Wielkie Równiny
-
Jeszcze na wszelki wypadek rozejrzała się po okolicy, szukając kogoś jeszcze żywego, z wyjątkiem jej bandy, po czym podeszłą do bandytów.
- No, na co tak czekacie? - Rzuciła i poszła otworzyć dyliżans, by sprawdzić jego zawartość. -
Jeśli liczyłaś na kufry lub worki wypchane monetami lub pasażerów, za których można było wziąć okup czy chociaż gdzieś sprzedać, to srogo się zawiodłaś. Owszem, worki były, blisko kilkanaście, ale wszystkie wypełnione były listami, paczkami i tym podobnymi, co prowadzi do prostego wniosku: Napadliście na dyliżans pocztowy.
-
Rose początkowo nie wiedziała za bardzo co powiedzieć. Owszem, nie spodziewała się nie wiadomo jakich skarbów, ale też jednak nie spodziewała się że spotka masę bezwartościowych śmieci. Chociaż jakaś szkatułka z pieniędzmi, jakiś jeden cenny naszyjnik, cokolwiek co ma jakąś wartość. Spojrzała tylko na reakcję kompanów, może oni wymyślą co z tym fantem robić, bo ona obecnie chętnie puściłaby to z dymem…
-
Dryblas pewnie też miał taki pomysł, widać było niedowierzanie i wściekłość malujące się na jego szpetnej gębie. Drugi zaś przyjął to o wiele spokojniej, a może nawet zastanawiał się, jak wyciągnąć z tego napadu coś więcej, niż rzeczy osobiste zabitych ludzi, dyliżans i konie?
-
Rose
Spojrzała na trapera, wyraźnie zaintrygowana jakim sposobem chce wyciągnąć coś z tych listów.
- Masz już jakiś pomysł? - Zagaiła do niego, rozglądając się, czy jest coś czego ten mięśniak mógł użyć do podpalenia dyliżansu. Nie wierzyła, że się powstrzyma… -
Cóż, miał hubkę i krzesiwo, a listy i koperty były dość łatwopalne, w końcu zrobiono je z papieru, więc dyliżans zająłby się ogniem bez problemu, choć podpalenie go jest raczej głupie, zawsze możecie go przecież sprzedać, wykorzystać do zasadzek lub w jakiś inny sposób, macie w końcu swoje gospodarstwo.
- Potrafisz czytać? - odparł pytaniem i po chwili wytłumaczył: - Może znajdziemy tam coś ciekawego? Moglibyśmy zabrać listy do gospodarstwa i tam w spokoju przejrzeć, kto wie, czy nie trafi się tam jakiś, który wysłał rząd kolonii, jakiś Szeryf czy burmistrz jakiegoś miasta? Za informacje Krwawa Dłoń mogłaby nam sporo zapłacić, a sami moglibyśmy też napaść na jakiś cel, ale wtedy potrzebni by nam byli wszyscy, w tym Liwiusz i ta cała Jannet. -
//Potrafi? W ogóle czy ktokolwiek w tej ekipie potrafi? :v Nie no, Rose pochodzi z bogatej rodziny, można uznać że coś tam umie? :v //
-
//Ta moja była pupilkiem ludzi na swojej plantacji, więc pewnie ją uczyli. Jeżeli dobrze kojarzę…
-
// Byłem pewien, że akurat Rose będzie najbardziej wykształcona z nich wszystkich. No, może poza Liwiuszem, bo on to Ex-Mnich. //
-
//Znaczy też mi się tak wydaje, ale pytam bo w zaletach i wadach nic o jej wykształceniu nie napisałem :v //
-
// Umiesz czytać. Liczyć też. Potwierdzone info od Kuby.
-
//Niech będzie.//
Kiwnęła mu tylko głową w odpowiedzi na zadane pytanie.
- Wątpię by ta kluska była jakkolwiek użyteczna, prócz robienia za żywą tarczę, ale pewnie i w tym by się słabo sprawdziła… - Odrzekła. -
//Nic takiego nie mówiłem, ale w sumie to i tak bym potwierdził, żeby nie przedłużać akcji.//
- To chyba najwyższa pora się zbierać. Sępy już się zlatują, a wolę nie czekać, aż to samo zrobią tubylcy albo inni ludzie. -
//Celowo nie podjąłem Rose akcji, bo nie wiem czy warto wziąć cały dyliżans, czy tylko w jakiś sposób załadować te skrzynie .-. //
-
//To Twoja decyzja. Jeśli jesteś dość kreatywny, to wykorzystasz zabrany dyliżans na wiele sposobów.//
-
- Dobra, bierzemy cały ten dyliżans i jedziemy do kryjówki. Może faktycznie z tych listów uda się wyciągnąć coś bardziej wartościowego, niż zwykła podpałkę… - Końcówkę wymamrotała bardziej do siebie, szykując się do przechwycenia dyliżansu.
-
//Nie ma co rozpisywać się nad szczegółami, więc uznaję, że obrobiliście jeszcze trupy i uciekliście do kryjówki. Zmiana tematu. Zacznę.//
-
Radio:
Dotarłaś pod ruinę domu nieco spóźniona, ale przynajmniej obyło się bez jakichkolwiek niebezpiecznych przygód po drodze. Tak jak się spodziewałaś, Star już na Ciebie czekał, oparty o jedną z pozostałych ścian ruiny. Nieco dalej dostrzegłaś też Davida oraz wóz zaprzęgnięty w dwa konie, a na nim okazały kufer, przez który miałaś dziwne skojarzenia z trumną, oraz jeden koń stojący luzem, należący do jednego z rewolwerowców, podczas gdy drugi powoził. David wymienił kilka uwag ze Starem, a ten skinął mu głową, więc odszedł. Natomiast Jimmy ruszył w Twoim kierunku.
- Miałem już pewne obawy, że nie przyjedziesz… Ostrzegłem Davida, jeśli czegoś spróbujesz, to Cię kropnie i nawet trup pomoże nam wejść do środka, a nawet jakbyś i jego zabiła, to Hugh zdejmie Cię, nim obaj zdążymy paść trupem na ziemię. - powiedział, uprzedzając Cię o ewentualnych próbach oporu. - Szczegóły planu przedstawię Ci u mnie. Jeśli chodzi o transport, to przyda się tamten kufer, bo nie chcemy, żebyś wzbudziła jakieś podejrzenia, gdybyśmy kogoś spotkali. David to zmyślny cieśla, jak się okazało, kufer ma dwa dna, jedno dla Ciebie, drugie na broń, którą tam złożysz, a tam, gdzie sama będziesz, jest sprytnie ukryta skrytka na nóż, żebyś mogła się uwolnić. Pytania czy możemy zaczynać? -
— Tylko jedna rzecz. — Podeszła, patrząc prosto w jego twarz. Ręce trzymała w kieszeniach. — Jeżeli jeszcze raz spróbujesz zamknąć mnie w pierdlu albo w inny sposób wrobić w coś, to daję słowo, powieszę Cię na szafocie za jaja. — I mówiąc to, była zupełnie poważna.
-
- Też tęskniłem. - odparł, jak zwykle cyniczny i niezbyt poważny. Mogłaś się nawet zastanawiać czy jakiekolwiek Twoje słowa naprawdę do niego trafiają? - Skoro to mamy za sobą, to zostaw tu całą broń, amunicję i resztę sprzętu. Będą bezpieczne, nie mam zamiaru Cię okraść, jeśli przy tej akcji każda spluwa będzie się liczyć. A potem chodź do środka. - powiedział i sam wszedł do środka zrujnowanego domu.