Dallas
-
Antek:
- Niech Cię o to głowa nie boli, Stary ich rozgryzie, zeżre i wysra. A zresztą, już się więcej nie spotkacie: Wyjeżdżasz z Dallas.
Zohan:
- My tu już trzeci raz z rzędu czekamy na pornosy! - odkrzyknął jeden z ludzi, z którymi dzieliliście barak, a reszta zaśmiała się. -
- Hm? Czyżby to było zakończenie mojej współpracy ze Starym? - zapytał zaintrygowany, szczególnie przez to, że najemnik powiedział mu, że wyjeżdża z Dallas.
-
– Wystarczy wam kamera, jakaś dziewczyna i możecie sami je nagrywać! – ten mu również odkrzyknął. – I ba! Takie przejdą do historii, bo ile osób nagrało pornosy w trakcie apokalipsy? Założę się, że nikt!
-
Antek:
- Jeśli byś tu został, to nawet jego autorytet by Cię nie ochronił. Przez Ciebie zginęło kilku chłopaków, którzy mieli o wiele dłuższy staż i przyjaciół, więc w końcu ktoś zatłukłby Cię, a wszystko zrzucono by na jakiś wypadek. Dlatego właśnie jedziesz z nami. Stary chce zadomowić się w Dallas, zrobić tutaj bazę do dalszych wypadów i zleceń. Jakimś cudem skontaktował się ze swoim starym znajomym, który załatwi nam wszystkie potrzebne towary, o ile my będziemy chronić konwoje pojazdów z zaopatrzeniem. Tak czy siak: Gratuluję. Właśnie zostałeś dumnym czołgistą.
Zohan:
Jak na nowego, chyba zdobyłeś sobie ich ich sympatię, co jest dobrym początkiem, bo do przyjaźni czy zaufania daleko. No i masz gwarancję, że nie poderżną Ci gardła, gdy będziesz spać, a to też miła rzecz. -
- O kurwa. Spodziewałem się raczej tego, że zostanę wypieprzony na zbity pysk, ale nie tego, że zostanę czołgistą. - odpowiedział zaskoczony. - Ja bardziej nadaję się na zwiadowcę, czy coś, ale postaram się jak najlepiej sprawdzić w roli czołgisty. - dodał entuzjastycznie i zasalutował.
-
Gardła nie poderżną, ale nasrać pod kołdrę mogą, czego naprawdę by nie chciał. Ściągnął z siebie łachmany i poszedł spać.
-
Antek:
Mężczyzna popatrzył na Ciebie jak na idiotę i ryknął serdecznym śmiechem.
- Ja pierdolę, facet, Ty nawet nie wiesz, w co się wpakowałeś… Ujmę to tak: Cała załoga trzyma się razem od chwili, kiedy poskładaliśmy ten czołg do kupy. Z wyjątkiem tego czołgisty, który obejmuje fuchę strzelca, takich mieliśmy już chyba czternastu i wszyscy zginęli. Jeden przeżył rekordowo dwa miesiące, inny zginął tego samego dnia, jak obsadził swoje stanowisko, gdy odłamek urwał mu łeb. Dlatego powinieneś się cieszyć, gdybyśmy Cię wywali.
Zohan:
Zasnąłeś, a obudziłeś się o świcie. Może i nie o stereotypowym pianiu koguta, ale na dźwięk trąbki jak najbardziej. -
- Zobaczymy, czy pobiję ten rekord. - odpowiedział pewnym siebie głosem, choć był nieco poddenerwowany faktem, iż nie posiada doświadczenia jako czołgista, a tym bardziej miał być pewnie na pozycji strzelca.
- Kiedy wyruszamy? - zapytał. -
Chciałby sobie jeszcze pospać, ale najwidoczniej jest tu dyscyplina. Może to i dobrze. Poleżał jeszcze z minutę na łóżku i dopiero wtedy z niego wstał. Ubrał się, pościelił łóżko i wyszedł na zewnątrz.
-
Antek:
- Jeszcze dzisiaj, dlatego przejdziesz przez przyśpieszony kurs obsługi naszego pogromcy bezdroży.
Po kilku chwilach spędzonych w milczeniu, doszliście wreszcie do czołgu zaparkowanego na obrzeżach obozu najemników.
- No, to właśnie nasz czołg. Nazywamy go Zabaweczką. To nasza broń, nasza ochrona, nasz dom i sposób na życie. Masz o niego dbać, szanować go i członków jego załogi, a odwdzięczymy Ci się, posyłając pocisk kaliber 105 milimetrów, żeby zepsuć komuś dzień. Poza armatą, mamy też karabin maszynowy 7,62 milimetra obok lufy, wielkokalibrowy karabin maszynowy 12,7 milimetra nad włazem i działko przeciwlotnicze, automatyczną armatkę 20 milimetrów. Armatą i karabinami maszynowymi celujemy my, ze środka pojazdu. Działka nie udało nam się zautomatyzować na tyle, żeby walić z niego bez wychodzenia z czołgu, więc ono należy do Ciebie. Najpierw przedstawię Cię załodze, potem pokażę jak obsługiwać Twój sprzęt. Pytania?
Zohan:
Wyszedłeś jako jeden z ostatnich, więc widziałeś, jak pozostali formują się w dwuszereg, zapewne w oczekiwaniu na jakieś rozkazy. -
- Jak na razie nie mam żadnych pytań. - odparł krótko.
-
Na wszelki wypadek dołączył do dwuszeregu, aby nie narazić się na jakieś nieprzyjemności.
-
Antek:
Pokiwał głową i ruszył w kierunku czołgu.
- Ja jestem Jimmy. Pełnię funkcję załogowego opowiadacza, bajarza i kierowcy. Poza mną jest też mechanik, Alex, który w głównej mierze połatał nasz czołg, a także strzelec, obsługujący wszystkie karabiny maszynowe i główne działo, Katazinski. Kapitan Oliver jest naszym dowódcą i choć tylko tym się zajmuje, jest cholernie dobry.
Po krótkim wykładzie Jima nadeszła pora na praktykę: Poznałeś resztę załogi, wszyscy akurat pili kawę przed czołgiem. Dowódcę rozpoznałeś bez trudu, miał ponad czterdzieści lat lub i więcej, ale trzymał się świetnie jak na swój wiek, wątpiłeś, czy dałbyś radę położyć go na rękę. Kataiznski był niską, zbitą kupą mięsa, konkretnym siłaczem, co pewnie było ważne w jego funkcji. Alex był jego kompletnym przeciwieństwem: Raczej chudy i wątły, a przy tym bardzo wysoki, mógł mieć ponad metr dziewięćdziesiąt, co w ciasnym czołgu zawsze sprawia kłopoty.
Zohan:
I prawdopodobnie słusznie, bo po chwili pojawił się kowboj, do którego to rancho należało i zaczął wydzielać wszystkim zadania. Co ciekawe, tylko około jedna czwarta zebranych tu osób miała inne zadanie, niż zajmowanie się roślinami, zwierzętami i budynkami oraz infrastrukturą w gospodarce. Wszyscy inni byli zwykłymi pracownikami, Ty jednak znalazłeś się w tej grupce, która miała broń i potrafiła ją obsługiwać, więc otrzymałeś zadanie pilnowania rancha, tak jak wszyscy, tym razem chyba nie zanosi się na jakiś wypad poza jego granice. -
Nie będzie się paprać w ziemi. To dobrze. Zajął się swoją robotą, czyli pilnowanie rancha.
-
Ukłonił się czołgistom.
- Graham Pomeroy. Od dzisiaj mam z wami współpracować. - odparł. -
Zohan:
Do wyboru miałeś służbę sam lub z kimś, a także obchód całego ternu lub wartowanie na wieżyczce.
Antek:
Tylko Alex zdawał się zaakceptować Cię z miejsca, wszyscy pozostali obeszli się raczej z rezerwą, może z wyjątkiem Katazinskiego, ten jedynie splunął Ci pod nogi, gdy rozszedł się wraz z resztą. -
Niezbyt przejął się splunięciem pod nogi ze strony Katazinskiego i poszedł do Jimmy’ego.
- Skoro poznałem już załogę tego czołgu, to czy mógłbyś mi pokazać, jak mam obsługiwać sprzęt, do którego zostałem przydzielony? - zapytał. -
Obchód wydaje się lepszy dla niego, więc wybrał wożenie się dookoła rancha.
-
Antek:
Pokiwał głową i wspiął się na pancerz czołgu, kierując się do jednego z działek, o którym opowiadał Ci wcześniej.
- Kaliber dwadzieścia milimetrów, ładujesz do tego pudełka z nabojami, w jednym pudełku jest trzydzieści sztuk pocisków. Jeden wystarczy, żeby zabić każdego człowieka i większość Zombie, seria kilku czy kilkunastu zrobi sieczkę z pojazdów czy budynków, rzecz jasna nie wszystkich, i gdy masz odpowiednio dużo farta. Możesz obracać broń, ale w ograniczonym zakresie na boki, nieco większym w górę i dół, bo możesz z tego walić też do celów latających, choć odkąd dołączyłem do załogi, nie było takiej okazji.
Zohan:
Nikt nie miał zamiaru odwodzić Cię od tej decyzji. Gdzie udasz się najpierw? -
Dookoła rancza. Przy okazji sprawdzi ogrodzenie czy nie jest w jakimś miejscu naruszone.