany. Zbir chyba nie miał zamiaru zabicia Łazika.